
W moim technikum gość na malutkiej wiertarce stołowej wiercił wiertłem fi 4 czy coś koło tego, w miękkim tworzywie (obudowa elektroniki). Oczywiście powszechna pogarda dla wszelkiego BHP i brak okularów. Wiertło pękło i oka nie ma.
Drugiemu wciągnęło fryzurę i lekko oskalpowało, na szczęście wiertarka już wytracała rozpęd.
Przykładu z tego nie wzięli wcale, BHP kulało do końca szkoły.
Jako dzieciak ostrzyłem tacie wiertła szlifierką kątową. Mimo tatowych podśmiechujek miałem założone okulary, watę w uszach, ale siedziałem na progu szopy i dostałem drzwiami zamykanymi przez wiatr. Niegroźna "operacja kolana" wirującą tarczą, bliznę przez parę lat mogłem pokazywać ku przestrodze.