Widzę, że nie masz zupełnie pojęcia o odlewnictwie a chcesz się za to brać.lp_228 pisze:zalać wosk gliną i poczekać aż zastygnie a potem wlać metal - jest to o tyle wygodniejsze, że glina jest łatwiej dostępna
Najtrudniejsza rzecz to jest odprowadzić z formy powietrze, bo w miejsce powietrza wcale metal nie będzie chciał wpływać. Poczytaj o zwilżalności i meniskach. Metal nie lubi się z formą i podobnie jak woda, jeśli będzie miał okazję gdzieś zostawić pęcherzyk powietrza, to go tam zostawi. Nie mówię już o strukturze metalu odlewanego, o tworzeniu się np. siatki krystalicznej, czy rzadzizn, bo o tym można wszędzie poczytać.
Moim zdaniem, jeśli chcesz porządne, ciężkie, ze stopów ołowianych figurki, to oprócz pieniędzy na wzory musisz jeszcze mieć kupę kasy na zorganizowanie warsztatu.
Odlewanie metodą traconego wosku (nie zebranej z cmentarzy parafiny ze świeczek) jest w sumie łatwe, ale żadnych modyfikacji wprowadzić nie możesz. Skorupę ze szkła wodnego i pyłu kwarcowego łatwo nakłuć, żeby powietrze odprowadzić. Poza tym to taka skorupa wypełnia się dość dobrze, nie odpycha stopu od swoich ścianek.
Wszelkie wirówki, stwarzanie podciśnienia (niskociśnieniowe, to nie pompka z zestawu "Zeptera", bo nie wystarczy i się od gorących oparów zatrze) to wszystko jest po to, żeby usunąć z formy powietrze, które i tak na złość zostanie ci w kciuku i cała robota do wyrzucenia. Na tym to polega, wtedy odlew znowu do przetopu, w gipsowej formie robisz wioskowego krasnala (wosk też z odzysku) i robisz na krasnalu skorupę. Wtedy tracisz tylko w wypadku niepowodzenia skorupę, ale składniki (pył kwarcowy i szkło wodne) są taniutkie. No i wiesz, że miejsce kciuka trzeba odpowietrzyć, robisz cieniutką igiełką (albo wiertełkiem 0,3 mm) maleńką dziurkę w skorupie w tym miejscu. Po kilku kilogramach przetopionego (tego samego) metalu masz już jakąś wprawę i wiesz, co trzeba zrobić by liczbę błędów ograniczyć.