Bawi się ktoś VR?

Tu można porozmawiać na dowolny temat nie koniecznie związany z tematyką maszyn i CNC
Awatar użytkownika

oskaeg
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Posty w temacie: 5
Posty: 546
Rejestracja: 28 sty 2011, 19:00
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Bawi się ktoś VR?

#31

Post napisał: oskaeg » 15 maja 2021, 09:07

oprawcafotografii pisze:Poziom testosteronu mam w normie, cukier podobnie.
Czy schudnę - zobaczy się. Trudno mi się zmotywować do godzinnego wysiłku jakiegokolwiek rodzaju ;)
Tu jest inaczej - gra wciąga jak cholera i mach się z przyjemnością. Po godzinie jestem porządnie spocony
a na drugi dzień czuje wszystkie mięśnie o istnieniu których nie miałem pojęcia :)

Dieta keto jest spoko, trochę droga momentami, ale lubię kawał mięsa z sałatką.
Problem w pieprzonych słodyczach, ale spróbuję odstawić.
A największy problem z piwie i winie ;) Lubię i co gorsza robię sam - w tej chwili
mam jakieś 200 butelek różnych piw, więc sam rozumiesz ;)

To nie chodzi o poziom cukru, tylko insuliny a tej pewnie nigdy w życiu nie mierzyłeś. Niestety alkohol wchodzi w szlaki metaboliczne, czyli ostatecznie jest metabolizowany do ATP. Jak byliśmy takimi dzieciakami z kolegą w wieku 16 lat, to bardzo byliśmy ciekawi, o co chodzi z tym alkoholem i z tymi pustymi kaloriami.

Alkohol, podobnie z resztą jak smalec nie jest zamieniany bezpośrednio na tkankę tłuszczową, dlatego nałogowi alkoholicy żywią się praktycznie wódką, a są szczupli. Muszą pić nie tylko ze względów psychicznych, ale również metabolicznych, obniżenie poziomu alkoholu w ich krwi jest takie samo jak spadek cukru u normalnego człowieka, to również jest choroba metaboliczna.

Wysiłek typu cardio, wzmacnia krążenie krwi, co zawsze jest dobre, ale należy stosować go z umiarem, 2 godzinne bieganie po asfalcie tak na prawdę niczemu nie służy i może doprowadzić do uszkodzenia kolan i wzrostu ciśnienia tętniczego. U nas w Polsce, jest wiele mitów, jednym z nich jest to, ze trzeba walić kilometry aby schudnąć. Ja sam kiedyś, biegałem po 2 -3 godziny dziennie na bieżni i nie mogłem zejść poniżej pewnego poziomu wagowego. Moja kuzynka stwierdziła, ze się obijam bo jej koleżanka to biega 5 godzin, absurd totalny, zaraz by się okazało ze powinienem na tej bieżni zamieszkać, aby cokolwiek schudnąć, dlatego nie ma co słuchać prostych i głupich ludzi.

Oczywiście można odchudzać się w inny sposób, niż ketoza, jednak taki rodzaj redukcji, zawsze wiąże się z dużym spadkiem mięśniowym, gdyż w przypadku braku węglowodanów "głupi" organizm w pierwszej kolejności czerpię energię z białka.

Dlatego jak tak lubisz słodycze, to zjedz sobie wafelka po tym "komputerowym" treningu, nigdy przed, a lepiej po.

Jest jedna rzecz w internecie, która nie jest doprecyzowana. Generalnie trenerzy mówią ze nie ważny jest rodzaj diety, tylko ze liczy się ogólny "bilans kaloryczny" jest to oczywiście pół prawda, a dlaczego? Bo to stwierdzenie, dotyczy bilansu wewnętrznego, czyli wewnątrz ustrojowego, wtedy prawa termodynamiczne są takie same dla różnych substancji. To oczywiste. Ale jest jeden bardzo ważny szczegół, o którym te skurczybyczki specjalnie nie mówią, w przypadku cukru można ten bilans kaloryczny przekroczyć, czyli zjesz za dużo słodyczy (za dużo kalorii z cukru) i niemal 100% się przyswoi, czyli zjesz np. 2 tyś kalorii z cukru i będziesz miał w organizmie 1,9 tyś kalorii we krwi, gdzie nadwyżka zostanie zamieniona w konsekwencji na tłuszcz.

