Przegląd generalny czyli Nutool w negliżu
-
Autor tematu - Znawca tematu (min. 80)
- Posty w temacie: 31
- Posty: 93
- Rejestracja: 22 gru 2004, 16:50
- Lokalizacja: Kraków Bieżanów
Sanki supportu
Jakiś czas mnie nie było i tokarka poszła w kąt, ale czas doprowadzić sprawy do końca. Podczas ostatnich prac wyprowadziłem geometrie poziomych prowadnic jaskółki posuwu poprzecznego.
W dzisiejszym poście umieszczam operacje związane z sankami supportu i poprawkami łoża aby ruch był płynny i bez zaciąć.
Prace wymagały "obecności" loża i sprawdzenia jego geometrii i znalezienia prostego miejsca które będzie służyło jako powierzchnia wzorcowa. Z uwagi na to, że nie posiadam wystarczająco długiego liniału krawędziowego musiał wystarczyć czujnik zegarowy i pomiary w równych odstępach na łożu i na pryzmie aby mniej więcej określić krzywiznę łoża.
Mój egzemplarz okazał się zaskakująco prosty. Jedyna wada jaką odkryłem to zwichrowanie łoża na całej długości (prawdopodobnie będzie się dało to poprawić poprzez odpowiednie mocowanie łoża do stołu)
fotki z pomiarów:
Oczyszczanie z zadziorów skrobakiem i pilnikiem ze wszystkich ostrych krawędzi łoża, zarówno pryzmy jak części poziomej łoża:
Aby zmierzyć łoże podzieliłem sobie je na 4 sekcje w zasięgu mojego uchwytu magnetycznego, mniej więcej po 25 cm. Podstawa magnetyczne służyła do pomiaru części poziomej łoża.
Z drugiej strony użyłem precyzyjnej pryzmy 90stopni z wcięciami którą wyrwałem za grosze na giełdzie. Wszystkie powierzchnie kontaktu sanek z łożem zostały pozbawione ostrych krawędzi.
Gdy znalazłem najbardziej płaskie miejsce na łożu sprawdziłem jak leżą sanki suportu i gdzie trzeba będzie ściągnąć materiał od spodu. Wyznaczyłem sobie 6 punktów pomiarowych na powierzchni i starałem się ich trzymać (potem przeszedłem tylko na 4)
Wstępnie wyszło że w dalszym narożniku od strony wrzeciona jest najwyżej. W ten sposób powtarzałem pomiary podczas późniejszej obróbki spodniej części sanek.
Dolne powierzchnie prowadzące przeszły kilkanaście sesji skrobania aby zbliżyć się do poziomu względem łoża. Powierzchnie pod kątem 45 stopni nie za dobrze się skrobią w pozycji poziomej, wiec najlepiej stworzyć sobie jakąś podstawkę, która nam ułatwi życie.
Następnie przeszedłem do szlifowania. Najpierw poziomej części prowadzącej (tej która jeździ po "dalszej" prowadnicy). Przykleiłem tam papier ścierny 150,240 a na prowadnicy 45 nakleiłem tyle warstw taśmy papierowej aby był zachowany odpowiedni kąt. Po każdej sesji szlifowania sprawdzałem na nieoklejonej części łoża jak zmienia się ułożenie sanek. Z uwagi na uciążliwość nanoszenia niebieskiego tuszu na łoże i długotrwałość operacji szlifowania, przeszedłem na pisak spirytusowy i "negatyw" znakowania. Tam gdzie jasne plamy trzeba było ściągać więcej.
W moim egzemplarzu powierzchnia prowadząca sanek która jeździ po poziomej części łoża miała STRASZNE rysy po zdaje się nieudanej obróbce narzędziowej, a że z tej strony sanki były grubsze, można było śmiało pokusić się o zniwelowanie tych nierówności. Czyli ponownie => DŁUGIE SZLIFOWANIE.
Po usunięciu większości nierówności (niektóre były zbyt głębokie żeby się ich pozbyć) przeszedłem do poziomowania sanek w osi łoża. Od strony wrzeciona były wyraźnie wyżej. W tym celu papier ścierny został przyklejony tym razem na obu prowadnicach i tak samo taśma papierowa do wyrównania poziomu, ale w ten sposób żeby dało się na zmianę szlifować tylko bliższe wrzecionu powierzchnie prowadzące i wszystkie na raz.
Końcowe szlifowanie po osiągnięciu odpowiedniego poziomu względem łoża odbywało się jednocześnie na oby prowadnicach aby nie trzeba było używać taśmy papierowej. Kolejno schodziłem z papierem przez 240,500,1000,2000.
Oczywiście takie ręczne wyprowadzanie trwało po prostu wieki !! Szkoda że nie miałem jakiegoś mechanicznego sprzętu aby mi pomógł w tych operacjach.
Uff to był najgorszy element w tej całej operacji - i najgorsze jest to że nie jest jeszcze skończony, zostały powierzchnie jaskółki sanek, które jeszcze nie są 90 stopni do łoża.
Aby sprawdzić kąt jaskółki użyłem starej prowadnicy od drukarki i precyzyjnego kątownika.
Przymocowałem go ściskiem i wypoziomowałem za pomocą śruby wkręconej w miejsce mocowania podtrzymki. Z pomiarów wynikło, że na każde 90mm jaskółka ucieka 0.04 w prawo.
Aby zniwelować to przekoszenie przykleiłem papier 150 do wewnętrznej części prowadnicy szufladki i użyłem jej jako narzędzia do szlifowania.
Dla ułatwienia zamocowałem wszystko tak aby grawitacja pomagała mi w prostowaniu powierzchni. Ta operacja też oczywiście trwała parę godzin :/
Ostatnimi powierzchniami odniesienia są powierzchnie mocowania listw dociskowych. I tu była bardzo miła niespodzianka bo mimo tych wszystkich poprawek, one finalnie wylądowały idealnie na 0 co wydaje się zupełnie nieprawdopodobne. Żeby było ciekawiej to z obu stron! Szok. Miła niespodzianka po tych wszystkich męczarniach.
