grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

Tu można porozmawiać na dowolny temat nie koniecznie związany z tematyką maszyn i CNC

kamar
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 3
Posty: 16237
Rejestracja: 18 wrz 2010, 06:17
Lokalizacja: Kozienice
Kontakt:

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#241

Post napisał: kamar » 28 lut 2023, 12:06

pitsky pisze:
28 lut 2023, 11:56
Ubrany elegancko, fryzura też niczego sobie.
A dziś przy cnc-ach mają uwalone łapy i dotyku nie obsłuży :)
Z drugiej strony , jak przyjeżdzała do zakładu telewizja czy reporter
to wszyscy zakładali kościołowe ubranka :)
Wczoraj oglądałem filmik z obsługi parowozu (1959r) i pomocnik też był pod krawatem. A w realu to tylko mu było białka oczu widać :)



Awatar użytkownika

Autor tematu
pitsa
Moderator
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 181
Posty: 4695
Rejestracja: 13 wrz 2008, 22:40
Lokalizacja: PL,OP

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#242

Post napisał: pitsa » 28 lut 2023, 14:33



zachowanie spokoju oznacza zdolności do działania
ᐃ 🜂 ⃤ ꕔ △ 𐊅 ∆ ▵ ߡ


kamar
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 3
Posty: 16237
Rejestracja: 18 wrz 2010, 06:17
Lokalizacja: Kozienice
Kontakt:

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#243

Post napisał: kamar » 28 lut 2023, 15:30

Tyle, że mój pierwszy staż to był w Lokomotywowni Dęblin przy remontach tych czajników
I widywałem co dzień te załogi wyjeźdżające na Punkt Kontrolny :)
Choć byli i zboczeńcy co mieli do stopni przykręcane wycieraczki z włosia :).

Awatar użytkownika

RomanJ4
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 40
Posty: 11575
Rejestracja: 17 mar 2009, 08:55
Lokalizacja: Skępe

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#244

Post napisał: RomanJ4 » 28 lut 2023, 21:24

" BHP w warsztacie szkolnym" później takie wystające spod chusty loki damskie przy wirujących elementach maszyn były niedopuszczalne... https://poscigi.pl/ciezki-wypadek-w-pra ... -operacje/
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/mas ... -W7FH.html

Ale nie tylko takie maszyny są groźne... Obrazek
https://img10.demotywatoryfb.pl//upload ... OgkwgS.mp4
http://m.wielkiezarcie.com/forum/34453102
https://parenting.pl/nachylila-sie-nad- ... cila-wlosy
pozdrawiam,
Roman


IMPULS3
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 20
Posty: 7549
Rejestracja: 25 gru 2010, 21:55
Lokalizacja: LUBELSKIE

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#245

Post napisał: IMPULS3 » 05 mar 2023, 09:17

Chyba pasuje do tego tematu więc dorzuce coś odnośnie jedzenia "robaków". Takie bardziej normalne spojrzenie bez okołopolitycznych dodatków. Mnie i tak robaki nie przekonują, ale posłuchać zawsze mozna.


amator7
Specjalista poziom 3 (min. 600)
Specjalista poziom 3 (min. 600)
Posty w temacie: 17
Posty: 915
Rejestracja: 16 wrz 2016, 17:37
Lokalizacja: centrum obróbcze

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#246

Post napisał: amator7 » 05 mar 2023, 11:57

chore pomysły ludzi dziwaków.
jeśli ktoś ma takie potrzeby to niech to je, ale nie widzę potrzeby aby przekonywać do czegoś takiego innych.
ośrodki decyzyjne utrudniają na różne sposoby produkcję żywności tzw. tradycyjnej i chcą skierować ten proceder na inne tory.
w jakim celu ja się pytam?
Nie negocjuje na rozsądnych warunkach z ludźmi, którzy zamierzają mnie pozbawić prawa do rozsądku.

