Znaleziono 2 wyniki
Wróć do „Szyszko i problemy zwykłych ludzi...”
- 12 mar 2017, 13:01
- Forum: Na luzie
- Temat: Szyszko i problemy zwykłych ludzi...
- Odpowiedzi: 7
- Odsłony: 1043
Tak jak przedmówcy te drzewa miały wartość większą niż opał dla mnie bo niejako wpisane były w nasze życie. Wiśni mam tam sporo także nalewki mam z czego robić. Dziadek mieszkał tam od wojny bo gospodarstwo jeszcze poniemieckie, sam je zasadził i nikt ani myślał o wycince tych drzew. Sąsiad jest radnym ale na szczęście nie PISu. Widać po nim było że tłumaczenia co do tej wycinki miał nie spójne. Bo niby był pewny po mapkach później że sie kierował inną granicą. Później argumentował że korony przesłaniają mu zdjęcia satelitarne i ma problem z dopłatami z unii. A to że pług kiedyś zerwał o korzeń... Myślę że usłyszał gdzieś o ustawie i bez większego zastanowienia wpadł z piłą. Ciekawy jest też fakt iż po tej wycince nie ma śladu ani drobnych gałęzi ani wiórów z piły, pniaki są zasypane ziemią tak aby prawdopodobnie nie było widać że rosły tam drzewa. Dosyć to podejrzane. A przede wszystkim ich zachowanie, tego nie da się opisać to po prostu widać gdy ktoś kręci... Dowiedziałem się ponowne wytyczenie granic to około 1300PLN. Powiem tak, te drzewa były bezcenne nic mi ich już nie wróci. Ale ten jegomość powinien za to odpowiedzieć. W jaki sposób można powstrzymać go przed dalszym działaniem np co gdyby chciał wyrwać pieńki ? zanim załatwię geodete to potrwa pewnie kilka dni...
- 12 mar 2017, 10:10
- Forum: Na luzie
- Temat: Szyszko i problemy zwykłych ludzi...
- Odpowiedzi: 7
- Odsłony: 1043
Szyszko i problemy zwykłych ludzi...
Witajcie.
Zwracam się do was, bo wiem że nie brakuje tutaj ludzi inteligentnych i mających także jakieś doświadczenia życiowe w różnych sprawach. Może pomożecie ?
Sprawa jest tego typu. Zgodnie z wprowadzoną przez pana Szyszkę ustawę można teraz wycinać drzewa jak się komu podoba. Moja mama jest właścicielem pewnej nieruchomości (gospodarstwa) które odziedziczyła po śmierci swoich bliskich. Od czasu ich śmierci bywa tam bardzo rzadko i na dobrą sprawę całe to gospodarstwo wygląda na opuszczone. Ziemię jakieś 6ha obrabia nam rodzina która mieszka kilka wsi dalej. Ostatnio jeden z kuzynów przyjechał jak co roku z papierami które trzeba złożyć o dopłaty z unii za ziemię i przy okazji okazało się że posprzątane są już jakieś gałęzie i jest czysto. Po wypytaniu okazało się że sąsiad który graniczy z naszą posiadłością wyciął 3 leciwe drzewa które stały "na granicy" naszych działek. Każde z nich to około 50lat i kilka metrów w obwodzie (dęby i lipa). Sprawa tej granicy właśnie jest tutaj kwestią o którą chciał bym dopytać. Bo według starych map Pnie tych drzew stoją w obrysie naszej działki. jeżeli cokolwiek mogło należeć do niego to tylko korony tych drzew w pewnej części. Wczoraj wybrałem się do jaśniepana (radnego). Który to pozwolił sobie bez naszej zgody wyciąć te drzewa. Z wielkimi nerwami i smutkiem po