Z samymi listwami już nie miałem tyle szczęścia i mimo że główna powierzchnia ich mocowania okazała się w miarę płaska, to już powierzchnia jeżdżąca po dolnej części prowadnic łoża nie byłą taka płaska ani równoległa. Do jej wyprowadzenia najpierw użyłem pilnika, a następnie papieru 150. Jako równoległa płytka wzorcowa posłużył szlifowany nóż HSS, a powierzchnią bazową część prowadniczy łoża, która znajduje się pod wrzeciennikiem.
Po wyprowadzeniu równoległości powierzchni listw mocujących przyszedł nareszcie czas na ostatnią powierzchnią jaką trzeba wyrównać, czyli spodnia część prowadnic łoża. W moim egzemplarzu od samego początku borykałem się z problemem, że w niektórych częściach łoża mój support łapał luzy a winnych się przycinał. Z pewnością wynikało to z różnej grubości prowadnic i listwy dociskające wyregulowane w jednym miejscu nie miały prawa pracować poprawnie w innym.
Kolejne użycie papieru 150 i taśmy dwustronnie klejącej. Jako gwarancja równoległości powierzchni (może niezbyt trafiona, ale zawsze jakaś) posłużyła stara karta MPK a raczej kilka jej warstw. Do dokładniej regulacji dystansu użyłem taśmy przeźroczystej naklejonej na karcie MPK, dodawałem lub zdejmowałem po jednej warstwie a miarę postępu prac przy szlifowaniu.
Szlifowanie w tej konfiguracji wymaga solidnego zamocowania łoża gdyż w miejscach przycięć powstaje na tyle dużo tarcia, że może ono spaść ze stołu. UWAGA. Szlifować należy z bardzo niewielkim postępem gdyż przy większej temperaturze taśma dwustronna zaczyna płynąć i mogą zacząć się problemy.
Muzyczka i znów kilka godzina machania, można nieźle sobie poruszać ramiona.
Zmiana papieru co kilkanaście-kilkadziesiąt minut i szlifowanie aż do momentu kiedy na całej długości łoża ruch suportu jest jednolity.
Na potrzeby modelu zdjąłem też listwę zębatą, która będzie musiała być zamocowana inaczej ponieważ nie dość ze jest za wysoko co powoduje luz na posuwie to jeszcze w moim egzemplarzu jest zamocowana krzywo.
Jak poprzednio model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
A jako, że jednym z głównych bohaterów odcinka było także łoże to:
model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
W następnej części śruba napędowa.
Prace nad wrzeciennikiem już trwają. Falownik już mam, brakuje silnika 1kW-3F. Koła i pasek klinowy zostaną zmienione na wieloklin.
Rozmyślam też nad (może w niedalekiej przyszłości) :
1. Zmiana napędu na śrubę kulową.
2. Możliwość połączenia Nutool-CNC z manualnym (brakuje mi śruby kulowej 8mm)
3. Skrzynka Nortona posuwów dla manuala (projekt na razie plącze się tylko po głowie)
4. DRO Table(android) + czytnik chińskich suwmiarek na STM32
Pozdrawiam.
W dzisiejszym poście umieszczam operacje związane z sankami supportu i poprawkami łoża aby ruch był płynny i bez zaciąć.
Prace wymagały "obecności" loża i sprawdzenia jego geometrii i znalezienia prostego miejsca które będzie służyło jako powierzchnia wzorcowa. Z uwagi na to, że nie posiadam wystarczająco długiego liniału krawędziowego musiał wystarczyć czujnik zegarowy i pomiary w równych odstępach na łożu i na pryzmie aby mniej więcej określić krzywiznę łoża.
Mój egzemplarz okazał się zaskakująco prosty. Jedyna wada jaką odkryłem to zwichrowanie łoża na całej długości (prawdopodobnie będzie się dało to poprawić poprzez odpowiednie mocowanie łoża do stołu)
fotki z pomiarów:
Oczyszczanie z zadziorów skrobakiem i pilnikiem ze wszystkich ostrych krawędzi łoża, zarówno pryzmy jak części poziomej łoża:
Aby zmierzyć łoże podzieliłem sobie je na 4 sekcje w zasięgu mojego uchwytu magnetycznego, mniej więcej po 25 cm. Podstawa magnetyczne służyła do pomiaru części poziomej łoża.
Z drugiej strony użyłem precyzyjnej pryzmy 90stopni z wcięciami którą wyrwałem za grosze na giełdzie. Wszystkie powierzchnie kontaktu sanek z łożem zostały pozbawione ostrych krawędzi.
Gdy znalazłem najbardziej płaskie miejsce na łożu sprawdziłem jak leżą sanki suportu i gdzie trzeba będzie ściągnąć materiał od spodu. Wyznaczyłem sobie 6 punktów pomiarowych na powierzchni i starałem się ich trzymać (potem przeszedłem tylko na 4)
Wstępnie wyszło że w dalszym narożniku od strony wrzeciona jest najwyżej. W ten sposób powtarzałem pomiary podczas późniejszej obróbki spodniej części sanek.
Dolne powierzchnie prowadzące przeszły kilkanaście sesji skrobania aby zbliżyć się do poziomu względem łoża. Powierzchnie pod kątem 45 stopni nie za dobrze się skrobią w pozycji poziomej, wiec najlepiej stworzyć sobie jakąś podstawkę, która nam ułatwi życie.