Przy spożywaniu smalcu, tak nie ma, a dlaczego? Smalec wchłania się w jelitach, tak jak węglowodany, ale nie dochodzi do pełnego nasycenia krwi smalcem, ponieważ nie ma tego mechanizmu insulinowego w tym przypadku. Jest smalec w jelitach, ale krew nie jest wstanie po prostu przyjąć więcej tego smalcu, jak może... Dojdzie do nasycenia osocza i koniec, nadmiar który wprowadziłeś do organizmu, zostanie wydalony i to jest bardzo fajne w tym wszystkim. Nie ważne że wprowadzisz ze smalcu 8 tyś kalorii, jak organizm i tak przyswoi tylko np. 2 tyś (W tym przypadku piszę ogólnie, bo to kwestia bardzo indywidualna jest.) Chodzi mi tylko o przekazanie głównej myśli.

Ja swojego czasu, jadłem 2 kostki smalcu dziennie i leciałem z wagi jak oszalały, właśnie przez w/w zależność.

Jeżeli jest to dla Ciebie zbyt trudne, to możesz spróbować diety z niskim indeksem glikemicznym, był kiedyś bardzo fajny darmowy program, który nazywa się dietman2, on pomagał układać i kontrolować jadłospis. Można było pić czerwone wino, ale picie piwa jest w przypadku jakiejkolwiek redukcji zakazane.

https://www.jedzdobrze.pl/drdietman/logowanie/




strikexp
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 7
Posty: 4419
Rejestracja: 31 mar 2017, 19:47
Lokalizacja: Warszawa

Re: Bawi się ktoś VR?

#32

Post napisał: strikexp » 15 maja 2021, 14:29

oskaeg pisze:
15 maja 2021, 09:07
Alkohol, podobnie z resztą jak smalec nie jest zamieniany bezpośrednio na tkankę tłuszczową, dlatego nałogowi alkoholicy żywią się praktycznie wódką, a są szczupli. Muszą pić nie tylko ze względów psychicznych, ale również metabolicznych, obniżenie poziomu alkoholu w ich krwi jest takie samo jak spadek cukru u normalnego człowieka, to również jest choroba metaboliczna.
Ciekawe i prawdziwe. Znam gościa co jak przestał chlać to wylądował w szpitalu hehe.

Dodane 4 minuty 7 sekundy:
oskaeg pisze:
15 maja 2021, 09:07
Wysiłek typu cardio, wzmacnia krążenie krwi, co zawsze jest dobre, ale należy stosować go z umiarem, 2 godzinne bieganie po asfalcie tak na prawdę niczemu nie służy i może doprowadzić do uszkodzenia kolan i wzrostu ciśnienia tętniczego.
Jeszcze weselej, jak ma się problemy z kręgosłupem to bieganie jeszcze je pogłębia. Częstą przypadłością programistów jest że zaczynają chorować na kręgosłup. Zaczynają biegać żeby się rozruszać od ciągłego siedzenia. No i potem muszą już iść do lekarza...
Ze sportu to spacery (cukrzyca, serce) lub rower.

Dodane 12 minuty 37 sekundy:
I widzicie jak celowo wywoływano u ludzi choroby? Przez tyle lat pchali głupim ludziom propagandę że tłuszcz zły, że masło złe. Ale że cukrzyca jest nie od żarcia cukru tylko od żarcia węglowodanów jak np pieczywo to nie krzyczęli.

Co do cukrzycy i cukru. Jak ktoś lubi słodkie i żre słodycze oraz pije słodką kawę/herbatę/napoje to szybko można się nabawić stanu przedcukrzycowego. Dlatego ja z tym walczę od kilku lat. Na początek ograniczyłem słodzenie herbaty do jednej łyżeczki. Potem kawa słodzona tylko mlekiem. Teraz testuję drogie wynalazki typu ksylitol i erytrytol, za około 30zł/kg na allegro. Da się tym słodzić i jest w miarę podobne do cukru.
Ksylitol to jakiś naturalny cukier co wytwarzany jest w organizmie. Ma coś koło 250kcal więc na plus, bardzo niski indeks glikemiczny. I podobno nie powoduje próchnicy.
Erytrytol to jakaś chemia, 0 kalorii więc duży plus no i też podobno nie powoduje próchnicy co jest logiczne. No ale w smaku to jednak trochę takim słodzikiem zalatuje i znacznie różni się od cukru.


