Jak wykończyć "starych"

Tu można porozmawiać na dowolny temat nie koniecznie związany z tematyką maszyn i CNC

Autor tematu
diodas1
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 5
Posty: 2788
Rejestracja: 15 sty 2006, 18:34
Lokalizacja: Wrocław

Jak wykończyć "starych"

#1

Post napisał: diodas1 » 30 cze 2015, 04:13

Zauważyłem pewne zjawisko które nosi znamiona wirusa grożącego epidemią.

Jest sobie szczęśliwa, pracowita, średnio zamożna rodzina- metryki urodzena z połowy ubiegłego wieku. W tamtych czasach nie było jeszcze developerów a terminy uzyskania mieszkania w spółdzielniach mieszkaniowych były dłuższe niż dzisiaj do lekarzy specjalistów. Będąc jeszcze młodymi i pełnymi nadziei (a może szaleństwa) ludźmi spięli więc pośladki i rzucili się na pomysł wręcz niemożliwy czyli budowę od fundamentów swojego nowego gniazda. Wszystko na jedną szalę. Na urlop pojedziemy ... kiedyś. Z rozpędu spłodzili dzieciaka który pętał się między nimi i jak na "szkodnika" przystało robił wszystko żeby umilić im czas. Dom rósł a dziecię jeszcze szybciej, coraz więcej wymagając od zabieganych rodziców. Maluch "załapał się" już na nową modę bezstressowego wychowania. Nie brakowało mu w zasadzie niczego bo mimo rosnących kosztów budowy i codziennego życia starczyło (musiało wystarczyć) na kolejny rowerek do zajeżdżenia, obowiązkowo ksiązki do szkoły, do których zresztą nie zaglądał, setny tornister, potem komórkę, komputer, kieszonkowe (na dyskotekę)... W końcu, uff, chata stoi. Teraz jeszcze tylko niech pociecha skończy studia i będzie można pojechać na upragniony urlop a może nawet zacząć spokojnie odpoczywać. Synalek tymczasem studiuje dokładnie. Trzeci raz zmienia kierunek i doi rodziców bo czesne drożeje.Dyskoteki też. Jest dorosły więc i piwem nie gardzi a współczesne panienki są jakby bardziej wymagające.Tata, daj! I tak studiując na kilku "fakultetach" jednocześnie któregoś pięknego dnia kandydat na przyszłego profesora przyprowadza przed oblicze swoich sponsorów panienę z nogami do samej ziemi, głaszcze ją lubieżnie w okolicy pępka i oświadcza że rzucił studia (jakiś czas temu) ponieważ "niedługo będzie nas więcej". Grom z jasnego nieba to przy tym beknięcie. Po docuceniu starych z pierwszego szoku szybka narada- co dalej?
Otóż okazuje się że młodzi mieli pomysł tylko na pierwszą połowę zagadnienia czyli eksperymenty łóżkowe. Oboje bez zawodu, ona bez pracy, do której natura jej nie przysposobiła, oboje bez koncepcji na życie. Rodzina dziewczyny ma głęboko w odwłoku, gdzie ich latorośl sypiała a jeszcze głębiej troskę o jej przyszłość. Z rękoma splecionymi na brzuchach obchodzą posesję żeby oszacować na ile jest zaradna (kogo upolowała) i zaczynają się panoszyć. Bieg wypadków przyspiesza bo brzuch rośnie coraz szybciej. Rodzice "wybranki" rezolutnie i bez skrępowania stwierdzają- my nie pomożemy bo nie mamy z czego ale chętnie przyjdziemy na wesele, tylko ktoś nas musi podwieźć bo bilety na kolej podrożały. Szok za szokiem. Rodzice "niedoszłego" biorą wszystko na swoje spracowane plecy i tak po burzliwych kilku miesiącach, ślubie, paru wyrwanych sztachetach weselnych i porodzie, młodzi zapuszczają korzenie w części wybudowanego przez nich domu i w pełni wyposażonych ścianach. Po podliczeniu zysków i strat wychodzi że jeden cel przez przypadek został osiągnięty- będą odtąd żyli w wielopokoleniowym domu, o czym zresztą marzyli i co im dodawało sił podczas układania cegieł. Sielankę burzą niestety coraz częste sprzeczki między młodymi "zakochanymi", którzy wcześniej właściwie wcale się nie znali. Dziadkowie szybko oszaleli na punkcie wnuczki ale wkrótce odbija im się to czkawką bo niemowlę zaczyna być traktowane jako karta przetargowa. Nie dasz kasy na dyskotekę to szlaban na wnuczkę. O dziwo syn tak dalece wlazł pod pantofel na "nogach do samej ziemi" i ulega kolejnym pomysłom młodej, że bierze także czynny udział w szantażowaniu swoich rodziców i z dnia na dzień podnosi poprzeczkę. Między innymi rodzi się pomysł żeby dom rozdzielić architektonicznie na dwa oddzielne mieszkania. Starych właścicieli najlepiej urządzić w kotłowni- nie będą musieli się męczyć i chodzić po schodach żeby napalić w piecu... Krok po kroku presja rośnie aż starzy w końcu resztą sił mówią NIEEEE!!! Reakcja jest natychmiastowa. Młoda matka z rocznym dzieckiem pakuje się trzaskając drzwiami i wyprowadza na swoje stare śmieci, do lepianki za lasem. Zostaje porzucony młody żonkoś który zdaje sobie sprawę że dał d..y na całej linii ale i tak obwinia swoich rodziców że to przez nich został sam. Piekło na ziemi. Już lepiej żeby też się wyprowadził razem z zapasem całej żółci która z niego się leje ciągłym strumieniem, ale to zbyt trudne. Nie stać go na wynajęcie mieszkania, zdążył zadłużyć się w banku po uszy żeby jego "szczęście" było łaskawsze po zgaszeniu świateł, do (jeszcze) żony nie pójdzie bo równie szybko jak zauroczyła się przy poznaniu, teraz się odkochała. Nie będzie tracić swojej młodości z "gołodupcem" który na dokładkę nie potrafił ujarzmić swoich starych rodziców. Na dodatek oni okazali się "cwaniakami" którzy nie dali się wycisnąć jak cytryna...

