Bierz swojego wsiowego szamana, pakuj w samolot i ruszaj!

Roman, dokładnie. Miałem w życiu kilka kolizji drogowych. Ani jednego samochodu swojego nie pozostawiłem "bezwypadkowym"

Poza jednym, wszystkie z tych kolizji były przede wszystkim z mojej winy. Przede wszystkim , bo w każdym praktycznie wypadku obydwie strony się do niego przykładają. Innymi słowy jedna jest powodem, mniej lub bardziej jednoznacznie winnym z punktu widzenia przepisów, a druga nie stanęła na wysokości zadania żeby zdarzenia uniknąć, pomóc naprawić błąd strony pierwszej. Bo takich sytuacji które mogłyby skończyć się kolizjami zdarza się nieporównanie więcej. Tyle że PRAWIE zawsze, jedna ze stron reaguje na czas: przyhamuje, odbije w bok, przepuści albo ostro da po hamulcach.
Tak to się właśnie dzieje ZAZWYCZAJ. Poza sytuacjami, gdy ktoś spowodował wypadek całkowicie solo, jak np wypadnięcie z pustej drogi na zakręcie z powodu nadmiernej prędkości.
W omawianym przez wszystkich wypadku lotniczym nie widzę żadnego odstępstwa od typowego scenariusza który ostatecznie doprowadził do tragedii.