Autor tematu
oprawcafotografii
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 15
Posty: 6108
Rejestracja: 29 kwie 2009, 10:11
Lokalizacja: Kraków / Jaworzno / Kopanka

Re: Bawi się ktoś VR?

#33

Post napisał: oprawcafotografii » 15 maja 2021, 16:27

No i proszę, fajnie się temat rozwinął :)

Dwóch kostek smalcu dziennie nie zjem, choć lubię ;) Już prędzej dwa steki :)

Sezon grillowy otwarty więc może wrócę do keto (kiedyś już próbowałem).

Tylko co z tym piwem? :(

q
„Największym wrogiem wolności jest najedzony niewolnik.”


strikexp
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 7
Posty: 4419
Rejestracja: 31 mar 2017, 19:47
Lokalizacja: Warszawa

Re: Bawi się ktoś VR?

#34

Post napisał: strikexp » 15 maja 2021, 16:41

Keto to samo białko/mięso? Znajomy był na diecie że codziennie żarł samego kurczaka z przyprawami, w małych porcjach wiele posiłków. Chudł w oczach. Ale kurczak też był chudy i żarł tylko tego kurczaka.


Autor tematu
oprawcafotografii
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 15
Posty: 6108
Rejestracja: 29 kwie 2009, 10:11
Lokalizacja: Kraków / Jaworzno / Kopanka

Re: Bawi się ktoś VR?

#35

Post napisał: oprawcafotografii » 15 maja 2021, 18:04

Nie. Keto to odpowiednie proporcje energii z tłuszczu, białka i cukrów. Najwięcej z tłuszczu.
W uproszczeniu: spory stek, z przerośniętej wołowinki + solidna sałatka polana oliwą + lampka wina jest keto.
Nieźle nie? ;) Dieta jest naprawdę smaczna - jestet jeden problem - pieczywo. Kurdę lubię dobry chleb,
a wszelkie wersje zastępcze nijak się do oryginału mają niestety...

Twój znajomy był na typowej diecie niedoborowej - większość białka. To nie jest dobry pomysł...

Małe porcje, większa ilość posiłków to dobry pomysł - organizm nigdy nie jest poważnie głodny
i redukuje zapotrzebowanie na energię...

q
„Największym wrogiem wolności jest najedzony niewolnik.”

Awatar użytkownika

oskaeg
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Posty w temacie: 5
Posty: 546
Rejestracja: 28 sty 2011, 19:00
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Bawi się ktoś VR?

#36

Post napisał: oskaeg » 15 maja 2021, 20:26

oprawcafotografii pisze:Nie. Keto to odpowiednie proporcje energii z tłuszczu, białka i cukrów. Najwięcej z tłuszczu.
W uproszczeniu: spory stek, z przerośniętej wołowinki + solidna sałatka polana oliwą + lampka wina jest keto.
Nieźle nie? ;) Dieta jest naprawdę smaczna - jestet jeden problem - pieczywo. Kurdę lubię dobry chleb,
a wszelkie wersje zastępcze nijak się do oryginału mają niestety...

Twój znajomy był na typowej diecie niedoborowej - większość białka. To nie jest dobry pomysł...

Małe porcje, większa ilość posiłków to dobry pomysł - organizm nigdy nie jest poważnie głodny
i redukuje zapotrzebowanie na energię...

q
Ja byłem rok w prawdziwej ketozie. Przy adaptacji która trwa miesiąc czasu, istnieje ryzyko że "za duża" ilość białka nie spowoduje wejścia w ketozę. Ludzie aby się "upewnić" kupują sobie urządzenia do pomiaru ciał ketonowych, jednak jest pewien problem. To że organizm wytwarza ciała ketonowe, to jeszcze nie oznacza ze umie z nich korzystać. Niestety, ale jest ryzyko, ze jedzenie większej ilości nawet "tłustego mięsa" z nieodpowiednim dalszym składem nie spowoduje wejścia w ketozę.