Następnie przeszedłem do szlifowania. Najpierw poziomej części prowadzącej (tej która jeździ po "dalszej" prowadnicy). Przykleiłem tam papier ścierny 150,240 a na prowadnicy 45 nakleiłem tyle warstw taśmy papierowej aby był zachowany odpowiedni kąt. Po każdej sesji szlifowania sprawdzałem na nieoklejonej części łoża jak zmienia się ułożenie sanek. Z uwagi na uciążliwość nanoszenia niebieskiego tuszu na łoże i długotrwałość operacji szlifowania, przeszedłem na pisak spirytusowy i "negatyw" znakowania. Tam gdzie jasne plamy trzeba było ściągać więcej.
W moim egzemplarzu powierzchnia prowadząca sanek która jeździ po poziomej części łoża miała STRASZNE rysy po zdaje się nieudanej obróbce narzędziowej, a że z tej strony sanki były grubsze, można było śmiało pokusić się o zniwelowanie tych nierówności. Czyli ponownie => DŁUGIE SZLIFOWANIE.
Po usunięciu większości nierówności (niektóre były zbyt głębokie żeby się ich pozbyć) przeszedłem do poziomowania sanek w osi łoża. Od strony wrzeciona były wyraźnie wyżej. W tym celu papier ścierny został przyklejony tym razem na obu prowadnicach i tak samo taśma papierowa do wyrównania poziomu, ale w ten sposób żeby dało się na zmianę szlifować tylko bliższe wrzecionu powierzchnie prowadzące i wszystkie na raz.
Końcowe szlifowanie po osiągnięciu odpowiedniego poziomu względem łoża odbywało się jednocześnie na oby prowadnicach aby nie trzeba było używać taśmy papierowej. Kolejno schodziłem z papierem przez 240,500,1000,2000.
Oczywiście takie ręczne wyprowadzanie trwało po prostu wieki !! Szkoda że nie miałem jakiegoś mechanicznego sprzętu aby mi pomógł w tych operacjach.
Uff to był najgorszy element w tej całej operacji - i najgorsze jest to że nie jest jeszcze skończony, zostały powierzchnie jaskółki sanek, które jeszcze nie są 90 stopni do łoża.
Aby sprawdzić kąt jaskółki użyłem starej prowadnicy od drukarki i precyzyjnego kątownika.
Przymocowałem go ściskiem i wypoziomowałem za pomocą śruby wkręconej w miejsce mocowania podtrzymki. Z pomiarów wynikło, że na każde 90mm jaskółka ucieka 0.04 w prawo.
Aby zniwelować to przekoszenie przykleiłem papier 150 do wewnętrznej części prowadnicy szufladki i użyłem jej jako narzędzia do szlifowania.
Dla ułatwienia zamocowałem wszystko tak aby grawitacja pomagała mi w prostowaniu powierzchni. Ta operacja też oczywiście trwała parę godzin :/
Ostatnimi powierzchniami odniesienia są powierzchnie mocowania listw dociskowych. I tu była bardzo miła niespodzianka bo mimo tych wszystkich poprawek, one finalnie wylądowały idealnie na 0 co wydaje się zupełnie nieprawdopodobne. Żeby było ciekawiej to z obu stron! Szok. Miła niespodzianka po tych wszystkich męczarniach.
Z samymi listwami już nie miałem tyle szczęścia i mimo że główna powierzchnia ich mocowania okazała się w miarę płaska, to już powierzchnia jeżdżąca po dolnej części prowadnic łoża nie byłą taka płaska ani równoległa. Do jej wyprowadzenia najpierw użyłem pilnika, a następnie papieru 150. Jako równoległa płytka wzorcowa posłużył szlifowany nóż HSS, a powierzchnią bazową część prowadniczy łoża, która znajduje się pod wrzeciennikiem.
Po wyprowadzeniu równoległości powierzchni listw mocujących przyszedł nareszcie czas na ostatnią powierzchnią jaką trzeba wyrównać, czyli spodnia część prowadnic łoża. W moim egzemplarzu od samego początku borykałem się z problemem, że w niektórych częściach łoża mój support łapał luzy a winnych się przycinał. Z pewnością wynikało to z różnej grubości prowadnic i listwy dociskające wyregulowane w jednym miejscu nie miały prawa pracować poprawnie w innym.
Kolejne użycie papieru 150 i taśmy dwustronnie klejącej. Jako gwarancja równoległości powierzchni (może niezbyt trafiona, ale zawsze jakaś) posłużyła stara karta MPK a raczej kilka jej warstw. Do dokładniej regulacji dystansu użyłem taśmy przeźroczystej naklejonej na karcie MPK, dodawałem lub zdejmowałem po jednej warstwie a miarę postępu prac przy szlifowaniu.
Szlifowanie w tej konfiguracji wymaga solidnego zamocowania łoża gdyż w miejscach przycięć powstaje na tyle dużo tarcia, że może ono spaść ze stołu. UWAGA. Szlifować należy z bardzo niewielkim postępem gdyż przy większej temperaturze taśma dwustronna zaczyna płynąć i mogą zacząć się problemy.
Muzyczka i znów kilka godzina machania, można nieźle sobie poruszać ramiona.
Zmiana papieru co kilkanaście-kilkadziesiąt minut i szlifowanie aż do momentu kiedy na całej długości łoża ruch suportu jest jednolity.
Na potrzeby modelu zdjąłem też listwę zębatą, która będzie musiała być zamocowana inaczej ponieważ nie dość ze jest za wysoko co powoduje luz na posuwie to jeszcze w moim egzemplarzu jest zamocowana krzywo.
Jak poprzednio model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
A jako, że jednym z głównych bohaterów odcinka było także łoże to:
model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
W następnej części śruba napędowa.
Prace nad wrzeciennikiem już trwają. Falownik już mam, brakuje silnika 1kW-3F. Koła i pasek klinowy zostaną zmienione na wieloklin.
