Taka historia z grzaniem warsztatu w roli głównej.
Żona mojego znajomego, budzi się rano w niedzielę i męża nie ma w łóżku.
Myśli sobie tego to już porąbało do reszty, spał tak krótko czy nie wrócił z warsztatu i tam spał?
Udała się do warsztatu, a tam ....... mąż leży na podłodze, niestety bez życia. Sekcja, zatrucie tlenkiem węgla.
W warsztacie miał kozę od ponad 20 lat, zawsze doglądana, zawsze sprawna, cały czas czyszczona.
Co się stało?
Dochodzenie nic podejrzanego nie wykazało.
Było to kilka lat temu, czujniki tlenku nie były jeszcze tak rozpowszechnione. Co prawda słyszałem, że też nie zawsze są aż tak skuteczne jak się je chwali.
Po tej tragedii nikt mnie nie namówi na żaden piec czy kominek, w tym samym pomieszczeniu w którym przebywam.
Gazowe ogrzewanie bez wentylacji, jest bez sensu bo po ścianach z blachy będzie spływała woda.
Najlepiej z rozmysłem zaizolować dobrze budynek i grzanie elektryczne.