Aby mieć absolutne 100%, trzeba niemalże całkowicie odciąć węglowodany, a one są nawet w mięsie i jajkach! Tak to prawda, występują tam w śladowych ilościach, ale są obecne. Nawet słodziki typu aspartam mimo ze teoretycznie nie zawierają węglowodanów, to dają podobny impuls do mózgu i podobno jest to niekorzystne.

Mój jadłospis był bardzo prosty, na śniadanie piłem kawę ze smalcem. Dla Was może się to okazać absurdalne, bo będziecie myśleli ze na powierzchni kawy pływa olej i ze jest to obrzydliwe, nic bardziej mylnego. Do ciepłej kawy wrzuca się dwie - trzy małe łyżeczki smalcu, miksuje się to i tłuszcz jakoby się spienia, kawa ma kolor normalnej kawy z mlekiem i podobnie również smakuje, tylko tyle ze nie jest słodka.

Większa część społeczeństwa interesująca się dietą ketogeniczną, nie może zrozumieć podstawowych założeń tej diety, którymi jest betaoksydacja.

Wiele osób zachęcona spektakularnymi wynikami redukcji masy ciała u innych ketogenników, postanawia spróbować tej diety, nie rozumiejąc ze ta dieta polega głownie (w bardzo dużym uproszczeniu) na jedzeniu samego tłuszczu zwierzęcego.

Ten problem rodzi się w błędnym rozumowaniu oraz braku wiedzy. Większość ludzi myśli, ze trzeba po prostu jeść smalec łyżkami, co jest oczywiście bardzo szkodliwe i niepoprawne.

Obrazek

Jak widzimy na powyższym rysunku, nikt nie spożywa białego cukru łyżkami czy to w postaci sypkiej czy kostek, jednak ogromne jego ilości trafiają do organizmu za pośrednictwem przede wszystkim płynów, czyli napojów słodzonych.

W przypadku tłuszczu mamy do czynienia z innym problemem, gdyż tłuszcz jak wiadomo nie jest rozpuszczalny w wodzie i to rodzi ogromne problemy w kontekście żywienia. Gdyż tłuszcz w postaci stałej, jest po prostu bardzo ciężko przyswajalny i powodujący bardzo duże obciążenie dla układu trawienia.

Tłuszcz aby mógł być dobrze i bez obciążenia wchłonięty, musi zostać poddany procesom emulgacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czyli jak wstałem o 8 rano i wypiłem tą kawę, to trzymała mnie ona spokojnie do 16-stej. Później gotowałem sobie w wodzie podgardle wieprzowe i zjadałem. Potem jak byłem głodny i chciało mi się pic, robiłem sobie "zupę smalcową". Rozpuszczałem dużą łyżkę smalcu na patelce, smażyłem troszeczkę boczku, jakieś śladowe ilości cebuli i jeden pomidorek, wychodziła mi taka "zasmażka" potem jak została mi woda po tym "podgardle" to wrzucałem to wszystko do wody, chwile zagotowałem i do miksera. Uzyskałem taka bardzo "smaczną" o słonym smaku zawiesinę. Nie wiem jak to wam wytłumaczyć, ale to na prawdę nie jest obrzydliwe, tylko smaczne. Można stosować różne wywary, z kości, z grzybów. Chodzi o to, aby wywar był nisko węglowodanowy.

Dla niektórych może być to na prawdę "hardcore", ale korzyści są przeogromne. Nie będę się chwalił ile schudłem, bo to taka dość prywatna sprawa, ale można pozbyć się każdej, ale to każdej nadwagi i wrócić do wagi prawidłowej.

Poza tym ogromne korzyści dla mózgu, lepsza koncentracja, lepsza pamięć, sen spada do 6 godzin i jesteś wypoczęty. A to tylko tak na prawdę początek, bo dietę ketogeniczą można łączyć z morsowaniem, wtedy korzyści są jeszcze większe. Mnie się udało "zaoszczędzić" 5 lat życia. Mam 31 lat, a wyglądam na 25, chodź niektórzy myślą ze może i na mniej, nie mam zakoli, mam piękną gładką cerę, jednak cały czas przestrzegam higieny żywieniowej, nie pije alkoholu, nie pale papierosów i nie pije napojów słodzonych, prawie w ogóle nie jem słodyczy. Nie ważne z którego okresu przegląda się moje zdjęcia, to cały czas wyglądam tak samo, jakby mój zegar biologiczny po prostu stał w miejscu, także dla mnie jest to bardzo duża korzyść. Na razie nie jestem w ketozie, ze względów prywatnych, ale chce do niej powrócić za jakiś czas i być w niej przez bardzo długi czas, tak długi jak się tylko da. Padło nawet kiedyś takie stwierdzenie, będąc w ketozie, zastanawiasz się czy ketoza jest legalna, czujesz się tak, jakbyś był na jakiś wspomagaczach, a to tylko optymalna praca organizmu.


