Znaleziono 5 wyników

autor: diodas1
04 lip 2015, 00:22
Forum: Na luzie
Temat: Jak wykończyć "starych"
Odpowiedzi: 27
Odsłony: 2804

Faktycznie, dżdżownice nie są łatwym obiektem do obserwacji. Można to robić ewentualnie w podczerwieni bo unikają światła i chowają się bardzo szybko w podłożu. Moje eksperymenty skupiały się na badaniu w jakich temperaturach i wilgotności jest im lepiej, co im bardziej smakuje i co podnosi libido :). Zależało mi na rozwoju hodowli i dużym przyroście naturalnym.
autor: diodas1
03 lip 2015, 20:13
Forum: Na luzie
Temat: Jak wykończyć "starych"
Odpowiedzi: 27
Odsłony: 2804

Kiedyś eksperymentalnie hodowałem dżdżownice. Takie stworzonko żyje niby aspołecznie. Głównie je, trawi i wydala oraz przy sposobnej okazji rozmnaża się. Wydala czyli produkuje bardzo cenny nawóz dla roślin. Dzięki tym małym niepozornym stworkom między innymi Ziemia pokryta jest warstwą żyznej gleby. Należałoby zatem przyjrzeć się jeszcze raz nierobom, tym razem od strony odwłoka. Być może nie są tacy bezużyteczni :mrgreen: Dzięki przetwarzaniu materii planeta tętni życiem.
autor: diodas1
02 lip 2015, 01:48
Forum: Na luzie
Temat: Jak wykończyć "starych"
Odpowiedzi: 27
Odsłony: 2804

Lepiej późno niż wcale. Przeszedłeś w pewnym sensie szybkie przeszkolenie z zasad rządzących dorosłym życiem. Znane porzekadło mówi- gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła...
Teraz kiedy dociera do Ciebie ile rodzice Ci dali, masz jeszcze szansę im za to przynajmniej podziękować. Nie każdy ma to szczęście niestety. Bywa że olśnienie przychodzi gdy rodziców już nie ma, młody człowiek sam zostaje rodzicem i brakuje mu czasu na sen, staje się z latami styranym dziadkiem .... albo nigdy.
autor: diodas1
30 cze 2015, 10:16
Forum: Na luzie
Temat: Jak wykończyć "starych"
Odpowiedzi: 27
Odsłony: 2804

Niektórzy Koledzy pewnie jeszcze pamiętają lata temu wystawianą w Teatrze Telewizji sztukę "Drewniany talerz".Szczególnie ostatnią scenę w której wnuczka dziadka wywożonego przez dzieci do domu starców wzięła na przechowanie drewniane naczynie z którego był zmuszany jadać senior... Będzie jak znalazł kiedy jej rodzice się zestarzeją.
Dziadkowie, rozpieszczajcie i kochajcie swoje wnuki bo one w swoim czasie odpłacą komu trzeba za wasze nieprzespane noce.
Skoro nie ma teorii spiskowej tylko zwykła przyrodnicza prawidłowość to faktycznie próżno szukać na to zapobiegawczej szczepionki . Pozostaje leczyć objawowo.
autor: diodas1
30 cze 2015, 04:13
Forum: Na luzie
Temat: Jak wykończyć "starych"
Odpowiedzi: 27
Odsłony: 2804

Jak wykończyć "starych"

Zauważyłem pewne zjawisko które nosi znamiona wirusa grożącego epidemią.