O czym jest ta bajka? Otóż nie jest to fikcja ale konkretny przypadek moich znajomych który poznałem na początku tego roku. Jakieś dwa miesiące temu odwiedzili nas inni i też wyżalili się na swój los opowiadając to samo o swoim życiu. W niedzielę zaprosiliśmy kolejnych przyjaciół na pogaduchy nad rożnem i aż skóra mi się zmarszczyła na karku. Ci znowu kropka w kropkę to samo. Trzy historie trzech rodzin, tylko wśród grona naszych znajomych, jakby żywcem skopiowane przez kalkę. Poczułem się jak łowca teorii spiskowych który to odkrył. Wiem na pewno że ci ludzie, mieszkający w innych miastach na pewno się nie znają. Skąd taka zbieżność szczegółów? Scenariusz wszędzie identyczny. Najpierw "siup", ciąża, ślub a potem jak po sznurku- uzależnienie rodziców od wnuka, dojenie bez umiaru, podpierane szantażem racjonowania kontaktów z noworodkiem i brutalne szybkie rugowanie rodziców z ich życiowego dorobku. Szkoda czasu na naturalną wymianę pokoleń. Trzeba przyspieszyć na max. Tak wykończyć starych psychicznie żeby dobrowolnie sami zakopali się pod ziemię.
Zbieżność szczegółów w tych trzech (jak dotąd) przypadkach które poznałem nasunęła mi pewne podejrzenie. Opisałem to wszystko tutaj bo może ktoś potwierdzi że mam rację w soich przypuszczeniach. Otóż pomyślałem że recepta na wykończenie "starych" musi być jakoś propagowana wśród młodych. Na przykład gdzieś na forum dla znudzonych gumożujców, beztroskich matek, różowowłosych pokiwańców... ktoś ogłosił stosowną burzę mózgów (chciałoby się powiedzieć "bezmózgów") i tak zbiorowo została opracowana cała procedura postępowania. Może było to na przykład na FB do którego rozsądni i nieco starsi ludzie raczej nie zaglądają. Może w jakiejś kolorowej prasie, może zostało to skopiowane z jakiegoś filmu... Nie mam pomysłu gdzie szukać żeby trafić na właściwy trop. Zatem ogłaszam: Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, niech się podzieli.

