Padło pytanie po jasną cholerę w dziale "na luzie" rozpocząłem temat na luzie ....
Zasadniczo po to, żebyście się mogli pochwalić jak cudownego macie antywirusa, ile pirackiego softu jest na warezach, i ponarzekać jak to pod Linuksem nic nie działa.
Kiedyś, tak jak wszyscy, jechałem na pirackim sofcie, ale z tego wyrosłem.
Dotarło do mnie, że nie potrzebuję autocada za 10000PLN żeby coś wydrukować na drukarce 3D.
U mnie wszystko czego potrzebuję działa pod Linuksem. I działa dobrze.
Natomiast o tym czego mój wpis zasadniczo dotyczy nie padło nawet słowo.
Mianowicie w świecie Windowsów na każdym kroku czyha ktoś, kto próbuje wydymać Cię na pieniądze.
Natomiast co do firmy Goodram, to kiedyś się przejechałem na ich pendrajwie, ale postanowiłem dać im drugą szansę. W końcu opowieści o tym, jak to wszystkim po tygodniu padają dyski, z zasady prawdziwe być nie mogą. Nowy dysk CX400 512GB można kupić już za 200 zł, a backup trzeba robić zawsze, bo żadne logo nie chroni przed awarią.
Znaleziono 3 wyniki
Wróć do „Dlaczego nie lubię Windows ...”
- 24 gru 2019, 13:19
- Forum: Na luzie
- Temat: Dlaczego nie lubię Windows ...
- Odpowiedzi: 16
- Odsłony: 1468
- 22 gru 2019, 20:56
- Forum: Na luzie
- Temat: Dlaczego nie lubię Windows ...
- Odpowiedzi: 16
- Odsłony: 1468
Re: Dlaczego nie lubię Windows ...
W Linuksie istnieje mechanizm montowania partycji, a właściwie to dowolnych plików w dowolnym miejscu, więc nic nie stoi na przeszkodzie by zainstalować Linuksa na stu partycjach.
Problem jednak polega na czymś zupełnie innym, a mianowicie na tym czy masz kontrolę nad instalatorem i tym co on robi.
W Windows jest taki plik efi.bin, czy jakoś tak, teraz nie pamiętam. On jest tworzony w procesie instalacji i zawiera informacje o fizycznym położeniu plików koniecznych do uruchomienia systemu. To właśnie dlatego partycja przesunięta w inne miejsce się nie uruchomi.
Pod Linuksem działa to zupełnie inaczej, boot menadżer dostaje tylko informację z której partycji ma się uruchomić, i sam szuka tam potrzebnych plików.
Dam Ci przykład :
Po przekopiowaniu dysku, miałem dwa dyski o identycznej zawartości. Kiedy kazałem BIOS-owi załadować system z drugiego dysku, to załadował on system z pierwszego ... Wytłumaczenie jest proste, BIOS pobrał dane z drugiego dysku, ale partycję o podanym identyfikatorze znalazł na pierwszym, więc już dalej nie szukał.
- 22 gru 2019, 19:42
- Forum: Na luzie
- Temat: Dlaczego nie lubię Windows ...
- Odpowiedzi: 16
- Odsłony: 1468
Dlaczego nie lubię Windows ...
Miałem w laptopie dysk. Niby SSD i niby dobrej firmy, bo Samsung 840 EVO. To, że tylko 120GB mogłem jeszcze ścierpieć, ale ten dysk miał też bardzo paskudną właściwość, mianowicie szybki był przy dużych plikach, ale przy wielu małych prędkość spadała do iście żółwiego tempa. No niestety, ale transfer 20 MB/s jest w dzisiejszych czasach nie do zaakceptowania. Kupiłem więc Goodram C400 512GB.
W tym momencie stanąłem przed pewnym problemem, bo co prawda Windowsa do niczego nie używam, ale jeśli mam go legalnie zainstalowanego, bo kupionego razem z komputerem, to nie widzę powodu by go usunąć. Może się kiedyś do czegoś przyda.
Windows z kolei ma taką paskudną właściwość, że jest oprogramowaniem o zamkniętym kodzie i licencja nie pozwala na to żeby dochodzić jak jest napisany i jak działa. Dodatkowo licencja mówi o INSTALACJI na jednej partycji jednego dysku w jednym komputerze, więc nawet nie ma po co pytać Microsoftu jak skopiować partycję systemową tak, żeby się uruchomiła z innego dysku ...
W praktyce wygląda to tak, że system skopiowany na inną partycję nie chce się uruchomić, na co są sposoby, ale trzeba trochę pokombinować ...
Dlatego kiedy przypadkiem się dowiedziałem, że jest jakiś program Aomei, który za jednym kliknięciem kopiuje system Windows na inną partycję i czyni ją uruchamialną bez dodatkowych czynności, to postanowiłem go przetestować.
Programu nie pobierałem z jakichś torrentów crack warez, tylko ze strony Komputerświat, co wydawało mi się miejscem bezpiecznym ...