Rozmyślam też nad (może w niedalekiej przyszłości) :
1. Zmiana napędu na śrubę kulową.
2. Możliwość połączenia Nutool-CNC z manualnym (brakuje mi śruby kulowej 8mm)
3. Skrzynka Nortona posuwów dla manuala (projekt na razie plącze się tylko po głowie)
4. DRO Table(android) + czytnik chińskich suwmiarek na STM32
Pozdrawiam.
Tagi:
-
Autor tematu - Znawca tematu (min. 80)
- Posty w temacie: 31
- Posty: 93
- Rejestracja: 22 gru 2004, 16:50
- Lokalizacja: Kraków Bieżanów
Tak dokładnie taki patent chce zaadoptować. Dokładnie ten tylko z innym sprzętem lub zmodyfikować istniejący tak aby mi pasował pod procesory STM8, STM32, STM72, których mam trochę w zapasie. W niedalekiej przyszłości będę zlecał kilka płytek pcb do wykonania i w planie jest zlecenie dodatkowej płytki (listwy) pcb, która będzie miła identyczne parametry pojemnościowe jak laminaty zastosowane w chińskich suwmiarkach. Dzięki takiej płytce będzie można wziąć suwmiarkę z supermarketu, kawałek płaskownika aluminiowego z naklejoną powyższą płytką pcb i zastosować jako długi liniał.
Testów jeszcze nie przeprowadziłem ale nie wydaje mi się, żeby był z tym jakiś problem.
Na pewno wyjdzie taniej niż za standardowy liniał (ok 800zł).
Alternatywą jest zastosowanie czujnika optycznego z myszki lub taśmy magnetycznej VHS. Mam trochę złomu komputerowego i AV do wykorzystania.
Mam na biurku jeszcze jedną rzecz do skończenia i jak tylko się z tym uporam zacznę grzebać w projekcie DIY DRO.
Testów jeszcze nie przeprowadziłem ale nie wydaje mi się, żeby był z tym jakiś problem.
Na pewno wyjdzie taniej niż za standardowy liniał (ok 800zł).
Alternatywą jest zastosowanie czujnika optycznego z myszki lub taśmy magnetycznej VHS. Mam trochę złomu komputerowego i AV do wykorzystania.
Mam na biurku jeszcze jedną rzecz do skończenia i jak tylko się z tym uporam zacznę grzebać w projekcie DIY DRO.
-
Autor tematu - Znawca tematu (min. 80)
- Posty w temacie: 31
- Posty: 93
- Rejestracja: 22 gru 2004, 16:50
- Lokalizacja: Kraków Bieżanów
Śruba napędowa
Witam
Dziś nie mam za dużo do pisania bo zespół napędowy nie był modyfikowany a jedynie zdemontowany i przerysowany do SW. Zauważyłem tylko jedną rzecz, która jest dyskusyjna ale o tym za chwile.
Demontaż
przydatne narzędzia:
- klucz imbusowy 4mm (M5)
- młotek
- wybijak 3mm
- śrubokręt płaski (do podważenia klucza)
- drewniany (plastikowy) klocek do wybicia wałka napędowego
Sprawa jest dość prosta więc nie robiłem zdjęć. Wszystko jest zamontowane na 6 śrubach M5 oraz na 4 kołkach pozycjonujących. Dwie śruby i dwa kołki są na prawym końcu śruby i ich demontaż był pokazany na stronie 1 w 3 poście tematu, nudy
Wałek napędowy jest osadzony w "skrzynce" na dwóch tulejach ślizgowych odpowiadających za obciążenia promieniowe, oraz na dwóch łożyskach oporowych odpowiadających za osiowe (łożyska 51103). Należy zwrócić uwagę na śrubki "robaczki" które trzymają tuleje. Ja o nich zapomniałem przy demontażu i zrobiłem sznita w jednej tulejce.
Przepraszam za nieostre zdjęcie. Oś wałka i śruby są połączone za pomocą rurki i dwóch kołków. Jeden z moich zupełnie nie chciał odpuścić, musiałem go rozwiercić (ten od strony skrzynki). Są tu tez dwie nakrętki kontrujące, z którymi już nie było problemu, chociaż jedna jest krzywa jakby robił ją jakiś pijany
Wyciągnąć klucz. Odkręcić nakrętki. Wybić oś "w stronę gitary".
Zdemontować łożyska i wybitą tulejkę od strony gitary. Wybić oś (koniecznie przez klocek drewniany bo to jakaś miękka stal) "w stronę śruby" i druga tulejkę. Przepraszam za brak zdjęć, ale to dość proste.
Całość po oczyszczeniu z rdzy prezentuje się tak:
Uwaga jaką mam do tej części tokarki to fakt, na który zwróciłem uwagę dopiero przy rysowaniu elementu. Tak na mój chłopski rozum łożyska oporowe powinny opierać się o odlew skrzynki, a tulejka od strony śruby jest na tyle długa że co najmniej jedno jak nie oba łożyska opierają się tylko o nią (jest szersza niż obudowa). Wynika z tego, że całe obciążenie przenoszone przez śrubę jest zbierane tylko przez tarcie tulejki w gnieździe i jedną małą śrubkę robaczkową. Dla mnie to co najmniej dziwne i chyba nie tak powinno być.
Jak zwykle
Model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
Wrzeciono i przekładnie już leżą w ropie, jak się umyje będzie kolejny prawdopodobnie ostatni post przed modyfikacją na VFD/3F, czernieniem, malowaniem (farba na zamówienie biały z 2% domieszką niebieskiego - tylko z mieszalnika wyglądało mi to raczej na 2% zielonego :/ ) i składaniem wszystkiego do kupy.
Pozdrawiam.
Dziś nie mam za dużo do pisania bo zespół napędowy nie był modyfikowany a jedynie zdemontowany i przerysowany do SW. Zauważyłem tylko jedną rzecz, która jest dyskusyjna ale o tym za chwile.
