No wiesz z racji wieku to ze widziales az 2 rozwalone sondy to zaden wyczyn zwlaszcza ze sam jej nie rozwaliles .Wiesz ja nie zagladam komus na maszyne a interesuje sie swoja robota i maszyna i ewentualnie co zrobil czy wywinal zmiennik.jasiu... pisze:
No ja w swoim życiu widziałem dwie rozwalone sondy. Mnie się akurat sondy rozwalić nie udało, ale zrobili to ludzie, od których na pewno mógłbyś się bardzo dużo nauczyć. Ot zdarza się, mało widziałeś.
Masz calkowita racje ale my pracujemy w POLSCE i to nie sa zadne nawyki ale obawy przed problemami i ludzmi/wspolpracownikami. Poznalem 2 swiaty ,jeden to zaklad w ktorym pracowalem od 1987-2009 gdzie mentalnosc ludzi byla inna [kazdy chcial ci sprzedac wiedze i byl chetny do pomocy] i tu kolizje nie ukrywalo sie ale zglaszalo mechanikowi i po sprawie [trzeba bylo pomagac przy naprawie ] i jedynie majster troche marudzil ale dalo sie przezyc.No tak, wychodzą pewne nawyki. U nas w firmie (poważny niemiecki producent bardzo dokładnych obrabiarek), jeśli dojdzie do kolizji, to pracownik sam biegiem pędzi z tym do majstra. Oczywiście żadnych konsekwencji finansowych nie ma, za to obowiązkiem majstra jest takie zorganizowanie działań, żeby skutki zostały jak najlepiej naprawione. Trzeba czasem ustawić geometrię, gdzie potrzebny jest np. ślusarz remontowy, czy sprzęt do pomiarów tej geometrii. Trzeba np. kupić nowe narzędzia, czy oprawki w miejsce tych, co uległy uszkodzeniu. Jeśli zaangażowanych w to jest więcej osób, to idzie sprawnie i firma straty ma mniejsze.
Znam przypadek, w którym frezer nie przyznał się do uderzenia w łapę. Detal ustawił jeszcze raz, maszyna sztywna, więc nie ucierpiała (na oko), ale tulejkę z frezem wygło i kilkutonowy blok ze stali chromowo-manganowej poszedł znów do huty. A wystarczyło po prostu zmierzyć na nowo bicie freza. Ja jestem zdania, że o ile kolizje powinny być w miarę bezbolesne, to za "tuszowanie" powinno się gości karać z największą surowością. W końcu czy to wstyd się przyznać, jeśli konsekwencji praktycznie nie ma? Bo jeśli są, jeśli głupi kierownik pyszczy się, tylko dlatego, bo musi na kimś się wyładować, to kierownika trzeba zmienić. Jeśli nie ma zaufania wśród załogi, to ja współczuję pracy w takiej atmosferze. Miałem kiedyś "pod sobą" grupę ludzi i wiem, że jeśli pracownik ukrywa coś przed dozorem, to nic dobrego z tego nie wyniknie.
A drugi swiat to firmy i ludzie ktorych poznalem po 2009 ktore podsumuje krotko "czlowiek czlowiekowi wilkiem" i moje najwieksze doswiadczenie ze w pracy nie ma kolegow/przyjaciol a ufac mozna tylko maszynie na ktorej robisz.I tu wlasnie trzeba starac sie ukryc takie potkniecia o ile sie da zanim caly zaklad sie dowie o kolizji.
Masz racje wiele jeszcze musze sie nauczyc i zobaczyc ale jedno umiem perfekcyjnie: rozpoznawac parszywych ludzi a sa to zazwyczaj ludzie ktorzy umieja mniej od ciebie.
Pozdrawiam i zazdroszcze ci normalnych ludzi w pracy....