1995r.: praca dyplomowa w średniej zawodowej szkole technicznej - płacili za wszystko po przedstawieniu faktury zakupu; tylko raz odmówili zapłaty - uczeń miał wykonać w ramach części praktycznej pracy dyplomowej pokazowy przekrój pompy wtryskowej silnika wysokoprężnego i na tą okoliczność zamówił taką pompę prosto z fabryki w Niemczech

2001r.: praca dyplomowa na PWR Wrocław - tam nawet nie trzeba było nic kupować samodzielnie, wszystko załatwiała uczelnia.
Nie chcę się tutaj mądrzyć, chodzi o to, że albo o czymś nie wiesz, albo czasy się zmieniły, albo boisz się upomnieć, albo chcesz zapunktować niskimi kosztami, albo w ogóle nie wiesz jak się za to zabrać.
Jeżeli jednak jest tak, że przyszły inżynier do pracy końcowej musi bujać się po internetowych forach, szukać nieodpłatnie i słuchać rad o szrotach, to to jest rzeczywiście katastrofa polskiej edukacji.