Demontaż
przydatne narzędzia:
- klucz imbusowy 4mm (M5)
- młotek
- wybijak 3mm
- śrubokręt płaski (do podważenia klucza)
- drewniany (plastikowy) klocek do wybicia wałka napędowego
Sprawa jest dość prosta więc nie robiłem zdjęć. Wszystko jest zamontowane na 6 śrubach M5 oraz na 4 kołkach pozycjonujących. Dwie śruby i dwa kołki są na prawym końcu śruby i ich demontaż był pokazany na stronie 1 w 3 poście tematu, nudy
Wałek napędowy jest osadzony w "skrzynce" na dwóch tulejach ślizgowych odpowiadających za obciążenia promieniowe, oraz na dwóch łożyskach oporowych odpowiadających za osiowe (łożyska 51103). Należy zwrócić uwagę na śrubki "robaczki" które trzymają tuleje. Ja o nich zapomniałem przy demontażu i zrobiłem sznita w jednej tulejce.
Przepraszam za nieostre zdjęcie. Oś wałka i śruby są połączone za pomocą rurki i dwóch kołków. Jeden z moich zupełnie nie chciał odpuścić, musiałem go rozwiercić (ten od strony skrzynki). Są tu tez dwie nakrętki kontrujące, z którymi już nie było problemu, chociaż jedna jest krzywa jakby robił ją jakiś pijany
Wyciągnąć klucz. Odkręcić nakrętki. Wybić oś "w stronę gitary".
Zdemontować łożyska i wybitą tulejkę od strony gitary. Wybić oś (koniecznie przez klocek drewniany bo to jakaś miękka stal) "w stronę śruby" i druga tulejkę. Przepraszam za brak zdjęć, ale to dość proste.
Całość po oczyszczeniu z rdzy prezentuje się tak:
Uwaga jaką mam do tej części tokarki to fakt, na który zwróciłem uwagę dopiero przy rysowaniu elementu. Tak na mój chłopski rozum łożyska oporowe powinny opierać się o odlew skrzynki, a tulejka od strony śruby jest na tyle długa że co najmniej jedno jak nie oba łożyska opierają się tylko o nią (jest szersza niż obudowa). Wynika z tego, że całe obciążenie przenoszone przez śrubę jest zbierane tylko przez tarcie tulejki w gnieździe i jedną małą śrubkę robaczkową. Dla mnie to co najmniej dziwne i chyba nie tak powinno być.
Jak zwykle
Model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
Wrzeciono i przekładnie już leżą w ropie, jak się umyje będzie kolejny prawdopodobnie ostatni post przed modyfikacją na VFD/3F, czernieniem, malowaniem (farba na zamówienie biały z 2% domieszką niebieskiego - tylko z mieszalnika wyglądało mi to raczej na 2% zielonego :/ ) i składaniem wszystkiego do kupy.
Pozdrawiam.
-
Autor tematu - Znawca tematu (min. 80)
- Posty w temacie: 31
- Posty: 93
- Rejestracja: 22 gru 2004, 16:50
- Lokalizacja: Kraków Bieżanów
Wrzeciennik - Headstock
Witam ponownie
Trochę mi to zajęło ale kolejny etap zrobiony.
ahabich - tak oczywiście zapomniałem o, że zostaje jeszcze konik. Też mam z nim problemy, więc jak poskładam wszystkie dotychczasowe elementy to zajmę się też nim.
W najbliższych planach jest zdobycie dobrego większego naczynia do czernienia. Na razie szukam dużego szybkowaru ale znalazłem tylko aluminiowe, wiec pewnie trzeba wymyślić coś innego, ale do rzeczy:
Brak odpowiednich ściągaczy/narzędzi na tym etapie zmusił mnie do użycia technik partyzanckich których nie polecam.
Demontaż wrzeciennika
Zamocowany jest od spody na dwóch śrubach, jedna z łbem sześciokątnym druga imbusowa, do której jest utrudniony dostęp. Nie ma tu co opisywać
Oczywiście przed rozpoczęciem całej zabawy polecam opróżnienie wrzeciennika z oleju
Zdjęcie koła pasowego okazało się w moim przypadku problematyczny i w odróżnieniu od wszystkich pozostałych kół z klinem to siedziało osadzone nad wyraz skutecznie. Konieczny był ściągacz do łożysk.
Mimo dokładnego czyszczenia wrzeciennika zaraz po kupnie tokarki i ponownego przy ostatniej wymianie oleju okazało się, że na dnie wrzeciennika jest dziwnie wyglądający szary szlam a mechanizmy są pokryte czarnymi kropkami (jakiejś reakcji chemicznej). Będzie to widoczne na innych zdjęciach mimo.
Demontaż wrzeciona:
Tu można zobaczyć moje niechlujne i prowizoryczne uszczelnienie wrzeciennika który z powodu wystających dekli których nie dało się "dobić" do wyrównania z powierzchnią wrzeciennika ciągle lał olej. Przyczyną okazały się zbyt długie osie niektórych wałków ,trzeba będzie je deczko skrócić przed ponownym montażem.
Aby odkręcić tylną nakrętkę należy odbezpieczyć podkładkę.
Po ściągnięciu tylnej osłony łożyska można wyciągnąć także pseudo uszczelnienie labiryntowe, chyba że to miało służyć do czegoś innego ?
Przed próbą wyciągnięcia wrzeciona należy odbezpieczyć śrubkę robaczkową utrzymująca koła zębate wrzeciona na miejscu. Jest ona okręcona drucikiem.
W tym miejscu radze zaopatrzyć się w lepsze narzędzia, ja akurat trochę się spieszyłem i musiałem sobie poradzić tym co było pod ręką, czyli śrubkami i podkładkami. Starałem się robić to równomiernie ale jednak nic nie zastąpi jednej długiej śruby. Najlepiej wykonać taki ściągacz z pręta gwintowanego.
