Kolego, czy masz jakieś kompleksy czy kiepski dzień w pracy?zdzicho pisze:Logika wskazuje ,ze jak coś może być zasilane napięciem ,przez kilka godzin ,to tym bardziej wytrzyma , to samo napięcie(nieznacznie wyższe) ,przez sekundę. Nie trzeba do tego znać się na starych szlifierkach,ze stołem elektromagnetycznym. Fizykę ,zaś mieli wszyscy ,a to poziom kiedyś podstawowy
Gdyby fizyka szkolna wystarczyła do opisu otaczającej rzeczywistości, to conajmniej połowa urządzeń wogóle by nie działała.
Nie znam schematów magnesówkek ani różnych stołów magnetycznych. Wiem, że mają guzik "rozmagnesowanie" ale co on faktycznie załącza? Czy napięcie takie jak do magnesowania, tylko zmienne? A może napięcie o 70% niższe z drugiego trafo? A może do rozmagnesowania uzwojenie stołu ma odczep i pracuje na 20% nominalnej impedancji? A może do zmniejszenia obciążenia przy magnesowaniu jest dodany dławik albo kondensator, który trafi szlag jak mu się poda prąd zmienny? I jake napięcie samoindukcji ma taki stół zasilany prądem przemiennym? Bo jeżeli zaindukuje się na nim 5kV to pewnie izolacja nie wytrzyma.
Zakładam, ze ktoś, kto zna budowę konkretnej szlifierki może mi odpowiedzieć "w szlifierce PUSa rozmagnesowanie idzie przez dławik z dodatkowego odczepu trafo" albo "jest tylko stycznik, który omija mostek prostowniczy". I tego rodzaju odpowiedzi oczekiwałem, ale widzę, że jej tu nie uzyskam - lepiej pójść do biblioteki niż tracić czas na forum.