Po uruchomieniu instalator najpierw upomniał się o połączenie z internetem, co wzbudziło pewne podejrzenia, no ale pomyślałem że taka jest procedura i dałem mu połączenie. Instalator najpierw zapytał czy chcę zainstalować jakiegoś tam antywirusa, zupełnie mi niepotrzebnego, więc odmówiłem, potem zaproponował mi jakiś inny program do optymalizacji czegoś tam, co już zaczęło mnie irytować. Znowu odmówiłem, więc wyświetlił się komunikat, że tego Aomei nie da się sciągnąć z internetu (sic!), bo jakiś błąd systemu i żebym spróbował później ... W tym momencie mój antywirus wszczął alarm, że ten instalator z komputerświata jest zawirusowany i został przeniesiony do kwarantanny. Zostałem z gównem którego za bardzo nie dawało się odinstalować. W końcu zrobiłem z tym porządek i poszukałem strony producenta oprogramowania Aomei. Tym razem instalacja przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. Uruchomiłem program i kliknąłem w "przenieś system" czy jakoś tak. Zostałem poinformowany, że program może to zrobić, ale za trzydzieści dolarów, albo euro, teraz już nie pamiętam. Na plus programu należy zaliczyć to, że odinstalował się bez oporu ...
A jak to wygląda pod Linuksem ?
dd if=/dev/sda of=/dev/sdb bs=64k
Po przekopiowaniu zawartości starego dysku na nowy, uruchomiłem gparted, który powitał mnie komunikatem, że fizyczna wielkość dysku sdb nie zgadza się z zapisaną w tablicy GPT i czy ma to naprawić. Po kliknięciu "fix" dysk był gotowy do przełożenia w miejsce starego.
Całość trwała niecałe pół godziny, co jest czasem absolutnie minimalnym, bo szybciej 120GB skopiować się nie da.
Zarówno Windows jak i Linux startują jakby nic się nie stało,
Dysk wygląda jak na poniższym obrazku, jak widać to jest EFI a Windows jest rozbity na kilka partycji, bo taki kaprys miał jego instalator ...
I to właśnie dlatego nie lubię Windowsa, bo tam najzwyczajniej, NIC NIE MOŻE BYĆ NORMALNIE.

W tym momencie stanąłem przed pewnym problemem, bo co prawda Windowsa do niczego nie używam, ale jeśli mam go legalnie zainstalowanego, bo kupionego razem z komputerem, to nie widzę powodu by go usunąć. Może się kiedyś do czegoś przyda.
Windows z kolei ma taką paskudną właściwość, że jest oprogramowaniem o zamkniętym kodzie i licencja nie pozwala na to żeby dochodzić jak jest napisany i jak działa. Dodatkowo licencja mówi o INSTALACJI na jednej partycji jednego dysku w jednym komputerze, więc nawet nie ma po co pytać Microsoftu jak skopiować partycję systemową tak, żeby się uruchomiła z innego dysku ...
W praktyce wygląda to tak, że system skopiowany na inną partycję nie chce się uruchomić, na co są sposoby, ale trzeba trochę pokombinować ...
Dlatego kiedy przypadkiem się dowiedziałem, że jest jakiś program Aomei, który za jednym kliknięciem kopiuje system Windows na inną partycję i czyni ją uruchamialną bez dodatkowych czynności, to postanowiłem go przetestować.
Programu nie pobierałem z jakichś torrentów crack warez, tylko ze strony Komputerświat, co wydawało mi się miejscem bezpiecznym ...
Po uruchomieniu instalator najpierw upomniał się o połączenie z internetem, co wzbudziło pewne podejrzenia, no ale pomyślałem że taka jest procedura i dałem mu połączenie. Instalator najpierw zapytał czy chcę zainstalować jakiegoś tam antywirusa, zupełnie mi niepotrzebnego, więc odmówiłem, potem zaproponował mi jakiś inny program do optymalizacji czegoś tam, co już zaczęło mnie irytować. Znowu odmówiłem, więc wyświetlił się komunikat, że tego Aomei nie da się sciągnąć z internetu (sic!), bo jakiś błąd systemu i żebym spróbował później ... W tym momencie mój antywirus wszczął alarm, że ten instalator z komputerświata jest zawirusowany i został przeniesiony do kwarantanny. Zostałem z gównem którego za bardzo nie dawało się odinstalować. W końcu zrobiłem z tym porządek i poszukałem strony producenta oprogramowania Aomei. Tym razem instalacja przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. Uruchomiłem program i kliknąłem w "przenieś system" czy jakoś tak. Zostałem poinformowany, że program może to zrobić, ale za trzydzieści dolarów, albo euro, teraz już nie pamiętam. Na plus programu należy zaliczyć to, że odinstalował się bez oporu ...
A jak to wygląda pod Linuksem ?
dd if=/dev/sda of=/dev/sdb bs=64k
Po przekopiowaniu zawartości starego dysku na nowy, uruchomiłem gparted, który powitał mnie komunikatem, że fizyczna wielkość dysku sdb nie zgadza się z zapisaną w tablicy GPT i czy ma to naprawić. Po kliknięciu "fix" dysk był gotowy do przełożenia w miejsce starego.
Całość trwała niecałe pół godziny, co jest czasem absolutnie minimalnym, bo szybciej 120GB skopiować się nie da.
Zarówno Windows jak i Linux startują jakby nic się nie stało,
Dysk wygląda jak na poniższym obrazku, jak widać to jest EFI a Windows jest rozbity na kilka partycji, bo taki kaprys miał jego instalator ...
I to właśnie dlatego nie lubię Windowsa, bo tam najzwyczajniej, NIC NIE MOŻE BYĆ NORMALNIE.