Wrzeciono udało się wyciągnąć z tylnego łożyska całkowicie bezproblemowo.
Oczywiście nie posiadałem też odpowiedniego ściągacza żeby ściągnąć łożysko z wrzeciona więc przykręciłem je z powrotem do wrzeciennika i delikatnie że tak powiem wypukałem je z łożyska
Wyszło bez problemu i bez ryzyka uszkodzenia
Tu kolejność poszczególnych elementów i kolejny pierścień który chyba miał być uszczelnieniem labiryntowym, ale nie przylega do żadnej powierzchni. Ktoś mi wyjaśni co to ma robić ? Okazuje się, że na wrzecionie jest całkiem dużo "mięsa" i moje rozwiercanie wrzeciona z 19.8 ma 21,5 można było spokojnie pociągnąć dalej. Tylko szkoda że z przodu jest mk3 a nie mk4 bo stożek niekorzystnie się skróci.
Demontaż dźwigni przełączania biegów
Każda z dźwigni jest zamocowana na kołku stożkowym. Należy uważać bo tutaj też znajduje się kulka i sprężyna w mechanizmie blokowania pozycji dźwigni.
Przy wybijaniu zwrócić uwagę i bić z tej cieńszej strony . Dekle są na trzech śrubkach. U mnie dawno zmieniłem je na imbusowe wiec nie pamiętam jakie były w oryginale.
Pierwszy dekiel wyszedł bez problemu, na drugim musiałem zastosować taki sam manewr jak na wrzecionie.
Aby zdemontować wybierak wewnątrz skrzyni należy go po zdemontowaniu wajchy zsunąć na dół, następnie przesunąć koła zębate i można wyjąć całość.
Tak samo z drugiej strony
Wybicie zewnętrznych bieżni łożysk też na partyzanta. Przednia bieżnia była tak mocno ukryta w gnieździe, że ledwo się udało. Przed montażem nowych łożysk na pewno zrobię tam wycięcia na ściągacze. (Brak zdjęcia przedniego łożyska - było ciężko)
Wyciąganie poszczególnych wałków przekładni wrzeciennika.
Tu powstał lekki chaos bo zupełnie tego nie przemyślałem i szedłem na żywioł Na początku miałem plan żeby wbić je do środka ale nie chciały się ruszyć. Plan alternatywny zakładał wyciągnięcie ich na zewnątrz. Planowałem to już dawno jak tokarka była jeszcze w całości i miałem sobie wytoczyć odpowiedni ściągacz, o czym oczywiście zapomniałem aż do tego momentu. No cóż za późno, plan alternatywny. Niestety tutaj trzeba liczyć się z niebezpieczeństwem uszkodzenia nakiełków poszczególnych wałków (a co mi tam). Najlepiej dodatkowo użyć jakiegoś małego aluminiowego lub mosiężnego wałeczka pod śrubą.
Tak potraktowane zostały wszystkie dekle, niestety moje niestabilne ustawienie doprowadziło do złamania wiertła przy ostatnim deklu. Później okazało się że można by tylko dekle z jednej strony nawiercić, bo te od strony napędu dało się wybić za pomocą wałków.
Demontaż wałka przekładni (już bez dekli)
Młotek, miękki wybijak oraz mały ściągacz do łożysk będą niezbędne
Wałek to wieloklin, a na nim znajdują się dwa zestawy kół. Jedno podwójne od lewej wajchy (pozycje A B) składa się ono z kół o module 1.5M, małe 24T, duże 47T. Koła te zazębiają się z wałkiem napędzającym odpowiednio koła 42T i 19T (opis za chwilę). Potrójne koło od prawej wajchy to licząc od lewej (moduł 1.5) 35T, 42T, 24T koła te zazębiają się z kołami wrzeciona odpowiednio 42T, 35T, 53T (widoczne były na zdjęciu z demontażu wrzeciona). Koła mają odpowiednio wyprofilowane boczne krawędzie zębów dla ułatwienia zmiany biegów. Łożyska na tej osi (jak na większości pozostałych to 6003)
Demontaż wałka napędowego
Pierwotnie miałem zamiar wybić go w stronę napędu ale niestety się zaciął
Poszedł w drugą stronę, zdemontowałem łożysko od strony wrzeciona.
Następnie użyłem samego wałka aby DELIKATNIE dookoła wybić łożysko od strony napędu. Tak jak pisałem wyżej są tu dwa koła 42T i 19T, a łożyska to 6004 (od strony napędu) i 6003
Demontaż wałka pośredniego
Ten zestaw kół zbiera napęd ze środkowego koła wrzeciona 1.5M 35T. Koło sprzęgnięte z wrzecionem to 1.5M 45T, a koło sprzęgnięte do koła wałka wyjściowego to 1.25M 18T.
Zestaw z obu stron ma łożyska 6003
Demontaż wałka wyjściowego
Wybić da się tylko na stronę wrzeciona bo blokuje wewnątrz koło zębate.
Zdjąć łożysko wyciągnąć oś przez otwór wrzeciona i zdjąć drugie łożysko. Jakoś nie mogłem się nawrócić z tą osią żeby ją inaczej zdemontować. Musze pamiętać tą kolejność żeby to poskładać. Dobrze, że mam te posty
Zestaw ten posiada pierścień dystansowy od strony koła zębatego, a koło to 1.25M 63T. U mnie na tej osi też występuje problem zbyt dużej długości przez co nie można dobić dekli. pierścień pójdzie do zwężenia.
Po wyczyszczeniu szlamu zacząłem dokładne czyszczenie i drapanie przylepionego farbą piachu ze ścianek. Okazuje się, że w moim wrzecienniku zaszła nieznana mi reakcja chemiczna z pozostałościami czegoś+piach pod warstwą farby na dnie, co zaczęło trawić koła wrzeciennika. Na szczęście po oczyszczeniu szkody nie są wielkie. Prócz dziwnej, kleistej i żrącej substancji z dna wrzeciennika odkułem jeszcze coś innego ....