spustoszonej działce oczom moim ukazał się piękny obrazek bo drewno pocięte leżało z tyłu na jego podwórku i leżały jeszcze części pni. Ile mogłem złapałem w aparat tak aby nie wtargnąć na jego posesje. Nie minęło kilka minut i zjawił się sam on. Zapytałem grzecznie czy posiada jakiś dokument od geodety potwierdzający jakoby te 3 drzewa stały na jego działce. Odpowiedź zdumiewająca padła od jego żony, która także była na miejscu "Nie, przecież za każdy papierek trzeba płacić". On powiedział że był w starostwie patrzył na mapki i według niego oraz tego co usłyszał od tamtejszych urzędników drzewa są po jego stronie. Ciekawe od kiedy to urzędowe sprawy załatwia się "na gębę". Po chwili zaczął kręcić, że tam były wbite jakieś słupki. i sugerował się nimi. Tak słupki były ale po przeciwnej stronie drogi która była dzielona w ramach spadku. A granica przesunięta jest tam mniej więcej o kilkadziesiąt centymetrów na jego korzyść względem tej po drugiej stronie drogi. Tym samym "na oko" (przywłaszczył) sobie także studnie która na 100% leży w granicy naszej działki. I sugerując się prawdopodobnie tym upierdzielił te 3 drzewa. Nie wyglądał już na pewnego siebie po krótkim wyperswadowaniu co do kogo należy. Zaczęło się gadanie że on zawsze żył dobrze ze śp. dziadkiem i wujkiem którzy tam mieszkali i nie chciał by teraz problemów. Że drewno mogę sobie zabrać jest już pocięte... Szkoda gadać jak bez sentymentu i skrupułów zniszczył coś co towarzyszyło mi i mojej rodzinie całe życie. Dawało piękny cień na całe podwórko, stanowiło naturalne zabezpieczenie przed burzą dla drewnianej zabudowy która tam jest. Ponieważ byłem sam a decyzja co robić dalej zależy właściwie od mojej matki która jest właścicielem posesji, ale wiem że ona sama sobie nie poradzi. Dogadałem się z nim że pomyślę co z tym faktem zrobić. Powiedzmy że on myśli iż sprawę zamiótł pod dywan i jest wszystko ok, ale tak to się nie skończy. Tutaj zwracam się do was. Co zrobić aby poniósł karę za to co zrobił. W jaki sposób ukarać drania za to że zniszczył nam nasz mały pomnik przyrody. Gdzie to zgłosić w jaki sposób się do tego zabrać ?

Kawałek mapki aby uzmysłowić wam jak wygląda sytuacja.
Żółte-Ziemia sąsiada
Niebieskie-Nasza ziemia
Zielone-granica którą rzekomo się sugerował, przesunięta o kilkadziesiąt cm w stronę budynków względem tej po drugiej stronie drogi na której stały drzewa.
Czerwone-wycięte drzewa (S- studnia która według niego jest w jego granicy)
Mapka pochodzi sprzed ładnych paru lat, podesłał mi ją ojciec na szybko. ale są to geodezyjne pomiary robione pod warunki zabudowy. Po przedstawieniu mu tego usłyszałem jedynie że takie stare mapki z telefonu są nieaktualne. Dobre mi granice działek chyba pływają wg niego...
Proszę was o pomoc i z góry wielkie dzięki za wszystkie porady.
Pozdrawiam.
Zwracam się do was, bo wiem że nie brakuje tutaj ludzi inteligentnych i mających także jakieś doświadczenia życiowe w różnych sprawach. Może pomożecie ?
