Już dawno temu mądrzy ludzie zauważyli, że na styku człowiek-maszyna zdarzają się wypadki. Od wbicia ciała obcego w oko, poprzez urwane kończyny, na zdarzeniach śmiertelnych kończąc.
W trosce o zwykłych robotników i ślusarzy, którzy w większości sami nie potrafili o swoje bezpieczeństwo zadbać, nie mówiąc ju.z o uruchomieniu wyobraźni, co się może stać kiedy i dlaczego, wymyślono różne zabezpieczenia oraz normy bezpieczeństwa.
I dlatego w porządnej maszynie, za którą ktoś bierze odpowiedzialność, nie uruchomisz obróbki dopóki nie zamkniesz drzwi, nie włączysz napędu dopóki nie zaciśniesz materiału, nie opuścisz zacisku dopóki nie położysz obydwu rąk na wyznaczonych przyciskach i tak dalej.
Dlaczego? Bo nie tylko najbardziej niepewny element systemu (czyli człowiek) może zawieść, ale może zawieść połączenie, czujnik, program - wszystko. I od czasu do czasu zawodzi. A zwykle nic się nie dzieje, a przynajmniej dzieje się niezmiernie rzadko, właśnie dlatego, że ktoś miał głowę na karku i nie zbagatelizował znaczenia słowo "może". Faktu, że uszkodzenie 2 zabezpieczeń jest do kwadratu mniej prawdopodobne niż uszkodzenie jednego.
Otwarta tokarka, której narzędzie jest poruszane silnikami krokowymi bez śladu automatyki sprzężenia zwrotnego i bezpieczeństwa, do tego sterowanymi przez przypadkowego peceta który nie spełnia żadnych norm niezawodności, to stąpanie po cienkim lodzie. Raz na jakiś czas się "nie uda".
Więc napiszę po rak kolejny to co Ci już kiedyś napisałem. Jeśli kiedyś coś Ci się stanie albo co gorsza coś się stanie któremuś z twoich pracowników, i będzie to wynikało z braku refleksji nad słowem "może", to bez zbędnej dyskusji i niczyjej pomocy sam zbystrzejesz.