Uśmiał byś się, bo sam podobne numery musiałem robić, z tym, że firma nie kupiła excela i mając stary pecet (Chyba 386 DX) szukałem na niego jakiegoś freewarowego arkusza. I co ci powiem, niestety nie znalazłem. Musiałem wpisywać współrzędne na podstawie obliczeń dokonanych przez DOS-owskiego QBasica. Bo DOS był legalny w tym komputerze, na więcej niestety w firmie nie było pieniędzy.Piotr Rakowski pisze:Widziałem pracę operatora maszyny Biesse-Rover 322 (o ile dobrze pamiętam), w zacnej i bardzo "dzianej" firmie, który ręcznie wpisywał parametry poszczególnych wierceń na podstawie... wydruku z Excela! Tak, tak... z Excela. Bo firma nie zainwestowała w jakiś system do przenoszenia danych z PC
Ale to są zupełnie inne problemy. Ja myślę, że temat jest mocno sztuczny. Po co komu zajmować się systematyką w tym zakresie? Żeby kolejną mądrą książkę, z której nic nie wynika napisać? Przecież obróbka na obrabiarkach, szczególnie specjalizowanych jest tak obszerna, że nie ma sensu chyba zajmować się teorią, która - no właśnie - przyda się komukolwiek praktycznie, czy nie?
W tym kontekście uważam, że czas na napisanie takiej pracy jest czasem straconym. Praca może i nowatorska, ale nazywać metody wprowadzania danych, klasyfikować je, po co? Przecież na dobrą sprawę ile stanowisk, tyle metod. Czy rzeczywiście trzeba je systematyzować?
A mógłby facet zająć się problemami określonych narzędzi, sposobami obróbki, czymś, co mu się przyda, jeśli kiedyś na tą obróbkę trafi.