Pneumokok pisze: ↑15 lis 2025, 10:57
Nikt tu także nie mówi o robieniu po 300h miesięcznie
O widzisz. Ja w Polsce pracowałem w firmie, gdzie 250 godzin, to była norma, chyba że przyszedł sezon na wyroby, to i wszystkie soboty i wszystkie niedziele miałem w pracy. Zarabiałem wyśmienicie, wszystko legalnie,tyle że nie bardzo miałem czas na te pieniądze patrzeć. No i pewnego czasu moja koleżanka (naprawdę dobra internistka) po przebadaniu mnie stwierdziła, że albo coś z tym zrobię, albo powinienem pogodzić się z tym, że wkrótce trafi mnie szlag i przyjdzie mi żyć z renty inwalidzkiej w najlepszym wypadku.
Bo bardzo często jest tak, że szefowi nie opłaci się zatrudniać dwóch specjalistów. Korzystniej jest zatrudnić jednego, tak na półtora etatu. Inna sprawa, że są miejsca, gdzie o specjalistę trudno. Są sytuacje, gdzie potrzeba i wiedzy i wykształcenia.
Masz rację, w Bundesrepublik praca od początku wyglądała zupełnie inaczej. No i moje zdrowie pomału też zaczęło wyglądać inaczej.
Pneumokok pisze: ↑15 lis 2025, 12:29
Ale są (jeszcze) okolice gdzie nie ma niestety dużego wyboru.
Masz rację, dlatego trzeba na to popatrzeć inaczej. Trzeba ruszyć tyłek i znaleźć się w okolicy, w której jest wybór. W moim przypadku trzeba było się przeprowadzić około tysiąca kilometrów. Znam takich, co i więcej się przeprowadzili. Nie można oczekiwać, że ci pracę pod nos podstawią. Zawsze coś trzeba stracić, żeby coś zyskać. Ja miałem własne mieszkanie, bardzo dobrą, choć mocno obciążającą pracę, musiałem to zostawić. Fakt, że w momencie odejścia, szef mi powiedział, że jeśli mi nie wyjdzie, mogę zawsze wracać, psychicznie pomógł. Udało się. Jak porównuję kumpli w swoim wieku, to oni to są dopiero dziady. Ja jakoś się trzymam. No ale do mnie dzwoni mój lekarz, a jak trzeba do specjalisty, to też on stara się mi termin zaklepać. To też jest ważne. Wiem, nie każdy zna choćby język, nie każdy ma tyle doświadczenia, żeby rzucić się na głęboką wodę, ale czasem warto pomyśleć, czy nie opłaciłaby się jakaś zmiana.
oprawcafotografii pisze: ↑15 lis 2025, 11:48
Każdy zdrowy mężczyzna może "tyma ręcyma" zarobić 5-10 tys miesięcznie netto o ile robota go nie brzydzi
Problem w tym, że nie zawsze. Jest mnóstwo firm, które kupowało wyeksploatowane maszyny, choćby z Niemiec, których wydajność nie pozwala, żeby wysoko opłacić ich operatora. Ja pracuję w firmie, która produkuje wyspecjalizowane obrabiarki. Nikt takich nie zrobi, bo po pierwsze, potrzeba trochę doświadczenia, żeby je wykonać, a po drugie, sporo rozwiązań jest obwarowanych patentami. Ot Chińczycy, jakieś 8 lat temu, próbowali ukraść naszą technologię i dali sobie spokój. Zauważyli, że lepiej produkować masówkę (telefony, samochody), niż iść w nieznane im technologie, występujące w jednostkowych, unikalnych maszynach. Zostawili rynek nam, stąd robota jest.
Ja to się tylko zastanawiam, co będzie, jeśli Chiny do końca zaleją nas sprzętami powszechnego użytku. VW na dziś ma podobno ponad 200 miliardów długu. Na razie Niemcy rządzą Unią, dlatego w Wolfsburgu mogą spać spokojnie, ale jak długo tak będzie? Czy nie czeka nas krach?
Jak jest kryzys, to gruby chudnie, a chudy... Co się stanie z Polską, szczególnie jak cały biznes przeniesie się do "stowarzyszonej z UE" Ukrainy?