Awatar użytkownika

Autor tematu
pitsa
Moderator
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 181
Posty: 4695
Rejestracja: 13 wrz 2008, 22:40
Lokalizacja: PL,OP

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#247

Post napisał: pitsa » 05 mar 2023, 21:01

Przecież wcale nie namawia. Mówi tylko, że pyszne. :-)
Dla mnie, śliwki może nie, ale czereśnie z robakami, też są pyszne. Żrę i się nie przejmuję. Żadne prawo mi tego nie zakazuje, ani nie nakazuje. Wydaje mi się jednak, że to czym poruszają w głowach ludzi jest odseparowanie źródeł od produktów. Kształtuje się nową wiedzę, wmawia się potrzeby, nakierowuje na produkty, marki, indukuje filozofie konsumpcji... i najgorsze w tym jest to, że włączając się w dyskusję o tym, wpada się w zastawioną pułapkę. Dlatego wybieram sobie, moje własne tematy do rozmyślania i poszukiwań. Na przykład dawne hutnictwo. Internety tak mnie już w tym znają, że do poczty wskoczyło mi to coś: Szymon Orzechowski, Zaplecze osadnicze i podstawy surowcowe starożytnego hutnictwa świętokrzyskiego - nawet jeśli jeszcze raz to czytam to zwrócę uwagę na coś nowego. Ciekawy, bo związany z moimi wędrówkami, jest tam rozdział o próbie rekonstrukcji pierwotnej szaty leśnej jako źródła surowca opałowego w pierwotnym hutnictwie. Posłużyły do tego diagramy pyłkowe, w którym poprzez ujawnienie zubożeń gatunkowych, można wyciągać wnioski na temat karczunków lasów. Skomplikowane badania. Ale dużo prostszy czynnik to położenie źródeł wody (uwzględniając dawniej istniejące stawy rybne, po których śladów się nie widzi) i ukształtowanie terenu. To po prostu widać. W mojej lokalnej ojczyźnie jest to silnie widoczne w strukturze wielu osad. Nawet tam gdzie jest jest niemal płasko ale rzuca się w oczy, że stare domy są nieco wyżej i tylko te nowe śliczne domki są umiejscowione byle jak, według innych ekonomicznych i wygodnościowych kryteriów. Nie da się tego prosto opisać, ale po prostu czuć w danym miejscu i można łatwo wyodrębnić te wybory siedliskowe, które według dawnych kryteriów nie zostałyby użyte. Inne czasy, inne wybory. Setny raz przejeżdżam przez kolejne wioski i wciąż odkrywam wciąż coś nowego. Trudno odtworzyć pełny szereg zmian jakie zachodziły w danym miejscu. Nie da się ale jest to dla nie fascynujące.
Równie ciekawe jest też zastanawianie się nad własnymi wyborami i decyzjami. Zadając sobie pytanie co lub kto mnie do tego skłonił. Można postąpić świadomie zgodnie z czyimś wpływem, świadomie wbrew, i to samo nieświadomie. W pierwszym kroku analizy są już więc 3 lub 4 drogi, a to już jest potworny nie do ogarnięcia rozkrok. Spróbuję jednak na przykładzie. Prosty przykład - "zjadłem jajko". Dokładnie to jajo:
Obrazek
Nie jest to jednak zwykłe jajo tylko jajko od jarzębiatej, jedynej o tym upierzeniu kury w moim stadzie. Tak się złożyło, że było ostatnie, które dzisiaj zebrałem z gniazd i zabrakło dla niego miejsca w wytłoczce, i tak się złożyło, że w palenisku miałem rozpalony ogień. No nie, nie będę znów jadł na surowo. Trzeci raz z kolei to już za często. To co, dziś robimy surwiwal warsztatowy z jednym jajkiem? No i akurat trafiło się to jajko. Różni się od innych, że jest mniejsze i skorupka nie jest gładka i na dotyk już poznaję od której jest kury. Pierwsza decyzja została podjęta: "zaraz je zjem". Równocześnie pojawiły się przy tym trzy warunki: "warsztat, ogień i surwiwal". Rozglądam się za tym co mam w zasięgu wzroku do wyboru. Patelnia oczywiście jest, tylko że pełni rolę podręcznego pojemnika na śrubki, są kawałki blach, metalowa skorupa z czajnika i dużo innych rzeczy z których coś by się dało zrobić. No dobra ale smażę czy