Po trzech semestrach studiów inżynierskich trafiłem "w łapy" gościa, któremu do emerytury brakowało wówczas półtora roku. Ja wówczas postanowiłem trochę zarobić, a naukę ciągnąć wieczorowo. Dziś wiem, że to doskonała droga, jak się ma od kogo uczyć.
Owszem, jakieś piwko, bo na więcej "wątroba nie pozwalała". Ale gość pokazał mi praktycznie wszystko, co dzisiaj umiem. Codziennie trochę gadki o "kumplach z partyzantki", ale i codzienna praktyka, właśnie np. z ostrzenia narzędzi, ustawiania. Kiedy nóż minimalnie nad osią, a kiedy tuż pod nią. Jak ostrzyć poszczególne rodzaje noży (królowały wówczas noże z lutowaną płytką), jak wiertła. Konkretnie, jak sobie przygotować ściernicę, w którym miejscu stanąć, jak narzędzie złapać, z jaką siłą i do jakiej tarczy przyłożyć.
A później organizacja pracy, gdzie czasem były teksty - "no tak, obtoczysz, nagwintujesz i za gwint będziesz łapał". Gościu nauczył mnie po prostu myśleć i to chyba zostało. Przy okazji trochę estetyki, żeby to co robimy było ładne, jak uniknąć pralki na przykład. Bo jak ładna powierzchnia, to i dokładna. No i parametry, żeby nie produkować kilometrów wstążek, a żeby wiór się ładnie łamał, ale płytka, żeby wytrzymała jak najdłużej.
Gość miał ukończone cztery klasy podstawówki! Ale o obróbce wiedział wszystko. I nie wiem skąd, ale znał też bardzo dużo teorii, choć czasem proponował niekonwencjonalne rozwiązania.
Czasem przekazuję to, co umiem innym, młodszym, bez piwa nawet, bo ktoś na nas zgredów pracować musi. Nie wykopią nas na drugi dzień po pogrzebie, byśmy pracowali do końca świata i nawet jeden dzień dłużej. Ja w to wierzę i dlatego zamiast dawać zarobić organizatorom różnych kursów, ja bym raczej proponował poszukać darmowej nauki "u zgreda". Będzie taniej, no i na własnych błędach nie trzeba się będzie uczyć (łamiąc narzędzia), bo zgred już wie, sam kiedyś te narzędzia łamał, albo od innego zgreda się nauczył, jak ich nie złamać "przypadkowo".
Jeśli ktoś szuka nauki w naszej branży, niech poszuka właśnie w małych firmach, narzędziowniach, czy tam, gdzie jest produkcja jednostkowa. Tam robota jest najciekawsza i atmosfera najczęściej najlepsza. Problem w tym, że takie maleńkie firmy trudno znaleźć, a jeśli w nich jest wolny etat, to nikt o tym z reguły nie wie. Ot szef rzuca temat: "nie znacie tam kogo, co go na frezarkę można by postawić?" i załoga sama organizuje, rozpytując po znajomych. Warto o tym wiedzieć, jeśli ktoś chce ciekawą pracę to nie może liczyć na ogłoszenie z internetu, bo tam najczęściej takie oferty nie trafiają.
Znaleziono 7 wyników
No przecież piszę, a że tobie nie chce się przeczytać ze zrozumieniem tekstu, to już nie jest moja wina.mateusz0081 pisze:Jak juz jesteś taki dużo wiedzący to powiedz mi od czego miał bym zacząć żeby pracować przy obrabiarkach CNC ?
Ja nie mam żadnego kursu skończonego, gdzieś kiedyś było dobre technikum, później studia inżynierskie, początek na dziennych, szybka zmiana na wieczorowe, bo ja jakoś od początku wiedziałem, że wiedza jedynie uzupełnia doświadczenie, sama wiedza niestety nie wystarczy.
I w niczym mi to nie przeszkadzało. Bo rozmowę o pracy w poważnej firmie zaczyna się od "co pan umie". Jeśli każą ci zostawić "dokumenty", to już dla mnie poważna firma nie jest. Bo nie ma problemu w fotoszopie zrobić sobie super certyfikat z kursu. Przecież te wszystkie "świadectwa" nie mają żadnych "znaków wodnych", czy innych zabezpieczeń. Nikt nie sprawdzi, czy świadectwo takjiego kursu jest prawdziwe.
Podobnie, jak nikt nie będzie sprawdzał, czy istnieje szkoła, która taki kurs przeprowadziła.
Może dlatego takie zgredy, jak ja, olewają wszystkie papierki, a jak potrzebny jest ktoś do zespołu, to się z każdym kandydatem rozmawia. Daje mu się np. suwmiarkę i każe narysować śrubkę i w ten głupi sposób wyrabia się opinię o człowieku.
