U Kamara masz frezarkę FYA 41, a Ty masz FWA 41m one różnią się dość znacznie. Przedewszystkim masz korbki od strony wrzeciennika. Pozatym sprzęgła są sterowane elektrycznie z czego wynikają pewne zmiany w budowie konsoli. Luzem na przekładni nie trap się bardzo bo przy dobrym nastawieniu bedzie pewnie i tak mnisjszy niż na pojedynczej nakrętce (i skasuje się sam grawitacyjnie, o ile nie przesadzisz z ciśnieniem oleju). Przełożenie tam jest 1:2 albo i 1:3 ( nie pamietam) więc pewnie można pominąć przekładnie pasową. Widzialem przekładnię zębatą między serwem a śrubą w znacznie dokładniejszej maszynie i nikomu luz miedzyzębny snu z powiek nie spędzał. Dlatego zostawił bym stare łorzyskowanie śruby, przekładnię zębatą i silnik od strony wrzeciennika (nad pompą chłodziwa) żeby się o niego nie potykać, jak uciągnie to nawet wyłącznie przez sprzęgło. Nie wiem czy to kwestia tylko mojego egzemplarza ale podnoszenie konsoli działało lepiej niż siłka ( kiedyś zepsuł się przyspieszony) nie wiem jak silnik bedzie sobie z tym radził na dłuższą metę.

Ps. Chętnie bym podyskutował co lepsze stare numeryczne czy manualne, ale nie chce zaśmiecać tematu.

Zawsze mnie to interesowało, po co ludzie to robią? Nie lepiej kupić jakąś numeryczną staruszkę? ( dwadziescia lat temu to nie było takich ale teraz to już są). Może zostaw przekładnię kątową która tam jest i tylko luz na niej nastaw jak najmniejszy. Tymbardziej że w FWA w przeciwieństwie do FYA masz korbki od strony stojaka i silnik tam zamontowany nie będzie wystawał z przodu denerwując operatora. Bardzo możliwe że gdy dasz śrubę toczną pod wspornik to będziesz musiał dać hamulec bo może wspornik opadać przy braku zasilania. Zastanowił bym się też nad odobnym zsilaniem odciążenia konsoli, gonić silnik główny tylko do tego- troche "mało eko" .