Jest sobie szczęśliwa, pracowita, średnio zamożna rodzina- metryki urodzena z połowy ubiegłego wieku. W tamtych czasach nie było jeszcze developerów a terminy uzyskania mieszkania w spółdzielniach mieszkaniowych były dłuższe niż dzisiaj do lekarzy specjalistów. Będąc jeszcze młodymi i pełnymi nadziei (a może szaleństwa) ludźmi spięli więc pośladki i rzucili się na pomysł wręcz niemożliwy czyli budowę od fundamentów swojego nowego gniazda. Wszystko na jedną szalę. Na urlop pojedziemy ... kiedyś. Z rozpędu spłodzili dzieciaka który pętał się między nimi i jak na "szkodnika" przystało robił wszystko żeby umilić im czas. Dom rósł a dziecię jeszcze szybciej, coraz więcej wymagając od zabieganych rodziców. Maluch "załapał się" już na nową modę bezstressowego wychowania. Nie brakowało mu w zasadzie niczego bo mimo rosnących kosztów budowy i codziennego życia starczyło (musiało wystarczyć) na kolejny rowerek do zajeżdżenia, obowiązkowo ksiązki do szkoły, do których zresztą nie zaglądał, setny tornister, potem komórkę, komputer, kieszonkowe (na dyskotekę)... W końcu, uff, chata stoi. Teraz jeszcze tylko niech pociecha skończy studia i będzie można pojechać na upragniony urlop a może nawet zacząć spokojnie odpoczywać. Synalek tymczasem studiuje dokładnie. Trzeci raz zmienia kierunek i doi rodziców bo czesne drożeje.Dyskoteki też. Jest dorosły więc i piwem nie gardzi a współczesne panienki są jakby bardziej wymagające.Tata, daj! I tak studiując na kilku "fakultetach" jednocześnie któregoś pięknego dnia kandydat na przyszłego profesora przyprowadza przed oblicze swoich sponsorów panienę z nogami do samej ziemi, głaszcze ją lubieżnie w okolicy pępka i oświadcza że rzucił studia (jakiś czas temu) ponieważ "niedługo będzie nas więcej". Grom z jasnego nieba to przy tym beknięcie. Po docuceniu starych z pierwszego szoku szybka narada- co dalej?
Otóż okazuje się że młodzi mieli pomysł tylko na pierwszą połowę zagadnienia czyli eksperymenty łóżkowe. Oboje bez zawodu, ona bez pracy, do której natura jej nie przysposobiła, oboje bez koncepcji na życie. Rodzina dziewczyny ma głęboko w odwłoku, gdzie ich latorośl sypiała a jeszcze głębiej troskę o jej przyszłość. Z rękoma splecionymi na brzuchach obchodzą posesję żeby oszacować na ile jest zaradna (kogo upolowała) i zaczynają się panoszyć. Bieg wypadków przyspiesza bo brzuch rośnie coraz szybciej. Rodzice "wybranki" rezolutnie i bez skrępowania stwierdzają- my nie pomożemy bo nie mamy z czego ale chętnie przyjdziemy na wesele, tylko ktoś nas musi podwieźć bo bilety na kolej podrożały. Szok za szokiem. Rodzice "niedoszłego" biorą wszystko na swoje spracowane plecy i tak po burzliwych kilku miesiącach, ślubie, paru wyrwanych sztachetach weselnych i porodzie, młodzi zapuszczają korzenie w części wybudowanego przez nich domu i w pełni wyposażonych ścianach. Po podliczeniu zysków i strat wychodzi że jeden cel przez przypadek został osiągnięty- będą odtąd żyli w wielopokoleniowym domu, o czym zresztą marzyli i co im dodawało sił podczas układania cegieł. Sielankę burzą niestety coraz częste sprzeczki między młodymi "zakochanymi", którzy wcześniej właściwie wcale się nie znali. Dziadkowie szybko oszaleli na punkcie wnuczki ale wkrótce odbija im się to czkawką bo niemowlę zaczyna być traktowane jako karta przetargowa. Nie dasz kasy na dyskotekę to szlaban na wnuczkę. O dziwo syn tak dalece wlazł pod pantofel na "nogach do samej ziemi" i ulega kolejnym pomysłom młodej, że bierze także czynny udział w szantażowaniu swoich rodziców i z dnia na dzień podnosi poprzeczkę. Między innymi rodzi się pomysł żeby dom rozdzielić architektonicznie na dwa oddzielne mieszkania. Starych właścicieli najlepiej urządzić w kotłowni- nie będą musieli się męczyć i chodzić po schodach żeby napalić w piecu... Krok po kroku presja rośnie aż starzy w końcu resztą sił mówią NIEEEE!!! Reakcja jest natychmiastowa. Młoda matka z rocznym dzieckiem pakuje się trzaskając drzwiami i wyprowadza na swoje stare śmieci, do lepianki za lasem. Zostaje porzucony młody żonkoś który zdaje sobie sprawę że dał d..y na całej linii ale i tak obwinia swoich rodziców że to przez nich został sam. Piekło na ziemi. Już lepiej żeby też się wyprowadził razem z zapasem całej żółci która z niego się leje ciągłym strumieniem, ale to zbyt trudne. Nie stać go na wynajęcie mieszkania, zdążył zadłużyć się w banku po uszy żeby jego "szczęście" było łaskawsze po zgaszeniu świateł, do (jeszcze) żony nie pójdzie bo równie szybko jak zauroczyła się przy poznaniu, teraz się odkochała. Nie będzie tracić swojej młodości z "gołodupcem" który na dokładkę nie potrafił ujarzmić swoich starych rodziców. Na dodatek oni okazali się "cwaniakami" którzy nie dali się wycisnąć jak cytryna...

