
Prędzej bałbym się, żeby iskra nie upaliła mi elektroniki niż woda zrobiła jej kuku. Długi czas używałem sylvaca, w końcu to całe magiczne IP 67 stało się wspomnieniem i kiedy tylko woda nakapała mi na elektronikę to suwmiarka dostawała pomieszania zmysłów. Wtedy wyjmowało się baterie, sprężone powietrze wydmuchiwalo wodę, potem odkładało się na 15 minut. Woda odparowała i suwmiarka znów chodziła bez kłopotu. Zresztą chodzi do dziś tak po prawdzie.