gotuję? No i cyk druga szybka decyzja: "gotuję". Najbliżej paleniska jest puszka po grochówce do której zebrałem z paleniska gwoździe, z palonych ostatnio w nim palet. Woda jest, gwoździe przesypałem, puszkę wypłukałem i trzeba przejść od pomysłu do realizacji. Mógłbym użyć drutu do zrobienia uchwytu, zrobić dwie dziury gwoździem i gotowy garnek. Prościej byłoby postawić stabilnie puszkę. Nie, nie, nie... to musi być coś nowego. Pomyślałem jednak o zaadoptowaniu czegoś z nowoczesności jaką są zestawy garnków z jednym uniwersalnym uchwytem jakie widziałem niedawno w sklepie. Naśladownictwo to jedna z wielu podstaw do podejmowania decyzji. Zrobić coś podobnie jak ktoś inny zrobił. Mogę zrobić uchwyt z gwoździa, tego dużego jakim przybijano krokwie do belek. Gwoździem zrobiłem jedną dziurę i już trzymam rondelek. Teraz zaczerpnijmy z bogatego doświadczenia: "och jakie przedmioty stalowe mogą być gorące, i jak dobrze oddają swoje ciepło. takie rzeczy się wie gdy się spawało to i owo". Utrzymam rondelek? Ale co ja tu mam tuż przy palenisku. Jako narzędzie jest tu rurka-dmuchawka do ognia. Pasuje w sam raz na przedłużenie gwoździanego uchwytu. I to była ostatnia decyzja w realizacji zadania. Teraz główną rolę gra czas. Upływ czasu. Nalewam wodę do puszki i gotuję. Delektuję się upływem czasu, patrzę na ogień, dokładam małe kawałki drewna z rozłupanego klocka chińskiej palety od paneli fotowoltaicznych. Rozłupując je wcześniej przez chwilę pomyślałem czy odłożyć z nich sęki, jak to robię z deskami sosnowymi, ale stwierdziłem, że nie. Czekam i rozmyślam o jajkach. Jak zwykle przez zebraniem jajek sypnąłem im parę garści prosa z dodatkiem białego słonecznika. Widać, że lubią proso. To też ciekawa decyzja dlaczego im daje proso. Otóż na początku gdy były małe dawałem im z ręki mozgę kanaryjską. To jest taka niewielka trawa z buławiastą wiechliną. Po prostu podoba mi się i wysiewam ją dla ozdoby. Zbierałem te główki mozgi, wydłubywałem ziarenka, a one dziobały i czekały na kolejne. Takie przyzwyczajanie kur do siebie jak przekopywanie razem z nimi ziemi i szukanie dżdżownic oraz dużych białych pędraków. W naturze, koguty stosują tą technikę dzielenia się smakołykami. Gdy rzucę pędraka to bierze go do dzioba, kładzie przed sobą na ziemi, i woła "mam robaczka, mam robaczka.. i lecą do niego. Warto obserwować zachowania zwierząt stadnych i odkrywać podobieństwa. Zadowolone kurki to i jajek dużo. W puszce woda zagotowała się dość szybko ale ile trwało gotowanie tego jednego jajka? Nie wiem i nie muszę wiedzieć. Wystarczająco żeby przyjemnie toczyło się wewnętrzne życia. Zaburzone nieco tym, że zrobiłem fotki jajka i ognia... tak na pamiątkę, wspomnienie. Ale to nie koniec. Gdyby to było jajko przepiórcze to schrupałbym je razem ze skorupką. Można, nie przejmować się obieraniem. Trzeba mieć tylko zęby do pochrupania. Chciałoby się zjeść jajko.. ale skoro jest jeszcze gorące to można od niego ręce zagrzać. Nie jest mi zimno. No może czuję trochę chłód w nogach. W warsztacie światło zgaszone, bo co to za surwiwal po latarnią? Za oknem znów sypie śniegiem. Siedzę przy ogniu, puszka z wodą paruje, jajko powoli stygnie... jeszcze parę chwil... rozmyślam o zimnych nogach i tym, że ondol to jest genialny pomysł, parę lat temu robiłem takie palenisko w ziemi, ciekawe czy te kuźnie w których kowal właził do dziury były przyjemniejsze w użytkowaniu od tego co ja tutaj mam. W zimie, w lecie.. wiele razy już się nad tym zastanawiałem, ale dopóki nie sprawdzę tego na sobie, nie będę wiedział... jajko już tylko lekko gorące, więc za parę chwil "zaraz je zjem". Było pyszne? Przepyszne bo wyjątkowe.