Owszem, są firmy, gdzie stosuje się nowoczesne metody "naboru nowych pracowników", szczególnie jeśli w firmie jest kilkaset maszyn, a pracownik ma bezmyślnie trzepać masówkę. To tak jak z wymogiem licencjatu do budki z goframi, tam kurs sie przyda.

W firmach, gdzie uczysz się od zgreda naprawdę wszystkim pracuje się fajniej. No i robota najczęściej ciekawsza. Czy przyjmą gdzieś ciebie - nie wiem. Na pewno ze stażem na konwencjonalnej obrabiarce miałbyś łatwiej. Tylko komu dzisiaj chce się machać dźwignią tokarki przy robieniu gwintu.
No ale z drugiej stroiny, trzeba wiedzieć, jak gwint się powinno robić, ot choćby ile przybrać na przejście. Tego też na żadnych kursach CNC nie uczą, a zgred ci powie, o ile będziesz go chciał słuchać.
Mateusz, a że tak spytam, o jakiej obrabiarce myślałeś? Bo może zaczniemy od początku?
Na początku - jaki materiał? Metal? A może drewno? Bo jeśli zdecydujesz się na metal, to w fabryce mebli, gdzie CNC jest przecież równie popularne będziesz zaczynał prawie od zera.
No ale niech będzie ten metal, to ja się pytam, co ty chcesz z tym metalem robić? Chcesz go powyginać, powycinać (czym? stemplem na wykrawarce, palnikiem, plazmą, laserem, a może wodą?) A może chcesz być frezerem CNC, albo tokarzem? Na każdej z tych obrabiarek są innne zasady programowania i nie da się stworzyć uniwersalnego kursu.
Nie wspomnę, że jeśli nauczysz się np. Sinumerika, to w Fanucu będzie ci się myliło, ale ju w Heidenhainie nie zrobisz nic. Ot jakbyś z hiszpanem usiłował rozmawiać po grecku.
Wielokrotnie starałem się przekonywać różne osoby, że to całe CNC jest jedynie sposobem komunikowania się z obrabiarką, której mówisz, co ma robić i nie musisz kręcić korbkami. Nic więcej. Ludzie jakoś w to nie wierzą.
Na żadnym kursie nie nauczą cię obsługi obrabiarki, no chyba że pójdziesz do szkoły kształcącej np. tokarzy. Nauczą cię owszem, kilku sposobów jak się z obrabiarką dogadać, tyle że ty nie będziesz miał tej obrabiarce nic do powiedzenia.
Ot głupie może pytanie - czym się będziesz kierował wybierając, czy obróbka na frezarce ma być prowadzona współbieżnie, czy przeciwbieżnie. To nie wchodzi w zakres CNC, ale jak tego nie wiesz, to w jaki sposób zaplanujesz np. drogę freza? I tak na każdym kroku, musisz znać narzędzia, umieć dobrać parametry, umieć zmierzyć to, co zrobiłeś. Kurs, to najgorsza rzecz, bo oparty na pewnym schemacie, który trzeba przećwiczyć i skasować pieniądze od ludzi. Na kursie, to się można uczyć jeździć wózkiem widłowym, bo już nawet spawania, to lepiej, jeśli uczysz się "od fachowca". A że obróbka, to temat rzeka, stąd musisz się zdecydować który kawałeczek tego tematu opanujesz. Bo wszystkiego się nie da. Nie możesz być superfachowcem, który utnie przygotówkę, obtoczy, obfrezuje zrobi obróbkę cieplną i jeszcze obszlifuje na gotowo kształt. Musisz zdecydować się na pewien konkretny zawód, nauczyć się tego konkretnego wycinka, a później ewentualnie dość szybko opanujesz zasady rozmowy z obrabiarką.
Jeszcze jedno. Czasem można znaleźć pracę "Na zielonym guziku". Robota na 3 zmiany, maszyna oczywiście ze sterowaniem, ale małpa dałaby sobie radę. Wytłumaczą, gdzie i co dopisać, jak tłoczek (sprawdzian) nie wchodzi, nauczą zmieniać płytki w nożu, bo resztę zrobi ustawiacz, a ty przerzucasz tony materiału, obrobionego z najwyższą jakością, bez żadnej twojej inicjatywy. Ty po prostu mocujesz element, zamykasz drzwi, wciskasz zielony guzik, zdejmujesz po wykonaniu programu i sprawdzasz tłoczkami i sprawdzianami. Jak coś nie gra, wołasz mistrza, albo ustawiacza. Taka praca ci się marzy? Bo jeśli tak, to idź na kurs, w rekrutacji "na guuzik" ten paier z kursu może rzeczywiście (choć nie wiem czemu?) być jakimś atutem.
Na początku - jaki materiał? Metal? A może drewno? Bo jeśli zdecydujesz się na metal, to w fabryce mebli, gdzie CNC jest przecież równie popularne będziesz zaczynał prawie od zera.
