Od "widzimisię"...

I politechnicznej erudycji panów w zielonych mundurkach...

Kiedyś dla syna-studenta do pracy inżynierskiej ściągałem z USA elektroniczny układ nadążny do śledzenia ruchów słońca, w sumie nic wielce skomplikowanego, ot, prosta elektronika wielkości 1/2 A4, i do tego parę książek technicznych (nomen omen polskiego autora, ale jak się okazało niedostępne u nas.. sic!).
Oczywiście jak się do tego dorwali celnicy, to w kwitach celnych "fachowo" określili mi owo ustrojstwo na... "aparaturę naukową"

A innym razem za dość drogie narzędzie - zero
