Pneumokok pisze:W momencie dojścia do końca gwintu, maszyna musi jednocześnie zmienić kierunek obrotów i posuwu, tak aby nie połamać narzędzia. Nie wszystkie starsze maszyny to potrafią.
A to ciekawe.
Miałem do czynienia z kilkunastoma tokarkami i zawsze przy zadaniu posuwu na obrót było tak, że jeśli maszyna zwalniała, to proporcjonalnie zwalniał też posuw. Przykładowo przy gwintowaniu nożem czasem trafiło się w częstotliwość rezonansową. Trzeba było szybko zmniejszyć obroty (za pomocą potencjometra, który w zakresie np. 50-120% je reguluje) a posuw zmniejszał się automatycznie, żeby był zachowany skok gwintu, który właśnie jest posuwem na obrót.
W momencie zatrzymania i zmiany obrotów w większości maszyn jest kompensacja ruchu nawrotnego, a więc "gwintowanie sztywne gwintownikiem" jest możliwe, choć ja nie znam nikogo, kto nie stosowałby oprawek pływających do gwintowania. A przyczyna jest prosta, takie oprawki po prostu lepiej zaczynają gwint, "załapując" przy określonym nacisku.
Jeszcze jedno, złamany gwintownik najczęściej jest skutkiem braku przewidywania przez operatora. Niewłaściwe parametry, zbyt płytki otwór, albo ciasny, wióry w otworze. No i trzeba pamiętać, że w niektórych przypadkach wymagane są oprawki ze sprzęgłem przeciążeniowym (sprzęgło cierne ustawiasz tak, żeby gwintowników nie urywało, jak się coś zapcha).