
Od kiedy skończył się kryzys komuny zapomniałem o ogłoszeniach w radio "stopień zasilania xx" i dyżurnej świeczce. Aż do przeprowadzenia się w 2004r na wieś. Nikt nie informuje o takich pierdołach jak wyłączenie prądu (co tam za problem, że ktoś pracuje na kompie lub ma czułą elektronikę). Wahania prądu są takie, że nie wyrabiałem na przepalające się co 2-3 dni halogeniki oświetlenia podsufitowego i w końcu kupiłem wkłady na normalne żarówki. Ale energetyka nie widzi problemu.