Jak wytrzymują 10 tys obrotów ?
Jakoś wytrzymują - teoretycznie

To z dokumentacji dane - chyba prawdziwe, bo to zabytki - myślę, że propaganda wtedy była używana ostrożnie . Smarowania mają rozwiązywane w różny sposób ale chyba zawsze to "grawitacyjne" podawanie smaru w układzie otwartym smarowania ( przy łożyskach ślizgowych )
Co do łożysk - są różne - ślizgowe i toczne.
Sporo jest " mieszanych", czyli przy ślizgowych występują oporowe toczne np.
Nie chcę uogólniać, upraszczać, bo potem się robią nieporozumienia.
Tu chyba trzeba się zastanowić/zrozumieć jaki był cel i kierunek rozwoju tego typu tokarek.
Po pierwsze to małe wymiary elementów obrabianych, po drugie precyzja.
W tym kierunku od powiedzmy połowy XIX w szedł rozwój.
By być dobrze zrozumianym - zawsze walka o precyzję toczenia była we wszystkich rodzajach tokarek - tu chodziło o utrzymanie % precyzji w skali mikro.
Kasacje luzów realizowane są na bardzo wiele sposobów - właściwie każdy z podstawowych producentów miał swoje sposoby, swoje charakterystyczne rozwiązania.
W latach 50 XX w. pojawiły się już na dobre w tokarkach łożyska toczne skośne.
I tu też proszę dobrze zrozumieć - wcześniej też się pojawiały - jakieś próby mniej lub bardziej udane były.
Jest jedno ale - tokarki zegarmistrzowskie były do produkcji / wytwarzania i dla zegarmistrzów do napraw. Wg mnie zrobiły się z tego dwie różne klasy.
Czy stać zegarmistrza na wywalenie kasy na obecną tokarkę na łożu "WW" Boleya - nówka w
wersji podstawowej to chyba c.a. 6 tys €.
Jest światełko dla chętnych - zegarmistrzów coraz mniej a tokarek używanych dużo.
Można trafić wersje podstawową bez tulei za kilkaset pln... czasami
Mała dygresja - jeżeli można.
Na wstępie - nie jestem zegarmistrzem - to tylko hobby.
Potrzebowałem małą tokarkę. Kupiłem "coś" w rdzy i farbie - złom... w cenie niemal złomu. Po oczyszczeniu z grubsza okazało się , że to Boley 2b z okresu wczesnego XXw. To trzeba zrobić solidnie - pomyślałem a gdy skończyłem żal było na niej pracować - była/jest piękna. Postawiłem lśniącą na półce i szukałem następnej i... nazbierało się trochę tego.
Docelowo miało być z tego mikro CNC - w końcu trafiłem na części z których może zrobię, co zamierzałem, ale po drodze uzbierało się kilkanaście już chyba zabytkowych, jak dla mnie - pięknych, wystawowych narzędzi. Jak jest potrzeba czasami ich używam.
Ale wróćmy do tematu
Zapewne podstawowa różnica w tokarkach zegarmistrzowskich to cena i wynikające z niej różnice w jakości / komplikacji ich produkcji. Przeglądając katalogi nie sposób się oprzeć wrażeniu, że producenci ściągali od siebie bardzo i całkiem możliwe, że podzespoły były wykonywane przez jedną firmę odlewniczą.
Trudno czasami rozpoznać na odległość czyja to produkcja.
Występują właściwie 3 podstawowe wielkości łoża - amerykański rozmiar WW, rozmiar mniejszy zwany Reform ... chyba wprowadzony przez Boleya i rozmiar małej wangi ( łoża) ok 20 mm średnicy.
Mniej więcej w tych wymiarach się trzymali wszyscy producenci, co nie znaczy, że nie było odstępstw.
Amerykański rozmiar WW był/jest uważany za najwyższy poziom, czasami nazywany precyzyjnym i w nim produkowali właściwie wszyscy liczący się producenci, równolegle produkując też inne rozmiary.
Oczywiście była też chęć uzależnienia nabywcy tokarki.
Gdy sprawdzi się tabelę okazuje się, że próbowali zmieniać/ robić swoje gwinty na tulejach zaciskowych, ustawiać swoje kąty wejściowe we wrzecionie... no takie tam tricki coby nie wszystko było wymienne.
Są zestawienia - można posprawdzać - wtedy okazuje się, że nie jest tak różowo z uniwersalnością.
I jeszcze jedna rzecz - wspominałem o tym.
Kolega rynio_di napisał o marzeniu - silnik 500-750 W.
Super - Nutool 500 ma silnik 500w i jest kolosem w porównaniu z tokarkami zegarmistrzowskimi.
Uchwyt tokarski zegarmistrzowski - jeden z większych ( 3 szczęki uniwersalny) waży c.a. 300 g.
Ile waży klasyczny uchwyt 125 mm?
A masa z wałem...?
Przez 200 lat doświadczeń nie wkładano silników powyżej 200 W a można było.
Właściwie bezpowrotnie rozwalone tokarki zegarmistrzowskie, których już nikt pewnie nigdy nie naprawi, bo koszty byłyby zbyt duże, by doprowadzić do dawnej precyzji chyba jednak wydaja się mówić - nie szalejmy - pomyślmy nad sensem i konstrukcją.