No ale niech będzie ten metal, to ja się pytam, co ty chcesz z tym metalem robić? Chcesz go powyginać, powycinać (czym? stemplem na wykrawarce, palnikiem, plazmą, laserem, a może wodą?) A może chcesz być frezerem CNC, albo tokarzem? Na każdej z tych obrabiarek są innne zasady programowania i nie da się stworzyć uniwersalnego kursu.
Nie wspomnę, że jeśli nauczysz się np. Sinumerika, to w Fanucu będzie ci się myliło, ale ju w Heidenhainie nie zrobisz nic. Ot jakbyś z hiszpanem usiłował rozmawiać po grecku.
Wielokrotnie starałem się przekonywać różne osoby, że to całe CNC jest jedynie sposobem komunikowania się z obrabiarką, której mówisz, co ma robić i nie musisz kręcić korbkami. Nic więcej. Ludzie jakoś w to nie wierzą.
Na żadnym kursie nie nauczą cię obsługi obrabiarki, no chyba że pójdziesz do szkoły kształcącej np. tokarzy. Nauczą cię owszem, kilku sposobów jak się z obrabiarką dogadać, tyle że ty nie będziesz miał tej obrabiarce nic do powiedzenia.
Ot głupie może pytanie - czym się będziesz kierował wybierając, czy obróbka na frezarce ma być prowadzona współbieżnie, czy przeciwbieżnie. To nie wchodzi w zakres CNC, ale jak tego nie wiesz, to w jaki sposób zaplanujesz np. drogę freza? I tak na każdym kroku, musisz znać narzędzia, umieć dobrać parametry, umieć zmierzyć to, co zrobiłeś. Kurs, to najgorsza rzecz, bo oparty na pewnym schemacie, który trzeba przećwiczyć i skasować pieniądze od ludzi. Na kursie, to się można uczyć jeździć wózkiem widłowym, bo już nawet spawania, to lepiej, jeśli uczysz się "od fachowca". A że obróbka, to temat rzeka, stąd musisz się zdecydować który kawałeczek tego tematu opanujesz. Bo wszystkiego się nie da. Nie możesz być superfachowcem, który utnie przygotówkę, obtoczy, obfrezuje zrobi obróbkę cieplną i jeszcze obszlifuje na gotowo kształt. Musisz zdecydować się na pewien konkretny zawód, nauczyć się tego konkretnego wycinka, a później ewentualnie dość szybko opanujesz zasady rozmowy z obrabiarką.
Jeszcze jedno. Czasem można znaleźć pracę "Na zielonym guziku". Robota na 3 zmiany, maszyna oczywiście ze sterowaniem, ale małpa dałaby sobie radę. Wytłumaczą, gdzie i co dopisać, jak tłoczek (sprawdzian) nie wchodzi, nauczą zmieniać płytki w nożu, bo resztę zrobi ustawiacz, a ty przerzucasz tony materiału, obrobionego z najwyższą jakością, bez żadnej twojej inicjatywy. Ty po prostu mocujesz element, zamykasz drzwi, wciskasz zielony guzik, zdejmujesz po wykonaniu programu i sprawdzasz tłoczkami i sprawdzianami. Jak coś nie gra, wołasz mistrza, albo ustawiacza. Taka praca ci się marzy? Bo jeśli tak, to idź na kurs, w rekrutacji "na guuzik" ten paier z kursu może rzeczywiście (choć nie wiem czemu?) być jakimś atutem.
W Niemczech może liczyłby się kurs ukończony w Niemczech, za to cenią polski dyplom technika. Może wynika to ze specyficznego sposobu kształcenia, jaki panuje w Niemczech, a jaki kiedyś też był i w Polsce. W Niemczech nazywa się to Ausbildung, a w Polsce to były kiedyś szkoły przyzakładowe. Owszem, możesz dostać podwyżkę, ale nie za kurs, ale jeśli zrobiłeś Technikera, czy Meistra. Tu się liczy tylko praktyka i umiejętności, jakich na żadnym kursie cię nie nauczą. Musisz się po prostu najpierw znać na robocie (rysunek, organizacja obróbki, pomiary itd.) poruszanie się w menu sinumerika (na przykład) to szczegół w tym wszystkim.
Owszem, kursy też są, sam zdałem test po kursie (po niemiecku) dotyczący obsługi urządzeń dźwigowych (suwnic). Wielokrotnego wyboru - sam się sobie dziwię, ale musiałem mieć.
Owszem, kursy też są, sam zdałem test po kursie (po niemiecku) dotyczący obsługi urządzeń dźwigowych (suwnic). Wielokrotnego wyboru - sam się sobie dziwię, ale musiałem mieć.
