W przypadku dzieci jest to inwestycja. W Niemczech wszystkie leki dla dzieci do 18 roku życia są za darmo. Pigułki antykoncepcyjne również.
A ja już zapomniałem, że Polska to nadal taki sam kraj, jak w czasach Gierka, czy Jaruzelskiego.
Mnie jest łatwiej porównywać z tym, co mam na codzień. W Niemczech masz szpitale prywatne, masz charytatywne, głównie należące do kościołów (zarówno do katolickiego, jak i ewangelickiego), oczywiście masz też szpitale państwowe.
I w każdym z tych szpitali pacjent jest traktowany jednakowo. Pacjent płaci składki do kasy chorych, a kasa płaci szpitalowi za leczenie. Zawsze takie same pieniądze za takie same procedury! Właściciel, niezależnie kto nim jest (państwo również) traktowany jest tak samo.
Oczywiście plus 10 euro za każdy dzień, liczone za pierwsze 14 dni pobytu, które wszędzie tak samo płaci pacjent.
Mam ubezpieczenie obowiązkowe, nie interesuje mnie, kto jest właścicielem szpitala. Jestem ubezpieczony, więc wszędzie mogę z ubezpieczenia skorzystać. Acha, leki na obniżenia ciśnienia krwi dostaję za darmo, bo są na liście całkowicie refundowanych. Gdyby nie to, musiałbym płacić 5€ za opakowanie 100 szt.
Może cię ciekawi, ile to kosztuje? Ja mam taką ciut lepszą kasę i potrącają mi na nią 7,6% z wypłaty. W najtańszym AOK jest to chyba 7,3 procent. Tyle samo dopłaca do mnie mój pracodawca, a jak będę na emeryturze to tyle samo dopłaci niemiecki urząd emerytalny.
W Polsce potrącenie na NFZ to jak wiem 9%. To ja się pytam - na co? Na pensje w instytucjach, zatrudniających tych, którzy mieli szczęście tam pracę dostać?