No cóż. Taka jest cena kompromisów kiedy trzeba wybierać między lepszym a tańszym rozwiązaniem. Z drugiej strony ideał nie istnieje. Dremel spocił się i poluzował po łącznej godzinnej ciężkiej dla niego pracy. Proxxon ma, sądząc po opisach, doskonalsze ułożyskowanie a IB-E dodatkowo częściowo metalową obudowę, co poprawia sztywność. Nadal jednak może się w nim przegrzać sam silnik. Z kolei we wrzecionach o dodatkowym wymuszonym chłodzeniu cena wzbogaca się o kolejne zera. Wychodzi więc że aby nie zamordować portfela, obejściem kłopotów przy potrzebie na przykład wielogodzinnej obróbki (gęsto wierszowana płaskorzeźba) może być szatkowanie całej pracy na fragmenty oddzielone od siebie przerwami na chłodzenie. Przekonałeś mnie do Proxxona

Małe jest piękne a cicha praca to wart zauważenia komfort. Nie miałem niestety dotąd okazji posłuchać kociej muzyczki generowanej przez większe elektrowrzeciona ale domyślam się że byłaby ona bardziej uciążliwa dla sąsiadów. Mój Dremel po 20 minutach niestety już parzył.
Twoje cacuszko wygląda na dość sztywne ale skoro wyczuwasz w nim jednak (frezy wyczuwają) oznaki uginania podczas frezowania to może słabszym punktem jest to że wrzeciono jest zamocowane w jednym miejscu- przy futerku. Może pomogłaby jakaś chytra podpora i skrępowanie również jego dugiego końca. Przeczytałem też że w mikrowiertarkach Proxxona jest "pływający silnik" co zapewnia lepsze wyważenie i cichą pracę. Może to pływanie przenosi się w jakimś stopniu na tańczenie końca freza i dlatego przy małych jego średnicach takie ruchy kończą się katastrofalnie.