strikexp
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 7
Posty: 4419
Rejestracja: 31 mar 2017, 19:47
Lokalizacja: Warszawa

Re: Bawi się ktoś VR?

#37

Post napisał: strikexp » 15 maja 2021, 21:09

Przy diecie zawsze w grę wchodzą upodobania smakowe. Ja lubię słodkie a nie lubię tłustego (pomijając mleko i śmietanę). Jeśli jem smalec to jako polewka do pierogów, albo taki smalczyk na kanapce.
Także u mnie nie przejdzie. Aby ograniczyć węglowodany smażę kebaba i jem mięso z warzywkami w cienkim placku pszennym.

Co do tego zegara biologicznego związanego z dietą. Dobrze widać to w Warszawie po kobietach 35-40lat. Są dobrze zarabiające dupencje co jedzą jakieś diety dla wyglądu. Takie 40 latki mogą konkurować śmiało z 30 latkami.
Ale z kolei takie lewicowe głupie cipy co są wegankami (czyli bez mięsa i produktów odzwierzęcych jak mleko i jajka) i do tego palą papierosy jak smoki. W wieku 35 lat wyglądają jak 45 latki.

Ja też nie palę, a piję okazyjnie. I wyglądam na mniej niż mam.

Awatar użytkownika

oskaeg
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Posty w temacie: 5
Posty: 546
Rejestracja: 28 sty 2011, 19:00
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Bawi się ktoś VR?

#38

Post napisał: oskaeg » 16 maja 2021, 18:10

strikexp pisze:Przy diecie zawsze w grę wchodzą upodobania smakowe.
Podzielę się z Tobą pewnym odkryciem, którego dokonałem parę lat temu. Ludzki mózg w połączeniu z językiem to najlepsze na świecie laboratorium chemiczne. Wiele identyfikacji tworzyw polega na rozgryzaniu ziarenka granulatu w buzi i wyczuwaniu jakoby zapachu tych tworzyw, w ten sposób można zidentyfikować wiele tworzyw, pod warunkiem ze wie się jak pachną.

Ponad to, ludzki mózg jakoby podpowiada, co w danej chwili potrzebuje. Niby to oczywiste, bo czujemy uczucie głodu, pragnienia itp. Jednak nikt nie wsłuchuje się, bardzo dokładnie w siebie i w swoje potrzeby, tylko jakoby lecimy z rozpędu.

Kiedy byłem na ketozie, to np, raz na jakiś czas czyli np, raz na miesiąc, na dwa pozwoliłem sobie na zjedzenie np. jednego małego wafelka. Wtedy organizm był bardzo "wyczulony" i wtedy również odkryłem dość ciekawą rzecz. Miałem bardzo dużą ochotę na słodkie, gdyż nie jadłem tego bardzo długo, ale jak już zacząłem jeść wafelka, to zjadłem go do połowy i czułem już gdzieś wewnętrznie, ze go dalej nie potrzebuje i wtedy tak na prawdę zacząłem myśleć i się tak na prawdę na tym złapałem. Miałem w ręce pół batonika, z którym nie wiedziałem co zrobić, organizm już go nie potrzebował, ale co z nim zrobić? Wyrzucić do śmieci?

Widzimy to często u małych dzieci, one są bardzo szczere i "czyste umysłowo" małe dziecko jak jest np. jakaś impreza, to chodzi i tak "dzióbie", ma ochotę na kawałek tego, za chwilę na kawalątek czegoś innego itp.

Głupi rodzice, nawalą jakiegoś żarcia na talerz i każą dziecku "to wszystko" zjeść, a to jest jak się okazuje nie dobre. Dzieci są bardzo szczere ich umysły są proste, jeszcze niezniszczone, mówi się, ze tylko dziecko widzi to, ze król jest nagi. Dziecko potrafi zapytać się dorosłego, dlaczego śmierdzi potem, bo jeszcze nie wie, ze tak nie wypada. Dlatego dzieciom często daje się wiarę w postępowaniu karnym, gdyż dzieci jeszcze nie potrafią kłamać.