Za tydzień będą pieczone bulwy wykopane prosto z ziemi:

Mam, bo lubię i sam rośnie nie wymagając "obsługi",
chociaż trochę kręci:
zachowanie spokoju oznacza zdolności do działania
ᐃ 🜂 ⃤ ꕔ △ 𐊅 ∆ ▵ ߡ

Awatar użytkownika

Autor tematu
pitsa
Moderator
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 181
Posty: 4695
Rejestracja: 13 wrz 2008, 22:40
Lokalizacja: PL,OP

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#248

Post napisał: pitsa » 26 mar 2023, 16:45

Lubię stare rzemiosło ze względu na sztukę tworzenia i kunszt. Niewiele widzę sztuki i kunsztu w zaprojektowaniu detalu i druknięciu go tą czy inną metodą. Być może jest to kwestia widzenia międzypokoleniowego.. Weźmy jako przykład modne nożotwórstwo. Dla młodych, to co robi trollskiego, może jest sztuką, ale dla mnie brakuje w tym tego co można zobaczyć w tym filmie:

Oglądając go trzeba zwrócić uwagę na materiały, narzędzia i pracę rak.
Podobnie w budowie urządzeń. Ciekaw jestem czy młody inżynier-komputerowiec jest w stanie pojąć w jaki sposób przebiegał proces tworzenia takiego urządzenia:
zachowanie spokoju oznacza zdolności do działania
ᐃ 🜂 ⃤ ꕔ △ 𐊅 ∆ ▵ ߡ

Awatar użytkownika

Autor tematu
pitsa
Moderator
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 181
Posty: 4695
Rejestracja: 13 wrz 2008, 22:40
Lokalizacja: PL,OP

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#249

Post napisał: pitsa » 16 kwie 2023, 19:24

Niezbędnym uzupełnieniem funkcji mojej glebogryzarki jest wiaderko na pędraki. Parę razy zbierałem je w garść, trochę to utrudniało pracę, aż trzeba było wyłączyć silnik i po raz kolejny pójść obdarować pierzaste. No, bez sensu. Przerwałem ten krąg lenistwa i w końcu poszedłem po wiaderko. Mam więc teraz glebogryzarkę z wiaderkiem. To tylko przykład do tego, że często myśli się o jakimś usprawnieniu ale ciągle odkłada je na później, i później. Tak było z przyrządem, który ostatnio pomaga mi przy robocie. Dało się bez niego zrobić. Ale teraz gdy już go zmajstrowałem cieszę się z usprawnienia pracy. Potrzebowałem tylko nieco ponad godzinę na zrobienie tego przyrządu. A zrobiłem dopiero po tym gdy postanowiłem zrezygnować z możliwości dodatkowej regulacji jego ustawień. Nieco mniej uniwersalny ale za to realny, a nie tylko w głowie. No i do przodu, gdy przyjdzie do głowy znów jakiś pomysł, to trzeba to po prostu zrobić.

Bo im szybciej tym mniej później i więcej zabawy. :mrgreen: ;-)





Tokarka z dwóch klocków drewna (od 7 minuty):
zachowanie spokoju oznacza zdolności do działania
ᐃ 🜂 ⃤ ꕔ △ 𐊅 ∆ ▵ ߡ

Awatar użytkownika

Autor tematu
pitsa
Moderator
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 181
Posty: 4695
Rejestracja: 13 wrz 2008, 22:40
Lokalizacja: PL,OP

Re: grynszpan, kotlarstwo i dawne techniki

#250

Post napisał: pitsa » 19 maja 2023, 21:59

Często myślimy o tym na czym by tu zrobić biznes aby zdobyć środki finansowe na swoje zachcianki. Możliwości jest wiele, bo teraz wszystko jest towarem, człowiek również. Zastanawiam się jaki kanalista youtubowy upolował i przejął na swój biznes, pod odpowiednio zorientowaną nazwą kanału, tak ciekawego człowieka:

Z jednej strony jest to przerażające, ale może dla kogoś takie filmowe spotkanie z ciekawym człowiekiem może być ważnym drogowskazem na życie. Czy jednak w tej ilości informacji, coś z takich spotkań udaje się teraz młodym ludziom zrozumieć i utrwalić, czy tylko mignie ciekawostka, i następna, i następna, kolejna goni kolejną... nie wiem, wiem tylko to co doświadczyłem i wydaje mi się czasem że dobrze wiem to co na mnie wpłynęło. Co jakiś czas zatrzymuję się i zastanawiam nad różnymi aspektami życia. Na przykład dawno, dawno temu książka Tarnina Jerzego Szczygła w połączeniu z rodzinnymi opowieściami wojennymi i snami o wygrzebywaniu się spod ciał (nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło) doszedłem do wniosku, że gdyby było mi najgorzej ze wszystkich to miałbym większą możliwość pomóc tym mniej dotkniętym nieszczęściami ale słabszym psychicznie i to dawałoby mi siłę napędową do działania. I to się w pewien sposób sprawdziło gdy dopadła nas kiedyś milicja. Młodzi byliśmy, kilkunastu nas było, brali na przesłuchania, pałowali po pośladkach, no i czekający w kolejce wymiękali... efekt był taki, że każdy chciał mieć to już za sobą, takie cierpieli męki psychiczne. Pamiętam Bolka, silny i waleczny sportowiec, a tak źle to znosił. No i w efekcie ustępowania miejsca w kolejce i pocieszania kolejnych ofiar przyjemność posmakowania milicyjnej pały mnie ominęła. Takie koleje losu i niespodzianki. Czego nauczyło mnie to doświadczenie? Może: co by nie było, działać i nie przejmować się? Może. Nie wiem. Za miesiąc pewnie napisałbym zupełnie coś innego. Kwestia chwili. Takie to są zawiłości ludzkiego umysłu. Podobno jest taka przypadłość co się nazywa overthinking. Nie, nie mam tego.. myślę dla przyjemności, planuję, działam chociaż zajmuję się czasem takimi drobiazgami jak zwykły kijek. Mam ciupagę, taką do chodzenia po lesie. Przydatna rzecz ale wciąż rozglądałem się za jakimś fajnym dobrym kijkiem. Lekarz zalecił mi pływanie, spacery z kijkami "nordic walking", a nawet narciarstwo biegowe. Pływanie odpada bo nie lubię, za dużo z tym w dzisiejszych czasach zachodu. Łazić lubię i łażę, więc może być. Do chodzenia próbowałem już różnych znajd, ale wciąż to nie jest to czego potrzebuję. Skrajne filozofie są takie: minimalizm - co się trafi to się ma, tylko na chwilę i jak tylko niepotrzebne to wyrzucić; kupne patyki i fachowy styl - jakoś nie mogę przemóc się do modnych rzeczy; ulubiony patyk - dobrać rozmiar, rodzaj drewna, wystrugać, wymodelować i zrobić po swojemu. Wybrałem "po swojemu". Mam patyki z wierzby. Trochę jednak za słabe. Pomyślałem o leszczynie, moja jeszcze takie nie wyrosła żeby wyciąć, z lasu nie nie wezmę, więc rozglądam się za kolejnymi patykami do prób. Trafiło mi się jednak coś innego. Porządkując tereny zielone wycinałem mniej szlachetne krzaki, modelowałem głogi i natrafiłem na dziką akację, piękny w miarę prosty patyk. Odłożyłem go sobie, parę tygodni później okorowałem, dopasowałem długość i bardzo mi się spodobał, jedną wyprawę leśną mamy już za sobą. Podszlifowałem i wygładziłem w warsztacie sęki pozostawiając te przy uchwycie. No i skąd mi się to zamiłowanie do patyków wzięło? Od jednego wujka co też z patykiem prosto z lasu chodził i od dziadka, który drewniane grabie naprawiał i wszystko sam robił. No i pewnie też dlatego chciało mi się wczoraj wyklepać kosę i wykosić część trawnika na siano dla kur, zamiast objechać to kosiarką... Takie to moje prymitywne życie siedzi we mnie i zabawia mnie. I myślę teraz co z tego wszystkiego można nazwać sukcesem?
zachowanie spokoju oznacza zdolności do działania
ᐃ 🜂 ⃤ ꕔ △ 𐊅 ∆ ▵ ߡ

ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat

Wróć do „Na luzie”