43 gramy to odkuta z dna pozostałość po dwóch płukaniach wodą pod ciśnieniem i użyciu szczotki drucianej wiec tylko można się domyślać ile tego więcej było. Zaznaczam, że mój wrzeciennik był już dwa razy płukany (tylko z wszystkimi bebechami w środku).
Dodatkowo załączam fotkę ze wszystkimi łożyskami. Należy pamiętać, że powinny to być łożyska otwarte aby ułatwić smarowanie (chociaż jak na moje oko jest ono mizerne). Moje łożysko stożkowe od strony napędu było prawie suche (myślę nad prostą pompą oleju i grawitacyjnym podajniku na wszystkie łożyska)
Oczywiście jak poprzednich odcinkach tylko tym razem dużo bardziej skomplikowany
Model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
Oczywiście tu i tam poprawiłem trochę chińczyków żeby się łatwiej rysowało, ale większość ważnych wymiarów powinna się zgadzać.
Ufff zmęczyłem się
Teraz czas to poskręcać ...
Pozdrawiam.
Trochę mi to zajęło ale kolejny etap zrobiony.
ahabich - tak oczywiście zapomniałem o, że zostaje jeszcze konik. Też mam z nim problemy, więc jak poskładam wszystkie dotychczasowe elementy to zajmę się też nim.
W najbliższych planach jest zdobycie dobrego większego naczynia do czernienia. Na razie szukam dużego szybkowaru ale znalazłem tylko aluminiowe, wiec pewnie trzeba wymyślić coś innego, ale do rzeczy:
Brak odpowiednich ściągaczy/narzędzi na tym etapie zmusił mnie do użycia technik partyzanckich których nie polecam.
Demontaż wrzeciennika
Zamocowany jest od spody na dwóch śrubach, jedna z łbem sześciokątnym druga imbusowa, do której jest utrudniony dostęp. Nie ma tu co opisywać
Oczywiście przed rozpoczęciem całej zabawy polecam opróżnienie wrzeciennika z oleju
Zdjęcie koła pasowego okazało się w moim przypadku problematyczny i w odróżnieniu od wszystkich pozostałych kół z klinem to siedziało osadzone nad wyraz skutecznie. Konieczny był ściągacz do łożysk.
Mimo dokładnego czyszczenia wrzeciennika zaraz po kupnie tokarki i ponownego przy ostatniej wymianie oleju okazało się, że na dnie wrzeciennika jest dziwnie wyglądający szary szlam a mechanizmy są pokryte czarnymi kropkami (jakiejś reakcji chemicznej). Będzie to widoczne na innych zdjęciach mimo.
Demontaż wrzeciona:
Tu można zobaczyć moje niechlujne i prowizoryczne uszczelnienie wrzeciennika który z powodu wystających dekli których nie dało się "dobić" do wyrównania z powierzchnią wrzeciennika ciągle lał olej. Przyczyną okazały się zbyt długie osie niektórych wałków ,trzeba będzie je deczko skrócić przed ponownym montażem.
Aby odkręcić tylną nakrętkę należy odbezpieczyć podkładkę.
Po ściągnięciu tylnej osłony łożyska można wyciągnąć także pseudo uszczelnienie labiryntowe, chyba że to miało służyć do czegoś innego ?
Przed próbą wyciągnięcia wrzeciona należy odbezpieczyć śrubkę robaczkową utrzymująca koła zębate wrzeciona na miejscu. Jest ona okręcona drucikiem.
W tym miejscu radze zaopatrzyć się w lepsze narzędzia, ja akurat trochę się spieszyłem i musiałem sobie poradzić tym co było pod ręką, czyli śrubkami i podkładkami. Starałem się robić to równomiernie ale jednak nic nie zastąpi jednej długiej śruby. Najlepiej wykonać taki ściągacz z pręta gwintowanego.
Wrzeciono udało się wyciągnąć z tylnego łożyska całkowicie bezproblemowo.
Oczywiście nie posiadałem też odpowiedniego ściągacza żeby ściągnąć łożysko z wrzeciona więc przykręciłem je z powrotem do wrzeciennika i delikatnie że tak powiem wypukałem je z łożyska
Wyszło bez problemu i bez ryzyka uszkodzenia
Tu kolejność poszczególnych elementów i kolejny pierścień który chyba miał być uszczelnieniem labiryntowym, ale nie przylega do żadnej powierzchni. Ktoś mi wyjaśni co to ma robić ? Okazuje się, że na wrzecionie jest całkiem dużo "mięsa" i moje rozwiercanie wrzeciona z 19.8 ma 21,5 można było spokojnie pociągnąć dalej. Tylko szkoda że z przodu jest mk3 a nie mk4 bo stożek niekorzystnie się skróci.
Demontaż dźwigni przełączania biegów
Każda z dźwigni jest zamocowana na kołku stożkowym. Należy uważać bo tutaj też znajduje się kulka i sprężyna w mechanizmie blokowania pozycji dźwigni.
Przy wybijaniu zwrócić uwagę i bić z tej cieńszej strony . Dekle są na trzech śrubkach. U mnie dawno zmieniłem je na imbusowe wiec nie pamiętam jakie były w oryginale.
Pierwszy dekiel wyszedł bez problemu, na drugim musiałem zastosować taki sam manewr jak na wrzecionie.
Aby zdemontować wybierak wewnątrz skrzyni należy go po zdemontowaniu wajchy zsunąć na dół, następnie przesunąć koła zębate i można wyjąć całość.