Po co mi to? Otóż jeżeli przypadki moich znajomych są faktycznie kopią takiego diabelskiego, opracowanego w szczegółach spisku, to dobrze byłoby wiedzieć jakie jeszcze etapy zniszczenia ich czekają żeby zaczęli się skutecznie i z wyprzedzeniem bronić. Ucieczka zbuntowanej synowej z dzieckiem a pozostanie na miejscu dręczącego rodziców syna (identycznie w trzech przypadkach) to nie może być koniec historii. Zawsze jeszcze może być gorzej (zgodnie z teoriami Murphy`ego)




oprawcafotografii
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 2
Posty: 6108
Rejestracja: 29 kwie 2009, 10:11
Lokalizacja: Kraków / Jaworzno / Kopanka

Re: Jak wykończyć "starych"

#2

Post napisał: oprawcafotografii » 30 cze 2015, 06:41

Za dlugi tekst, podziel na akapity i wywal polowe ;)

q


Majster70
ELITA FORUM (min. 1000)
ELITA FORUM (min. 1000)
Posty w temacie: 1
Posty: 1255
Rejestracja: 08 cze 2010, 23:37
Lokalizacja: Piastów

#3

Post napisał: Majster70 » 30 cze 2015, 07:24

.
oprawcafotografii pisze:Za dlugi tekst, podziel na akapity i wywal polowe ;)
Rzeczywiście, można jeszcze krócej i lapidarniej.

Jak sobie poczytasz, to może sobie uświadomisz, że to nic nowego pod słońcem. Co by się obracać w zakresie obowiązkowych lektur szkolnych: Chłopi Reymonta i "wystawka" zbyt długo żyjących staruszków przed dom na cały dzień coby sobie świat pooglądali i przy okazji złapali zapalenie płuc. Można też podglądnąć zachowanie pszczół, tam również zdaje się młoda królowa najczęściej wykopuje starą z ula. Wydaje mi się, że dociekanie czy inni ludzie inspirowali się internetem, kolegami/towarzystwem jest bez sensu, bo sam sobie udzieliłeś przydługiej odpowiedzi: rodzice zamiast wychowywać dzieci robili karierę/dorabiali się. A powiedziane jest: nie samym chlebem człowiek żyje. Może warto zamiast wielopokoleniowej willi 300m2 pierdyknąć domek 120m2 a w wolnych chwilach przejechać się z dzieciakami rowerem czy coś.


lolo2
Specjalista poziom 3 (min. 600)
Specjalista poziom 3 (min. 600)
Posty w temacie: 1
Posty: 703
Rejestracja: 30 paź 2009, 13:39
Lokalizacja: Global

#4

Post napisał: lolo2 » 30 cze 2015, 08:06

Takie zachowanie to po prostu ewolucja.

Starsi ludzie znają pojęcie ciężka praca, wiedzą co to bieda itd itp.

A młodzież? Sam często tak myślę, po cholere ciężko pracować? życia szkoda, lepiej już 8h przesiedzieć w pracy, najlepiej żeby nikt się jeszcze niczego nie czepiał a potem spowrotem do domu rodziców. Bo tak najwygodniej. Ciepła woda jest, komputer jest internet, jedzenie mama zrobi co młodemu człowiekowi więcej potrzeba?

Pytanie za 100pkt: PO CO SIĘ STARAĆ JAK WSZYSTKO MAM POD RĘKĄ? Jak ktoś odpowie logicznie na to pytanie to będzie dobry.

Sam mam 26 lat, żonę i 3 miesięczną córeczkę, mieszkam u rodziców, żonka mieszka u swojej mamy. Odległość 40km, no to mam "usprawiedliwienie" bo praca, bo 40km, bo na paliwo nie zarobie, więc "MUSZĘ - teoretycznie" mieszkać u rodziców (głupie myślenie co nie?). Żona natomiast wychodzi z założenia że mama sama, że trochę chora, że musi dom ogarnąć, do teściów nie chce. Jakby tak logicznie pomyślał (mieszkam na wsi) spokojnie tu wynająłbym mieszkanie umeblowane!!! za 600zł i byśmy mogli mieszkać jak rodzina. No ale po prostu to niewygodne. A na mieszkanie za 600zł spokojnie mnie stać.

Na usprawiedliwienie dodam że buduję (rodzice sponsorują) dom, i być może za miesiąc - dwa będę na swoim, no aleeeee..... tęsknić będę za tą całą wygodą.