Nie wierzę ci!witek1131 pisze:akurat ja pracuję na cnc 7 lat chciałbym zmienić pracę a bez papierka nikt nawet rozmawiać niechce
A z iloma potencjalnymi pracodawcami rozmawiałeś? Jakiego papierka chcieli? Wiesz, ja mam wielu znajomych, prowadzących firmy i każdy najpierw pyta o doświadczenie. Naprawdę bzdury wypisujesz, no chyba, że przez 7 lat to ty tylko zielony guzik nauczyłeś się wciskać, ale w to też nie wierzę. Tak tempych ludzi nie ma, musisz coś umieć i po 7 latach pracy na pewno żadnych papierków nie potrzebujesz.
Masz 10 postów, wśród nich taki: Wysłany: 2011-10-24, 20:57
ja pracuję na tokarce sinumerik 810 i frezarka sinumerik 3
bardzo często pracuję na dwóch maszynach jednocześnie
programy piszę sam konserwuję i naprawiam
Gościu, ty naprawdę nie papierka potrzebujesz, ale kopa w tyłek i to mocnego, żebyś zrozumiał wreszcie, że naprawdę masz niezłe szanse na całkiem dobrą pracę i to bez żadnych papierków. Może nie w twojej miejscowości, ale ludzi z takimi umiejętnościami nadal się szuka. Pisząc taki tekst na początku, jeśli będziesz pytał o pracę, każdy się tobą zainteresuje i o żaden papierek nie spyta.
I jeszcze dla darkghoust - z własnego doświadczenia ci powiem, że za granicą o papierek nie spytają tym bardziej, no chyba że masz papierek z kursu językowego, ale to również będą chcieli sprawdzić, co naprawdę umiesz.
Inaczej.CNC-Bogi pisze:a przyszły pracodawca rozumie, że poszukiwany operator CNC podejdzie do maszyny i po 8-miu godzinach zarobi na siebie i firmę, nie inaczej...
Przyszły pracodawca ma nadzieję, że będziewsz w określonym czasie mógł tego dokonać. Ten określony czas, to może być niekoniecznie "od razu", ale dla operatorów nie jest to czas długi. Ot czasem są stosowane w pracy specyficzne elementy, np. podprogramy w programach, czy kody sterujące np. narzędziami napędzanymi, włączeniem mgły olejowej, których operator może nie znać od razu. Za to od razu pracownik musi rozumieć, czego od niego chce pracodawca i jeśli element trzeba mierzyć np. średnicówką zegarową, to operator musi umieć się tym posługiwać bez jakiegokolwiek przeszkolenia. Bo w tym zawodzie zaczyna się od noniusza, a nie od kogów G.
No i podstawowe informacje o narzędziach też operator powinien mieć, bo jeśli nie odróżnia wiertła od rozwiertaka, nie wie, że trzeba wziąć inną płytkę do żeliwa, inną do stali, to nie wiem, czy jest sens uczyć go akurat obsługi sterowania konkretnej maszyny.
To zależy, gdzie chcesz pracować.
W Polsce to jeszcze i stare TZC z NUMS-em się trafiają. Zachód preferuje Sinumerika i HH, ale spotkasz tu i Haasa, i inne sterowania (choćby stary Philips).
Problem w tym, że wiele kursów nie uwzględnia specyfiki zawodu. Potrafi przekazać dane na temat sterowania, ale już wyjaśnienie, jak praktycznie dobrać to "F" i "S" przerasta możliwości prowadzących. Kwestie jaki wiór, ile przejść, współ, czy przeciwbieżnie (frezarki) raczej na takich kursach się nie pojawiają, a są to kwestie bardzo istotne, choć w zasadzie dotyczą obróbki rozumianej bardzo ogólnie.
Spytaj organizatorów kursów, gdzie pracują wyuczeni przez nich ludzie, czy potrafią dać namiary na kogoś, kto taki kurs skończył i teraz jest zadowolony z pracy. To trudne pytania, ale warto je zadawać.
W Polsce to jeszcze i stare TZC z NUMS-em się trafiają. Zachód preferuje Sinumerika i HH, ale spotkasz tu i Haasa, i inne sterowania (choćby stary Philips).
Problem w tym, że wiele kursów nie uwzględnia specyfiki zawodu. Potrafi przekazać dane na temat sterowania, ale już wyjaśnienie, jak praktycznie dobrać to "F" i "S" przerasta możliwości prowadzących. Kwestie jaki wiór, ile przejść, współ, czy przeciwbieżnie (frezarki) raczej na takich kursach się nie pojawiają, a są to kwestie bardzo istotne, choć w zasadzie dotyczą obróbki rozumianej bardzo ogólnie.
Spytaj organizatorów kursów, gdzie pracują wyuczeni przez nich ludzie, czy potrafią dać namiary na kogoś, kto taki kurs skończył i teraz jest zadowolony z pracy. To trudne pytania, ale warto je zadawać.