Natrafiłem na ciekawy i bardzo prosty przyrządzik do ostrzenia wierteł - nie jest to oczywiście bezkompromisowe ostrzenie w/g Ichaboda - ale dynksik rzeczywiście może być bardzo pomocny, szczególnie przy malutkich wiertłach. Jest to jakiś dość dawny pomysł anglosaski, wynaleziony "na nowo" na Ukrainie.
Choć raczej nie mam problemu z naostrzeniem sobie takich wierteł, to niewykluczone że sobie to "coś" zrobię, bo w łatwy sposób pozwala na wyprowadzenie takich samych kątów obu krawędzi skrawających (a z wolnej ręki jest to niewątpliwie trudne). Pozwala też w zasadzie na zaostrzenie na mniejsze kąty, nie tylko 116-118°.
Identycznej długości krawędzi skrawających już nie zapewnia, ale ze szkłem powiększającym i metodą porównawczą (małe wiertła, 0,5-2mm) i ewentualnie pomiarem (większe, 2-4mm) można też w tej kwestii osiągnąć całkiem dobrą dokładność.
Tak to działa:
Dodatkowo obrazki, wersja starodawna (ma pewną przewagę, jest nią prosty koncentryczny uchwyt zaciskowy) oraz ukraińska - pomysł ściągnięty, niby-nowy (zapewne z drukarki 3D).
No, niestety biorąc na warsztat metodę I.W. nie da się nie naśladować, choćby i nieświadomie
Zasady które podał są proste i niezmienne.
Można ew. tylko upraszczać... dzięki za fotki, film, zawsze jakieś ciekawe rozwiązanie można podpatrzeć i zaadoptować.
Kotlecik mielony pod nazwą "ostrzenie wierteł krętych" jest zawsze świeży i pachnący, a więc ja też go podgrzeję i coś dorzucę od siebie. Ponieważ także uważam Iiiiiiichaboda sposób na wiertła za najlepszy (jeśli nie doskonały), to teoretycznie opracowałem uproszczony przyrząd do ich ostrzenia według wskazówek dziewiętnastowiecznego "gieniusia" od wierteł.
Opis bazuje na .pdf-ie dostępnym w sieci, jest on chyba najlepszy jako podstawa do dyskusji - zawiera wszystkie parametry i rysunki.
Zamieszczam po spodem rysunek; moim podstawowym założeniem było uproszczenie czego się tylko da - a więc w zasadzie kąt wierzchołkowy tylko w okolicy 116-118° oraz średnica wiertła do 20mm.
Z tego też powodu (uproszczenia) wykombinowałem dodatkowo pryzmę do mocowania wierteł o takim kącie wewnętrznym, by umieszczenie w niej dowolnego wiertła powodowało "automatyczne" ustawienie owego wiertła w odpowiednim miejscu tworzącej hipotetycznego stożka o kącie Θ =26° (decyduje o tym odsunięcie "a").
Ten kąt rozwarcia "rowka" pryzmy wyznaczyłem na 31°; każde wiertło o średnicy 1mm większej od poprzedniego jest w nim odsuwane o kolejne 1,9mm od szczytu (dna) rowka - bo a=1,9d.
Pozostaje otwarty sposób docisku ostrzonego wiertła do pryzmy, mam kilka pomysłów - jeden gorszy (a może lepszy) do wykonania od drugiego
Słynny parametr "e" można w mym pomyśle regulować (ale to jest do zrealizowania i otwarte, jakaś prowadnica, może śruba mikrometryczna), ale według mnie dużo prościej będzie zamocować bloczek pryzmy na klinowej podkładce (zaznaczona schematycznie, kolor niebieski) o kącie tak dobranym, że "e" będzie się również automatycznie i prawidłowo zmieniało w zależności od średnicy ostrzonego wiertła.
Oczywiście przy ostrzeniu należy przełożyć wiertło o 180°, a więc musi być zastosowana blaszka oporowa do ustawienia krawędzi nie-ostrzonej oraz tylny opór ustalający wiertło zawsze w tej samej odległości od ściernicy dla obu krawędzi dla zachowania jednakowej długości krawędzi skrawających.
Szereg kółek tworzących jakby klin (na rysunku, w pryzmie) to wyobrażenie kolejnych teoretycznych wierteł o średnicach różniących się od siebie o 1mm.
Na rysunku brakuje kilku rzeczy, zaciemniałyby "ideę" - to jest bardziej schemat pomysłu.
Co o tym myślicie? Zrobiłbym to, już kilka razy się zabierałem - ale kurna, czasu brak notorycznie... a z ręki ostrzenie mi dobrze idzie (do dokładniejszych otworów kupuję FANAR-y)
Co ciekawe, zauważyłem na jednym z filmików wrzuconych na Forum, że producent ciekawej a prostej ostrzałki do wierteł (SCANTOOL) również chyba wpadł na pomysł pryzmy o określonym ściśle kącie rozwarcia (owe 31° wymuszające odsunięcie wiertła "a"), tak mi się przynajmniej wydaje.
To ten materiał: