Avalyah pisze: ↑10 lis 2020, 09:50
emsc pisze:Świat jest poznawalny a ilość praw nim rządzących skończona, bo skończona jest ilość materii we wszechświecie.
Skąd pewność co do tego? Chyba nie takie jest oficjalne stanowisko naukowe, wielu rozważa, czy nauka asymptotycznie nie będzie zbliżać się do prawdy.
Obecny stan wiedzy jest następujący:
1. Wielki wybuch miał miejsce. Nie jest to teoria. Potrafimy "cofnąć czas" do krótkiego czasu po wielkim wybuchu, czyli rozumiemy mechanizmy fizyczne które wówczas działały. To czego nie wiemy, to jak przebiegał okres tuż po wybuchu, kiedy formowała się materia którą znamy.
2. Nasz Wszechświat nie zatrzyma się, nie zacznie kurczyć i ponownie się nie zapadnie inicjując kolejny cykl. Będzie się stale rozszerzał i wygasał, aż wypali się całe paliwo i zgaśnie ostatnia gwiazda.
3. Życia nie można pojmować w taki prostacki sposób w jaki to zazwyczaj się robi. Nie ma dobrej uniwersalnej definicji życia. Ale nawet ta nasza definicja, opisująca nasze pospolite rozumienia zjawiska, nie oznacza że życie to koniecznie określona struktura biologiczna oparta o określone związki chemiczne, tzw "składniki życia". To że poszukujemy składników naszej "zupy" na sąsiednich planetach, ich księżycach i przelatujących steroidach wynika stąd, że faktycznie poszukujemy przyczyny naszego zaistnienia, można powiedzieć naszych krewnych. A nie życia w ogóle. Z odległymi formami życia, które istnieją z prawdopodobieństwem 99,9999...% problem jest taki, że nie tylko możemy nie być w stanie się z nimi skomunikować z powodów czysto technicznych, ale także te inne formy życia, mimo że opart na wspólnej bazie fizycznej Wszechświata, mogą być nieprawdopodobnie niepodobne do nas pod każdym względem. I wcale nie muszą chcieć się z kimś komunikować. Nawiasem mówiąc, nawiązaniem kontaktu z obcymi formami życia należało by się zdecydowanie martwić a nie z tego cieszyć.
Dodane 14 minuty 14 sekundy:
MarioMAX pisze: ↑10 lis 2020, 20:05
Nie mówię, że nie ma się czego bać, bo ktoś jednak może gorzej przechodzić, ale też nie ma cię co stresować na każdym kroku i siedzieć w foliowej czapeczce w domu.
Mówisz jak moja jeszcze życiowo głupia córka, która straciła węch na kilka dni i bagatelizuje sprawę. Nie dociera, że ona może tak miała, jej chłopak może tak miał, ale ktoś inny może tego nie przeżyć.
Ja nie panikuję. Co ma być to będzie. Nie czuję jakiegoś specjalnego stresu z tego powodu. Ale cieszę się, że moi rodzice tych czasów nie dożyli. Że nie muszą się z tym zmagać, w świadomości że w razie czego karetka nie przyjedzie a nawet jeśli przyjedzie to szpitale nie przyjmie bo miejsc nie ma.
Czas przestać myśleć jak przeciętny dureń: gospodarka NIE JEST najważniejsza. Nie jest najważniejsze, żeby utrzymać pkb i dotychczasowy styl życia. Bo nawet jeśli da się jeszcze tym razem, to następnym razem już nie.
Te ciągłe idiotyzmy, że Polaków jest za mało. Że potrzeba kolejnych pokoleń żeby zapewnić emerytury obecnym pracującym.
Ludzie! To wszystko są pojęcia należące do świata który się właśnie rozpada! W przyszłości nie będzie wielu zawodów obecnie cenionych, nie będzie obecnych systemów emerytalnych. Ale nie będzie tez bezkarnego lania wody z kranu i wożenia dupska pojazdem z którego wylatuje trujący dym.
Jedynego czego będzie dużo, za dużo, to ludzi. A kolejne epidemie będą nas atakować coraz bardziej. Bo to dopiero początek. Ilość nowych mikrobów które atakują nasza populację rośnie jeszcze szybciej niż topi się lądolód na Antarktydzie.
Każde kolejne pokolenie będzie miało coraz bardziej przerąbane.