Tak samo z drugiej strony
Wybicie zewnętrznych bieżni łożysk też na partyzanta. Przednia bieżnia była tak mocno ukryta w gnieździe, że ledwo się udało. Przed montażem nowych łożysk na pewno zrobię tam wycięcia na ściągacze. (Brak zdjęcia przedniego łożyska - było ciężko)
Wyciąganie poszczególnych wałków przekładni wrzeciennika.
Tu powstał lekki chaos bo zupełnie tego nie przemyślałem i szedłem na żywioł Na początku miałem plan żeby wbić je do środka ale nie chciały się ruszyć. Plan alternatywny zakładał wyciągnięcie ich na zewnątrz. Planowałem to już dawno jak tokarka była jeszcze w całości i miałem sobie wytoczyć odpowiedni ściągacz, o czym oczywiście zapomniałem aż do tego momentu. No cóż za późno, plan alternatywny. Niestety tutaj trzeba liczyć się z niebezpieczeństwem uszkodzenia nakiełków poszczególnych wałków (a co mi tam). Najlepiej dodatkowo użyć jakiegoś małego aluminiowego lub mosiężnego wałeczka pod śrubą.
Tak potraktowane zostały wszystkie dekle, niestety moje niestabilne ustawienie doprowadziło do złamania wiertła przy ostatnim deklu. Później okazało się że można by tylko dekle z jednej strony nawiercić, bo te od strony napędu dało się wybić za pomocą wałków.
Demontaż wałka przekładni (już bez dekli)
Młotek, miękki wybijak oraz mały ściągacz do łożysk będą niezbędne
Wałek to wieloklin, a na nim znajdują się dwa zestawy kół. Jedno podwójne od lewej wajchy (pozycje A B) składa się ono z kół o module 1.5M, małe 24T, duże 47T. Koła te zazębiają się z wałkiem napędzającym odpowiednio koła 42T i 19T (opis za chwilę). Potrójne koło od prawej wajchy to licząc od lewej (moduł 1.5) 35T, 42T, 24T koła te zazębiają się z kołami wrzeciona odpowiednio 42T, 35T, 53T (widoczne były na zdjęciu z demontażu wrzeciona). Koła mają odpowiednio wyprofilowane boczne krawędzie zębów dla ułatwienia zmiany biegów. Łożyska na tej osi (jak na większości pozostałych to 6003)
Demontaż wałka napędowego
Pierwotnie miałem zamiar wybić go w stronę napędu ale niestety się zaciął
Poszedł w drugą stronę, zdemontowałem łożysko od strony wrzeciona.
Następnie użyłem samego wałka aby DELIKATNIE dookoła wybić łożysko od strony napędu. Tak jak pisałem wyżej są tu dwa koła 42T i 19T, a łożyska to 6004 (od strony napędu) i 6003
Demontaż wałka pośredniego
Ten zestaw kół zbiera napęd ze środkowego koła wrzeciona 1.5M 35T. Koło sprzęgnięte z wrzecionem to 1.5M 45T, a koło sprzęgnięte do koła wałka wyjściowego to 1.25M 18T.
Zestaw z obu stron ma łożyska 6003
Demontaż wałka wyjściowego
Wybić da się tylko na stronę wrzeciona bo blokuje wewnątrz koło zębate.
Zdjąć łożysko wyciągnąć oś przez otwór wrzeciona i zdjąć drugie łożysko. Jakoś nie mogłem się nawrócić z tą osią żeby ją inaczej zdemontować. Musze pamiętać tą kolejność żeby to poskładać. Dobrze, że mam te posty
Zestaw ten posiada pierścień dystansowy od strony koła zębatego, a koło to 1.25M 63T. U mnie na tej osi też występuje problem zbyt dużej długości przez co nie można dobić dekli. pierścień pójdzie do zwężenia.
Po wyczyszczeniu szlamu zacząłem dokładne czyszczenie i drapanie przylepionego farbą piachu ze ścianek. Okazuje się, że w moim wrzecienniku zaszła nieznana mi reakcja chemiczna z pozostałościami czegoś+piach pod warstwą farby na dnie, co zaczęło trawić koła wrzeciennika. Na szczęście po oczyszczeniu szkody nie są wielkie. Prócz dziwnej, kleistej i żrącej substancji z dna wrzeciennika odkułem jeszcze coś innego ....
43 gramy to odkuta z dna pozostałość po dwóch płukaniach wodą pod ciśnieniem i użyciu szczotki drucianej wiec tylko można się domyślać ile tego więcej było. Zaznaczam, że mój wrzeciennik był już dwa razy płukany (tylko z wszystkimi bebechami w środku).
Dodatkowo załączam fotkę ze wszystkimi łożyskami. Należy pamiętać, że powinny to być łożyska otwarte aby ułatwić smarowanie (chociaż jak na moje oko jest ono mizerne). Moje łożysko stożkowe od strony napędu było prawie suche (myślę nad prostą pompą oleju i grawitacyjnym podajniku na wszystkie łożyska)
Oczywiście jak poprzednich odcinkach tylko tym razem dużo bardziej skomplikowany
Model dostępny jako PDF, eDrawing oraz 3DXML.
Oczywiście tu i tam poprawiłem trochę chińczyków żeby się łatwiej rysowało, ale większość ważnych wymiarów powinna się zgadzać.
Ufff zmęczyłem się
Teraz czas to poskręcać ...
Pozdrawiam.
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 4
- Posty: 3433
- Rejestracja: 06 sie 2004, 01:42
- Lokalizacja: Śląsk
- Kontakt:
Najwięcej tego piachu jest między obsadami łozysk dolnych a dnem. W moim przypadku były tam całkowicie te wnęki zalepione. Ja po mechanicznym czyszczeniu i na mokro kercherem, dodatkowo zrobiłem "wylewkę" epoksydową, bo wyczysczenie do gołego metalu jest w zasadzie niemożliwe. Łożyska są także super, po wymianie dopiero czuć że to się kręci. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na kliny które w moim przypadku nadawały się tylko na złom.