Może będę chamem ale powiem że te przypadki o których diodas wspomniał to wina rodziców. Dlaczego? Bo są za mili. trzeba było robić więcej dzieci 3 lub więcej wtedy rodzeństwo siłą rzeczy MUSI się usamodzielniać, podejrzewam że we wszystkich 3 przypadkach mają jednego synka. Kolejna sprawa, trzeba było syna z synową wypierdzielić z domu już na samym początku. Pomóc im przez te pierwsze 3 - 6 miesięcy opłacić mieszkanie(tanie mieszkanie) nawet niech rodzice wezmą kredyt na te składki za mieszkanie ale to nigdy nie pozwolić wprowadzić się im na stałe do swojego domu. W ten sposób młody człowiek nigdy nie nauczy się samodzielności.

Awatar użytkownika

RomanJ4
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 5
Posty: 11575
Rejestracja: 17 mar 2009, 08:55
Lokalizacja: Skępe

#5

Post napisał: RomanJ4 » 30 cze 2015, 08:15

Jest w tym wszystkim jeszcze kubeł zimnej wody, która prędzej czy później i tak się "młodym" na łeb wyleje. Najpóźniej - jak sami zostaną teściami i dziadkami...
lolo2 pisze:nawet niech rodzice wezmą kredyt na te składki za mieszkanie ale to nigdy nie pozwolić wprowadzić się im na stałe do swojego domu
A to prawda stara jak świat. Nawet 20 metrów obok, ale nigdy nie razem. Kto tak miał, choćby na krotko, ten potwierdzi...
pozdrawiam,
Roman


Autor tematu
diodas1
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 5
Posty: 2788
Rejestracja: 15 sty 2006, 18:34
Lokalizacja: Wrocław

#6

Post napisał: diodas1 » 30 cze 2015, 10:16

Niektórzy Koledzy pewnie jeszcze pamiętają lata temu wystawianą w Teatrze Telewizji sztukę "Drewniany talerz".Szczególnie ostatnią scenę w której wnuczka dziadka wywożonego przez dzieci do domu starców wzięła na przechowanie drewniane naczynie z którego był zmuszany jadać senior... Będzie jak znalazł kiedy jej rodzice się zestarzeją.
Dziadkowie, rozpieszczajcie i kochajcie swoje wnuki bo one w swoim czasie odpłacą komu trzeba za wasze nieprzespane noce.
Skoro nie ma teorii spiskowej tylko zwykła przyrodnicza prawidłowość to faktycznie próżno szukać na to zapobiegawczej szczepionki . Pozostaje leczyć objawowo.

Awatar użytkownika

RomanJ4
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 5
Posty: 11575
Rejestracja: 17 mar 2009, 08:55
Lokalizacja: Skępe

#7

Post napisał: RomanJ4 » 30 cze 2015, 11:11

diodas1 pisze:Skoro nie ma teorii spiskowej tylko zwykła przyrodnicza prawidłowość to faktycznie próżno szukać na to zapobiegawczej szczepionki . Pozostaje leczyć objawowo.
Jest jedna metoda. I to sprawdzona.. !
Jeśli nie chcesz by dzieci oddały Cię do domu starców - oddaj je do domu dziecka! :idea: :mrgreen:
pozdrawiam,
Roman


oprawcafotografii
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 2
Posty: 6108
Rejestracja: 29 kwie 2009, 10:11
Lokalizacja: Kraków / Jaworzno / Kopanka

#8

Post napisał: oprawcafotografii » 30 cze 2015, 14:23

Hehe Roman pojechal po calosci :twisted:

Sprawa jest prosta - jak sobie wychowasz tak Cie na starosc kopnie.

Znam i takich z przypowiesci, jak i takich co wychowali dzieci tak,
ze nie ma problemow.

Faktem jest, ze czesciej skrzywione relacje widac w domach gdzie bylo
jedno dziecko - ksiaze pan zazwyczaj robi z rodzicami co chce...

W sumie najfajniejsza rodzina jaka znam zaczela plodzic dzieci na drugim
roku studio, wkrotce po skonczeniu mieli juz czworo :) Studia skonczyli,
dzieci dobrze wychowali, poszly w swiat a oni maja druga mlodosc
i stado wnukow od czasu do czasu...

