
A weź jeszcze pod uwagę ze ten pilot wcale nie ratował 230 osób ale siebie. Można to nazwać transakcją wiązaną. Gdyby poświęcił swoje życie za te 230 osób to może wtedy bym zmienił zdanie.
Tu to kolega poleciał. Takie teksty to do superekspresu. Kolega może poszuka statystyk dotyczących awaryjnych lądowań z uszkodzonym podwoziem. Bardzo mało z nich kończy się rozbiciem maszyny. Samolot zresztą też jest zaprojektowany do awaryjnego lądowania bez podwozia.mariuszbroda pisze: Ilu z nas potrafi w sposób wzorowy wykonywać swoją pracę mając przed oczami widmo właściwie pewnej śmierci...