Wracając do mojego głównego wątku myślowego. Pamiętam jak spotykaliśmy się z kolegami z pracy i piliśmy piwa, (tylko ze my piliśmy piwa smakowe, albo z górnej półki, a nie kratę sikaczy.) Jeden z kolegów, zauważył ze najlepiej smakują pierwsze 3 łyki. Ja zauważyłem ze wypiję pół piwa, a potem już mi ono nie smakuje i zaczynam je męczyć.

Dogrzebałem się do bardzo interesujących badań, gdzie stwierdzono naukowo ze 250g piwa, jest bardzo dobre dla organizmu, podnosi się np. testosteron i wpływa bardzo dobrze na samopoczucie.

Jednak okazało się, ze po przekroczeniu tej wartości tych 250g, następuje skutek odwrotny, czyli już potem testosteron zaczyna spadać i organizm się osłabia.

To właśnie mi pokazało, ze nie można kierować się stereotypami, chciwością, zachłannością tylko słuchać własnego organizmu, wewnętrznego głosu. Wiele osób wydrapie mi za to oczy, jednak ja wolę wylać niedopite pół piwa, lub oddać je komuś, niż zaburzać sobie metabolizm.

Dlatego to jest też takie śmieszne, jak pijaki mówią ze piwo jest zdrowe. Bo jest zdrowe, ale dobre piwo w ilości 250g na dobę, a nie krata sikacza ze spirytusem, to samo tyczy się wina, nalewek i innych alkoholi które były kiedyś bardzo masowo stosowane w przydomowym lecznictwie.

Na większość trapiących nas pytań, są odpowiedzi... One lezą gdzieś zaklęte w książkach, tylko trzeba je odszukać, a ludziom się zwyczajnie nie chce.


strikexp
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 7
Posty: 4419
Rejestracja: 31 mar 2017, 19:47
Lokalizacja: Warszawa

Re: Bawi się ktoś VR?

#39

Post napisał: strikexp » 16 maja 2021, 19:42

To jeszcze taka ciekawostka. Mocne alkohole powodują natychmiastowe rany na jelitach. Nie powinno się pić mocnych alkoholi jak wódka.

Awatar użytkownika

oskaeg
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Posty w temacie: 5
Posty: 546
Rejestracja: 28 sty 2011, 19:00
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Bawi się ktoś VR?

#40

Post napisał: oskaeg » 17 maja 2021, 00:46

W internecie można znaleźć takie o to głupoty:

"Szklanka wódki (250 ml) zabija około 1000-2000 komórek nerwowych w naszym mózgu. Komórki nerwowe się nie regenerują. Ludzki mózg składa się z około 3 miliardów komórek nerwowych, z czego używamy na co dzień około 10% z nich. Zatem około 2,7 miliarda jest zbędna. Jeśli szklanka wódki zabija 1000 komórek nerwowych, człowiek może bez obawy o swoje zdrowie wypić 2 700 000 szklanek wódki. Przeliczamy: 1 butelka (750 ml) = 3 szklanki, zatem 2 700 000/3 = 900 000 butelek. Zakładając że maksymalny wiek przeciętnego zawodowca wynosi 55 lat, a zaczyna on pić, powiedzmy mając 15 lat, to mamy 40 lat stażu. Przeliczamy lata na dni: 40*365 = 14 600 dni picia. Jeżeli możemy wypić 1 080 000 butelek bez obawy o nasze komórki nerwowe to: 900 000/14 600 = 62 butelki wódki dziennie.
Wniosek: Aby umrzeć z braku komórek nerwowych, musielibyśmy pić po 20 butelek wódki na śniadanie, 20 na obiad i 30 na kolację.
Niestety nie wiemy, czy zawsze zabija te nieaktywne, i oczywiście, czy inne organy wytrzymają, więc robicie to na własną odpowiedzialność. 😃"


Alkohol zabija komórki nerwowe, a ketoza i ciała ketonowe powodują ich po pierwsze lepsze odżywianie, a po drugie dodatkowo je chronią.

