Tak, tak to dziala
...byc moze zle rozumiem twoja wypowiedz albo konstrukcje silownika. ja to intuicyjnie rozumialem tak ze mamy szczelna komore z tlokiem w srodku z dwoma wejsciami na powietrze i dwoma drogami ucieczki powietrza. jak wtlaczamy gaz jednym otworem na jednym koncu to tlok sie od niego odsuwa pod wplywem cisnienia. po drugiej stronie tloka otwiera sie otwor zeby powietrze z komory moglo spokojnie wyjsc i nie przeszkadzalo tlokowi. kiedy tlok zakonczy prace i czas na 2 czesc cyklu, powietrze zaczyna byc wpychane z 2 otworu doprowadzajacego, ujscie powietrza po jego stronie sie zamyka uszczelniajac jego czesc komory a po przeciwnej otwiera, dzieki czemu powietrze wczesniej wykonujace prace ucieka i tlok moze wykonac prace. czy silownik wogole tak dziala czy zle rozumiem zasade jego dzialania??
Sorki, powinno byc tlumik, mozna go potraktowac jako prymitywny filtr, Normalnie silownik tloczyskowy jest zasilany filtrowanym oczyszczonym powietrzem, jesli zamiast tego damy powietrze atmosferyczne w warunkach polowych to zanieczyszczenia moga osiasc na sciankach i je porysowac - co spowoduje dodatkowe opory ruchu i przecieki powietrza.jesli tak to myslalem ze przy takiej konstrukcji dajemy powietrze tylko na 1 strone(wypychanie) i tlok wykonuje prace, nastepnie kiedy ciezar opada, rozszczelniamy komore silownika na tyle zeby dawala opor jaki pozwoli nam na lagodne wychamowanie. o co chodzi wiec z tym dlawikiem wylotowym?
A tak wogole to o jakim przekroju silownika i dlugosci tloczyska jest mowa? Jak ma byc zapewnione ze spadajacy ciezar trafi na silownik ?