O czym jest ta bajka? Otóż nie jest to fikcja ale konkretny przypadek moich znajomych który poznałem na początku tego roku. Jakieś dwa miesiące temu odwiedzili nas inni i też wyżalili się na swój los opowiadając to samo o swoim życiu. W niedzielę zaprosiliśmy kolejnych przyjaciół na pogaduchy nad rożnem i aż skóra mi się zmarszczyła na karku. Ci znowu kropka w kropkę to samo. Trzy historie trzech rodzin, tylko wśród grona naszych znajomych, jakby żywcem skopiowane przez kalkę. Poczułem się jak łowca teorii spiskowych który to odkrył. Wiem na pewno że ci ludzie, mieszkający w innych miastach na pewno się nie znają. Skąd taka zbieżność szczegółów? Scenariusz wszędzie identyczny. Najpierw "siup", ciąża, ślub a potem jak po sznurku- uzależnienie rodziców od wnuka, dojenie bez umiaru, podpierane szantażem racjonowania kontaktów z noworodkiem i brutalne szybkie rugowanie rodziców z ich życiowego dorobku. Szkoda czasu na naturalną wymianę pokoleń. Trzeba przyspieszyć na max. Tak wykończyć starych psychicznie żeby dobrowolnie sami zakopali się pod ziemię.
Zbieżność szczegółów w tych trzech (jak dotąd) przypadkach które poznałem nasunęła mi pewne podejrzenie. Opisałem to wszystko tutaj bo może ktoś potwierdzi że mam rację w soich przypuszczeniach. Otóż pomyślałem że recepta na wykończenie "starych" musi być jakoś propagowana wśród młodych. Na przykład gdzieś na forum dla znudzonych gumożujców, beztroskich matek, różowowłosych pokiwańców... ktoś ogłosił stosowną burzę mózgów (chciałoby się powiedzieć "bezmózgów") i tak zbiorowo została opracowana cała procedura postępowania. Może było to na przykład na FB do którego rozsądni i nieco starsi ludzie raczej nie zaglądają. Może w jakiejś kolorowej prasie, może zostało to skopiowane z jakiegoś filmu... Nie mam pomysłu gdzie szukać żeby trafić na właściwy trop. Zatem ogłaszam: Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, niech się podzieli.

Po co mi to? Otóż jeżeli przypadki moich znajomych są faktycznie kopią takiego diabelskiego, opracowanego w szczegółach spisku, to dobrze byłoby wiedzieć jakie jeszcze etapy zniszczenia ich czekają żeby zaczęli się skutecznie i z wyprzedzeniem bronić. Ucieczka zbuntowanej synowej z dzieckiem a pozostanie na miejscu dręczącego rodziców syna (identycznie w trzech przypadkach) to nie może być koniec historii. Zawsze jeszcze może być gorzej (zgodnie z teoriami Murphy`ego)

Wróć do „Jak wykończyć "starych"”