Sprawa jest tego typu. Zgodnie z wprowadzoną przez pana Szyszkę ustawę można teraz wycinać drzewa jak się komu podoba. Moja mama jest właścicielem pewnej nieruchomości (gospodarstwa) które odziedziczyła po śmierci swoich bliskich. Od czasu ich śmierci bywa tam bardzo rzadko i na dobrą sprawę całe to gospodarstwo wygląda na opuszczone. Ziemię jakieś 6ha obrabia nam rodzina która mieszka kilka wsi dalej. Ostatnio jeden z kuzynów przyjechał jak co roku z papierami które trzeba złożyć o dopłaty z unii za ziemię i przy okazji okazało się że posprzątane są już jakieś gałęzie i jest czysto. Po wypytaniu okazało się że sąsiad który graniczy z naszą posiadłością wyciął 3 leciwe drzewa które stały "na granicy" naszych działek. Każde z nich to około 50lat i kilka metrów w obwodzie (dęby i lipa). Sprawa tej granicy właśnie jest tutaj kwestią o którą chciał bym dopytać. Bo według starych map Pnie tych drzew stoją w obrysie naszej działki. jeżeli cokolwiek mogło należeć do niego to tylko korony tych drzew w pewnej części. Wczoraj wybrałem się do jaśniepana (radnego). Który to pozwolił sobie bez naszej zgody wyciąć te drzewa. Z wielkimi nerwami i smutkiem po spustoszonej działce oczom moim ukazał się piękny obrazek bo drewno pocięte leżało z tyłu na jego podwórku i leżały jeszcze części pni. Ile mogłem złapałem w aparat tak aby nie wtargnąć na jego posesje. Nie minęło kilka minut i zjawił się sam on. Zapytałem grzecznie czy posiada jakiś dokument od geodety potwierdzający jakoby te 3 drzewa stały na jego działce. Odpowiedź zdumiewająca padła od jego żony, która także była na miejscu "Nie, przecież za każdy papierek trzeba płacić". On powiedział że był w starostwie patrzył na mapki i według niego oraz tego co usłyszał od tamtejszych urzędników drzewa są po jego stronie. Ciekawe od kiedy to urzędowe sprawy załatwia się "na gębę". Po chwili zaczął kręcić, że tam były wbite jakieś słupki. i sugerował się nimi. Tak słupki były ale po przeciwnej stronie drogi która była dzielona w ramach spadku. A granica przesunięta jest tam mniej więcej o kilkadziesiąt centymetrów na jego korzyść względem tej po drugiej stronie drogi. Tym samym "na oko" (przywłaszczył) sobie także studnie która na 100% leży w granicy naszej działki. I sugerując się prawdopodobnie tym upierdzielił te 3 drzewa. Nie wyglądał już na pewnego siebie po krótkim wyperswadowaniu co do kogo należy. Zaczęło się gadanie że on zawsze żył dobrze ze śp. dziadkiem i wujkiem którzy tam mieszkali i nie chciał by teraz problemów. Że drewno mogę sobie zabrać jest już pocięte... Szkoda gadać jak bez sentymentu i skrupułów zniszczył coś co towarzyszyło mi i mojej rodzinie całe życie. Dawało piękny cień na całe podwórko, stanowiło naturalne zabezpieczenie przed burzą dla drewnianej zabudowy która tam jest. Ponieważ byłem sam a decyzja co robić dalej zależy właściwie od mojej matki która jest właścicielem posesji, ale wiem że ona sama sobie nie poradzi. Dogadałem się z nim że pomyślę co z tym faktem zrobić. Powiedzmy że on myśli iż sprawę zamiótł pod dywan i jest wszystko ok, ale tak to się nie skończy. Tutaj zwracam się do was. Co zrobić aby poniósł karę za to co zrobił. W jaki sposób ukarać drania za to że zniszczył nam nasz mały pomnik przyrody. Gdzie to zgłosić w jaki sposób się do tego zabrać ?

Kawałek mapki aby uzmysłowić wam jak wygląda sytuacja.
Żółte-Ziemia sąsiada
Niebieskie-Nasza ziemia
Zielone-granica którą rzekomo się sugerował, przesunięta o kilkadziesiąt cm w stronę budynków względem tej po drugiej stronie drogi na której stały drzewa.
Czerwone-wycięte drzewa (S- studnia która według niego jest w jego granicy)
Mapka pochodzi sprzed ładnych paru lat, podesłał mi ją ojciec na szybko. ale są to geodezyjne pomiary robione pod warunki zabudowy. Po przedstawieniu mu tego usłyszałem jedynie że takie stare mapki z telefonu są nieaktualne. Dobre mi granice działek chyba pływają wg niego...
Proszę was o pomoc i z góry wielkie dzięki za wszystkie porady.
Pozdrawiam.