To ze alkohol zabija komórki nerwowe, to wiem od dziecka, dlatego nie pije alkoholu, nie chce się zwyczajnie ogłupiać. Najbardziej mnie bawi, to bronienie alkoholu. Prawda jest taka, ze osoby pijące niczego w życiu nie osiągają, po prostu chlają więcej, albo mniej ale nic z tego nie ma. Niektórzy mają szczęście i albo już z pokolenia na pokolenie bogaci, albo dorobili się na handlu czy pracą fizyczną, sposobem, jednak często gęsto wiedzą o życiu bardzo mało, co nie przeszkadza im np. w tym aby się ochlać na imprezie i dyskutować na tematy, o których nie mają w ogóle pojęcia.

O ile możemy spotkać pijącego emerytowanego Sędziego, prokuratora, zwykłego lekarza itp, tak np. profesor akademicki nie pije w ogóle i tacy ludzie są dla mnie wzorem. Mają po 60 - 70 lat i nadal prowadzą czynny udział w wielu badaniach i projektach a ich wiedza jest potężna, zwłaszcza z wielu dziedzin, często znają kilka języków obcych, łacinę, oraz wiele innych rzeczy takich chociażby jak prawo.

Mózg człowieka nie tylko odpowiada za procesy myślowe "na jawie", ale również pełni funkcje jakoby twardego dysku. W mózgu zapisane są nasze wspomnienia i przeżycia i teraz takie chlanie, zabiera nam to... To jak celowe wprowadzanie "bad sektorów" do własnego dysku, dlatego Ja jestem stanowczo przeciwny. Podobnie jest z resztą z innymi substancjami, pamiętam jak internauci toczyli boje, ze marihuana nie jest szkodliwa, chodziło o to, ze nie jest szkodliwa dla płuc. Tego to akurat nie wiem, ale nawet zakładając ze nie jest szkodliwa dla płuc, to jaki jest pożytek z tego, ze leży 13 letni dzieciak i zamiast się uczyć to mu się kręci w głowie, czy to nie jest dla niego w ogólnym rozrachunku szkodliwe?

A tak w ogóle to większość substancji jest narkotykami, tylko są one akceptowalne przez społeczeństwo. Np, kawa. Kawa jest narkotykiem, akceptowalnym przez społeczeństwo. To taka słaba amfetamina.

Cukier w postaci białego proszku, jak również w postaci wysoko przyswajalnych węglowodanów, czyli słodycze, piwo itp również jest jakoby takim narkotykiem, prowadzi do uzależnienia. Nawet spotkałem się kiedyś z takim bardzo śmiesznym określeniem, ze ktoś jest czekoladowym ćpunkiem. 8)

Można mieć podobne efekty co przy braniu używek, bez skutków ubocznych.

Pamiętam jak kiedyś byłem w ketozie i jeszcze morsowałem, leżałem nago na śniegu, porządnie się wychłodziłem, a potem poszedłem się ogrzać do kominka. Czułem się tak, jakbym wypił dwa piwa. W plecach czułem takie przyjemne pulsowanie, jakby ktoś robił mi masaż, a w ciele ogólną euforię, taką jak odczuwa się podczas jedzenia słodkich produktów, piwa, palenia trawki itp. To wcale nie powiedziane, ze efekty euforyczne i przyjemność trzeba wywoływać za pośrednictwem konkretnych substancji chemicznych, skoro są na to inne metody, które nie niszczą mózgu.

Jestem bardzo mocno nastawiony na siebie, w moim życiu nie liczą się tak bardzo dobra materialne, tylko moje zdrowie i wiedza.

Często mi się chce śmiać, jak ludzie czy to na żywo, czy w internecie "fikają" do mnie, a tak na prawdę sami nie potrafią odmówić sobie zjedzenia batonika i im się ciało trzęsie, aby zachlać mordę. Ja wiadomo ze nie jestem idealny, ale cały czas stawiam sobie nowe wyzwania i podnoszę poprzeczki. Dla mnie picie wody ze smalcem jest normalne, tak samo jak zabijanie krów i tarzanie się w bebechach. Kiedyś brzydziłem się owadów, do czasu kiedy hodowałem karaczany z Madagaskaru, początkowo brzydziłem się wziąć takiego do ręki, a po pół roku hodowli, byłem już wstanie wysypać na siebie całe wiadro tych karaluchów.