Znam tez kilka takim malzenstw, ktore rozwodzily sie w ROK po slubie.
Tego to juz za cholere nie rozumiem. Nie zyli ze soba wczesniej, ze sie
nie znali czy co???

q


mc2kwacz
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 5
Posty: 2920
Rejestracja: 27 maja 2013, 22:18
Lokalizacja: gdzieś

#9

Post napisał: mc2kwacz » 30 cze 2015, 14:24

Z moich obserwacji i doświadczeń wynika, że na takie przypadki nie ma pewnych sposobów prewencyjnych. Jednak są sposoby postępowania które minimalizują ryzyko. Dzieci trzeba wychowywać a nie zrzucić to na innych albo podwórko i samemu trzeba postępować tak, żeby być dla nich wzorem i autorytetem. Wiadomo że nikt nie jest idealny ale to powinien być priorytet, zadanie wykonywane z dobrze rozumianej powinności. Oczywiście nie muszę dodawać, że wychowywać na dodatek dobrze, czyli wg praw moralnych i z poszanowaniem pracy. I to nie są puste hasła i mędrkowanie. To działa. Niestety jak każda praca która wymaga czasu i wysiłku, jest to praca trudna. Jeśli poobserwować jak ludzie pracują da się wyciągnąć prosty wniosek, że tylko mała część społeczeństwa jest w stanie dobrze wychować dzieci. A reszta skazuje się na naturę i przypadek.
Po prostu do rodzicielstwa trzeba dorosnąć. Większość ma dzieci zanim dorośnie a niektórzy nie dorastają do śmierci. Czasami rodzicielstwo powoduje przyspieszone dorastanie a czasami nic nie pomaga.
Takie przypadki jak wspomniane, to jest standard, ponieważ pokazuje naturalne (instynktowne) zachowania społeczne ludzi nie uformowanych moralnie, czyli zaniedbanych na etapie wychowania, kształtowania "kręgosłupa". To nie jest wyuczone, to jest naturalne, zwierzęce. Dopiero zachowania społeczne zgodne z moralnością wyuczone czynią z nas prawdziwych ludzi. Większość tego nie ma a ich moralność jest powierzchowna i na pokaz. W każdej nietypowej sytuacji wychodzi zwierzę.
Oczywiście z każdego wyjdzie zwierzę, kwestia siły presji, ale z jednego w kolejce do sklepu a z drugiego niekoniecznie nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia.


jasiu...
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 5
Posty: 5345
Rejestracja: 14 lip 2007, 19:02
Lokalizacja: Westfalia

#10

Post napisał: jasiu... » 30 cze 2015, 16:20

Nic z tego nie rozumiem.

Zawsze byłem zdania, że dług, jaki zaciągnęliśmy u swoich rodziców spłacamy własnym dzieciom. To co moje dzieci otrzymały ode mnie mają obowiązek spłacić swoim dzieciom. Dziecko jest samodzielnym człowiekiem, a nie ubezpieczeniem na życie cwanych rodziców. Dla mnie liczenie na to, że dziecko będzie odwdzięczać się za "wychowanie" jest koszmarem, jaki swojemu dziecku szykują wyrodni rodzice.

Bo jest tak, że najpierw trzeba było zbudować ten dom. Kiedyś to było z żużlowych pustaków, teraz brało się "kredyt we frankach". Potrzebny ten dom, no bo przecież "gdzieś mieszkać trzeba", a w dwóch pokojach gnieździć sie nie będziemy. Nie ważne, że dwa pokoje trzy razy tańsze i wyrzeczeń mniej. Polak mieć musi!

A skoro jest dom, to trzeba tam mieszkać. Nie można sprzedać głupiej, czy już niepotrzebnej chałupy i przeprowadzić się do czegoś skromniejszego. Czemu - bo Polak mieć musi!

Zabijając się za majątkiem, nie zauważamy, że życie ucieka, a drugiego nie będzie. Dla majątku tracimy najlepsze lata życia, zamiast budować relacje z dziećmi budujemy domy, bo Polak mieć musi!

A później wychodzi, że dziecko nie tak wychowane, że zawiodło nasze oczekiwania. A kto, że się tak zapytam to dziecko wychowywał, kto mu przekazał wszystkie wartości, jakimi to dziecko w życiu się kieruje? Zaganiany za pomnażaniem majątku tatuś? Mamusia, która też wyznaje zasadę, że przede wszystkim Polak mieć musi!?

Nie rozumiem w czym problem. Kup sobie psa, nie karm go, nie wyprowadzaj na spacery, przyłóż mu czasem jak nasra na dywan, zobaczysz, czy nie zacznie na ciebie warczeć, może nawet cię ugryzie.

Psa rozumiesz, a dziecku się dziwisz?

ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat

Wróć do „Na luzie”