To nie jest kwestia stu euro, ale tysięcy euro co rok.
Są ludzie którzy mają komputery pełne "darmowego" oprogramowania, którego się nauczyli, do którego się przyzwyczaili, a teraz najzwyczajniej z niczego innego nie potrafią korzystać.
Po słusznych wyrokach europejskich trybunałów, stwierdzających rzecz oczywistą, czyli że jak coś sprzedasz to już nie jesteś właścicielem, każdy producent oprogramowania komercyjnego albo już przeszedł, albo kombinuje jak przejść na system leasingu, gdzie nie traci się prawa własności do wypożyczanego oprogramowania. Nawet jeśli stare wersje pozostaną darmowe, to i tak niedługo staną się tak archaiczne, że bezużyteczne.
Środowisko twórców i sympatyków wolnego oprogramowania już wiele lat temu trąbiło na alarm i tłumaczyło że trzeba CZYTAĆ LICENCJE, ale jak widać bez skutku.
Ja z zasady nie współczuję głupoty, ale nie jest jeszcze za późno żeby zmądrzeć.
Tu nie chodzi o to czy program jest darmowy, tylko o to na jakiej licencji jest rozpowszechniany.
Licencja musi być jasna, jednoznaczna i nie zawierać klauzul o możliwości wypowiedzenia poza ściśle określonymi przypadkami.
Tak jest z licencją GPL, która z zasady nie może być zmieniona, ale też są komercyjne licencje napisane w sposób uczciwy, z tym że raczej są to licencje wersji płatnych.
Podsumowując, nie należy być idiotą, który wierzy że od komercyjnej firmy dostanie cokolwiek za darmo.