Dzisiaj wychodzę z założenia, ze co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Jeżeli jest coś, co robią inni ludzie i nie robi im to krzywdy, to Ty też możesz to robić, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Nie polecam np. chodzenia wzdłuż krawędzi dachu wieżowca, mimo ze ktoś tak robił, bo to niebezpieczne, ale dzisiaj nie miałbym oporów, aby wsadzić takiego żywego karalucha do mordy, pogryźć i połknąć, tylko musiałbym mieć takie zadanie do wykonania i jakaś korzyść z tego. Wiadomo ze jest to nieprzyjemne uczucie, ale jak najbardziej do przeżycia.

W sumie to przepraszam, ze wpakowałem się Jakubowi z takim tematem, w jego temat ale nie mogłem przejść wobec tego obojętnie, moja była też sobie kupiła xboxa z kontrolerem ruchu, bo też myślała ze schudnie, jak to się skończyło, to pewnie się wszyscy domyślacie, poskakała trochę do telewizora przez pierwszy tydzień, a potem leżało to i kurzyło się dwa lata, aż wydała to jakimś dzieciom.

Najgorsze to jest to, ze jak zwykły człowiek, a zwłaszcza kobieta załapie otyłość, to jest to praktycznie dla niej wyroki, bo nie każdy jest po prostu psychicznie przełamać pewne bariery, dlatego jedni z tego wychodzą, a inni nie.

Z resztą przy odchudzaniu jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Zjada się cały obiad i dla naszej percepcji wydaje się to dużo. Obiad może mieć od 300 do 500 gramów, czyli wcale nie mało, zjadamy kebaby, pizze itp. To stosunkowo duże objętościowo rzeczy. Natomiast nasza krew widzi tylko parę gramów glukozy i później jest bardzo duże dziwienie, kiedy jemy pół obiadu, jesteśmy głodni a waga nie leci, abo leci bardzo powoli. Mówimy wtedy, ale jak to? Przecież zamiast całego 500 gramowego obiadu, zjadłem tylko 250 gramów, albo zamiast całej pizzy, zjadłem tylko kawałek, dlaczego nie chudnę? Przeciętny człowiek tak trochę głupio myśli, wydaje mu się, ze jak nie zje 250 gramów jedzenia, to ze powinien schudnąć jakoby te 250 gramów. Oczywiście przy ujemnym bilansie kalorycznym, waga będzie spadać, ale powili, prawie niezauważalnie, a dyskomfort związany z "głodzeniem się" lub "niedojadaniem" zostaje.

Bo musisz mieć deficyt. Nie pamiętam dokładnie teraz wartości, więc podam jakieś z du**, jak to się mówi, aby przekazać główna myśl.

Musisz np. w ogólnym rozrachunku na dobę mieć deficyt np. na poziomie 500 gramów glukozy, oczywiście jak się ruszasz, to też ten deficyt wywołujesz, ale przy jedzeniu samego półkilowego obiadu dostarczyłeś np. 100 gramów czystej glukozy, jak zjesz mniej obiadu to dostarczysz 50 gramów, ale to i tak są małe ilości. Dlatego waga tak spektakularnie nie leci. Żarło się latami, a potem chciałby się zgubić 5 - 10 kg w tydzień, góra dwa, bo odmawianie sobie smakołyków jest przecież męczące i nie po to się człowiek odchudza, aby się potem głodzić? Niektórzy tak myślą...

Kuracja odchudzająca, tak jak w przypadku Kuby 30 kg, to jest co najmniej pół roku w głębokiej ketozie, a co najmniej rok czas na diecie nisko węglowodanowej. Rok wyrzeczeń, rok treningów i rok nieustannej kontroli. Życzę Ci Kuba, aby Ci się to udało, bo otyłość czy nadwaga skraca życie, a jako nasz ulubieniec chcemy, abyś jeszcze z nami na tym forum CNC trochę pobył :wink: Zawsze mi imponowałeś, swoją mądrością, stanowczością, szczerością dlatego weź się za siebie, jak prawdziwy facet ;) Ketoza, sztanga, hantle, interwały, a tą zabawkę to dzieciom zostaw :wink:

ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat

Wróć do „Na luzie”