W terenie będąc, to w nakrętkę butelki po wodzie mineralnej, nalewalimy po połowie jednego i drugiego oleju; jeżeli po ich dokładnym zamieszaniu nie wytrącała się "kaszka" - dopuszczaliśmy zmieszanie obu. Kiedyś klient dolał do wrzeciennika "nowego" oleju, który "zwarzył się" po wymieszaniu z tamtym już pracującym, tokarz TUR-50SN/DC zobaczył explozję oleju we wrzecienniku wraz z samoodkęceniem się korka wlewowego, który pofrunął aż pod sufit hali. Samozapłon z powodu przekroczenia temperatury kół zębatych...
A swoją drogą taki wrzeciennik buzujący żarem jak parowóz wyczuwa się na policzkach i po narastającym zapachu...